Felietony

Po co nam wiedzieć, co dzieje się w Syrii i w Libii?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Niedawno znajomy zapytał mnie, czemu tyle uwagi poświęcamy temu, co dzieje się w Turcji, w Syrii, w Libii… Otóż warto obserwować to, co się tam dzieje, bowiem wydarzenia tam się rozgrywające dotyczą nas o wiele bardziej, niż się to powszechnie wydaje.

Kiedy pojawiłem się na tym świecie, Turcja miała zbliżoną liczbę ludności co Polska, dziś Turcja ma 83 mln mieszkańców, a my 38 milionów. Przy tym Turcja wcale nie jest tu jakimś liderem, gdy chodzi o wzrost liczby ludności, jako że w większości państw Bliskiego Wschodu mamy do czynienia z podobnym, albo nawet większym przyrostem naturalnym.

A co z Afryką? Gdy ja się rodziłem, Europę zamieszkiwało prawie dwa razy więcej ludności niż Afrykę, od tamtej pory Afryce przybyło ponad miliard mieszkańców, podczas gdy Europie raptem sto milionów. I gdyby nie masowy napływ do Europy imigrantów z Afryki i Azji, liczba mieszkańców Starego Kontynentu dziś by się kurczyła.

Europa w błyskawicznym tempie się starzeje, a w Afryce i w azjatyckich krajach muzułmańskich dominują ludzie młodzi i bardzo młodzi. To znaczy, że mamy do czynienia z rozpędzoną maszyną… Gdzieś te dziesiątki milionów ludzi, wchodzących rokrocznie w dorosłe życie w Afryce i w Azji, będą musiały szukać dla siebie miejsca, co zresztą już się dzieje.

Gdy Europa pogrąża się w hedonizmie, w świecie muzułmańskim obowiązuje zupełnie inny system wartości. Inny jest tam stosunek do życia, do śmierci, do spraw materialnych, do religii i rodziny, a w końcu do wspólnoty, której jest się częścią. To wszystko sprawia, że islam ma dziś bardzo ekspansywny charakter, czego Europa już dziś z całą mocą doświadcza.

Równolegle trwa rywalizacja o panowanie nad światem muzułmańskim – Libia i Syria to areny tego samego konfliktu. Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan nie kryje swych aspiracji, czego przejawem są jego buńczuczne wypowiedzi, w których chętnie odwołuje się on do dawnej potęgi islamu i Imperium Osmańskiego, w których często nawiązuje do idei panturkizmu i panislamizmu.

A dodajmy do tego narzucone przez niego tempo zbrojeń – Turcja należy do krajów, gdzie wydatki na zbrojenia rosną w ostatnich latach w najszybszym tempie, a przy tym jest to powiązane z intensywną rozbudową własnego przemysłu zbrojeniowego i rozwojem własnej myśli technologicznej…

Jeszcze stosunkowo niedawno Turcja praktycznie całe uzbrojenie dla swojej armii sprowadzała z zagranicy, kupując przeważnie sprzęt stary, używany. Dziś kraj ten dysponuje rozbudowanym przemysłem zbrojeniowym. W tureckich stoczniach trwa budowa serii okrętów podwodnych (w latach 2022 – 2027 rokrocznie ma być wprowadzany do służby jeden okręt podwodny), budowane są duże okręty nawodne – w przyszłym roku wejdzie do służby pierwszy turecki lotniskowiec, zbudowano serię czterech korwet, a teraz kolej na fregaty i niszczyciele…

W Turcji ruszyły prace przy budowie piątego okrętu podwodnego typu 214

W Turcji budowane są drony i śmigłowce uderzeniowe, trwają też prace nad rodzimym myśliwcem piątej generacji. Produkuje się tam czołgi, bojowe wozy piechoty i niszczyciele czołgów, a także samobieżne haubice i rakietowe systemy przeciwlotnicze i przeciwrakietowe (krótkiego i średniego zasięgu, a w trakcie opracowywania jest system dalekiego zasięgu)…

Turcja rozpoczęła seryjną produkcję rakietowych systemów przeciwlotniczych HISAR

Ale o prymat w świecie muzułmańskim Turcja musi rywalizować z Arabią Saudyjską, która bynajmniej nie ma zamiaru oddać pozycji, którą zajmuje ona nie tylko z racji potencjału gospodarczego, ale i z racji sprawowania kontroli nad świętymi dla islamu ośrodkami – Mekką i Medyną. Liczących się rywali ma też Turcja w Egipcie i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

Ostatnio byliśmy świadkami ciekawej próby sił, która zakończyła się spektakularną porażką Erdogana – z przyjazdu na szczyt w Kuala Lumpur, który był swoistą próbą zbudowania bloku, który byłby przeciwwagą dla obecnych wpływów Arabii Saudyjskiej i Egiptu, wycofali się w ostatniej chwili przywódcy Indonezji i Pakistanu:

Porażka dyplomatyczna Erdogana – premier Pakistanu nie weźmie udziału w szczycie w Kuala Lumpur

Turcja od lat ściśle współpracuje z Katarem, który dysponuje niewielkim potencjałem demograficznym, ale za to należy do najbogatszych państw islamskich. Na jego terytorium stacjonują wojska tureckie, podobnie jak i w Somalii. Turcja stara się nadto przeciągnąć na swoją stronę Algierię i Tunezję, ale przede wszystkim ma ona silną pozycję w postsowieckich krajach tureckich, skupionych w Radzie Współpracy Krajów Tureckojęzycznych (Türk Konseyi).

Przywódcy państw tureckich poparli inwazję Turcji na północną Syrię. W szczycie przywódców państw tureckich wziął udział premier Węgier

Rosnąca aktywność Turcji w regionie, uznawanym przez Moskwę za jej strefę wpływów, rosyjskim przywódcom, co zrozumiałe, się nie podoba. Rosja zresztą jest obecna militarnie i w Syrii, i w Libii. Tak więc wpływy Rosji i Turcji w wielu miejscach się krzyżują. Rosjanom z oczywistych powodów zależało na rozluźnieniu relacji turecko-amerykańskich, czego efektem był zakup przez Turcję rosyjskich systemów przeciwlotniczych S-400, na co Amerykanie zareagowali wyrzuceniem Ankary z programu myśliwca piątej generacji F-35 (Turcy pracują obecnie nad własnym myśliwcem TAI TF-X, ale jest to na razie melodia przyszłości).

Z niepokojem na poczynania Turcji spogląda też sąsiadująca z nią Grecja, która toczy z nią spór o Cypr (podzielony obecnie na dwa państwa – greckie i tureckie), a także o eksploatację gazu na Morzu Śródziemnym. 27 listopada rząd turecki zawarł z władzami libijskimi, kontrolującymi obecnie jedynie Trypolis, Syrtę, Misratę oraz niewielkie terytorium w rejonie tych miast, dwie umowy – jedną, która dotyczy granicy morskiej, co wywołało gwałtowne protesty Grecji i Cypru, i drugą – o współpracy wojskowej. Pierwsza z umów, co zostało przed momentem wspomniane, wywołała poważny wzrost napięcia między „sojusznikami z NATO”, zwłaszcza że w jej następstwie Turcja wysłała statki wiertnicze, eskortowane przez okręty wojenne, na wody cypryjskie. Kilkakrotnie Grecja i Turcja podrywały w ostatnich dniach samoloty bojowe, ale za każdym razem kończyło się na prężeniu muskułów.

W takich to okolicznościach zacieśnieniu uległy relacje grecko-egipskie, w tym także w sferze militarnej. Pojawiły się sygnały, że Grecja będzie chciała przeszkodzić Turcji w przerzuceniu wojsk do Libii. Libijski Rząd Porozumienia Narodowego (GNA) zwrócił się bowiem do Turcji z prośbą o rozmieszczenie na jej terytorium tureckich wojsk i wsparcie go w walce z dowodzoną przez feldmarszałka Chalifę Haftara Libijską Armią Narodową (LNA), a Turcja gotowość wysłania kontyngentu wojskowego potwierdziła. Chalifę Haftara wspierają tymczasem militarnie Egipt i Zjednoczone Emiraty Arabskie, ale także Rosja, a ponoć i Francja:

GNA: Rosjanie odgrywają kluczową rolę w wojnie w Libii

Do tego w chwili gdy Erdogan ogłosił zamiar wysłania wojsk tureckich do Libii, w czym mieliby partycypować protureccy bojownicy walczący w Syrii, syryjskie siły rządowe, wspierane przez Rosjan i Irańczyków, podjęły zmasowaną ofensywę na pozostającą pod kontrolą protureckich bojowników syryjską prowincję Idlib.

Widzimy więc, z jak skomplikowaną sytuacją mamy tu do czynienia, przy czym gra nie toczy się tylko o Libię i Syrię, ale o znacznie większą stawkę. Warto bowiem pamiętać, że przez Libię biegnie główny szlak migracyjny z Afryki do Europy. Libia jest też krajem graniczącym z Nigrem i Czadem, gdzie coraz śmielej poczynają sobie dżihadyści islamscy…

Wojciech Kempa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!