Felietony

Stanisław Michalkiewicz: Popielcowe dumki

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Stanisław Michalkiewicz: Popielcowe dumki

Rozpoczął się Wielki Post w Kościele katolickim, toteż zarówno w żydowskich mediach dla Polaków, jak i w niemieckich, pojawiły się publikacje odpowiednio naświetlające wydarzenia sprzed ponad 2000 lat. W ramach sławnego dialogu z judaizmem nawet portal “Fronda”, zajmujący się łotrostwami obozu zdrady i zaprzaństwa, na przemian z rewelacjami na temat diabłów, regularnie publikuje “hebrajskie” interpretacje Pisma Świętego.

Najwyraźniej przekonanie, że bez judaizmu niczego nie zrozumiemy, zaczyna torować sobie drogę nawet pod strzechy. A pod strzechami -jak to pod strzechami- dawne, tradycyjne kulty łączą się z nowymi i w związku z tym, że w tym roku środa popielcowa przypada jak raz w “walentynki”, pojawiły się sugestie, że w taki dzień można się bzykać – ale na czczo. Ale to drobiazg, bo chciałem odnotować pewien postęp, przynajmniej w stosunku do czasów stalinowskich.

Wtedy wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici, którzy swoją intelektualną zupę chłeptali z “Trybuny Ludu”, tak jak teraz – z “Gazety Wyborczej” – która tamten tytuł z powodzeniem zastępuje, z ogromną pewnością siebie, jaka zawsze cechowała absolwentów akademii pierwszomajowych, uważali, że żaden Jezus nigdy nie istniał.

Miał on być wymysłem “trumanowskiego pachołka” – jak nazywano Piusa XII – i jego tubylczych kolaborantów, a więc żadne posty, zwłaszcza wielkie, nie mają sensu. Inna sprawa, że w tamtych czasach rodzaj wielkiego postu trwał cały rok i to nie ze względów religijnych, tylko ekonomicznych, chociaż one też w znacznym stopniu motywowane były względami religijnymi – bo chyba tak należałoby scharakteryzować obowiązujący wtedy “socjalizm naukowy” w wydaniu Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina?

Dzisiaj spółka autorska “Marks & Engels” została zastąpiona spółką “Marks & Spencer”, w związku z czym korygowaniem religijnych zabobonów zajmują się u nas byli ojczykowie. Nie mówię w tym momencie o sezonowym panu marszałku Szymonie Hołowni, bo on najwyraźniej przez Naszego Najważniejszego Sojusznika do wyższych rzeczy został przeznaczony, ale o byłych ojczykach, w osobach panów Stanisława Obirka i Tadeusza Bartosia, którzy w nagrodę za dobre sprawowanie zostali nawet profesorami.

Pan Tadeusz Bartoś, kiedy jeszcze był ojczykiem u Przewielebnych Ojców Dominikanów, to bez zająknięcia czytał ludowi Ewangelię, jak to Oktawian August nakazał spisać “wszystek świat”, jak to chóry anielskie wyśpiewywały “Hosanna” i tak dalej – a jak mu się znudziły tamtejsze rosoły na święconej wodzie i przeszedł na wikt cywilny, to od razu spenetrował prawdę, że żadnego spisu nie było – i tak dalej. Wyszło to na jaw podczas przesłuchania, na jakie resortowa “Stokrotka” wezwała pana Bartosia do komisariatu TVN w roku 2012.

Przyznał się do wszystkiego, jak na świętej spowiedzi. Jest rozkaz, żeby Jezusa  demaskować – i to właśnie pan Tadeusz Bartoś do spółki z resortową “Stokrotką” przeprowadzali. Na razie, to znaczy – na tym etapie – ani pan Bartoś, ani pan Obirek przezornie nie zaprzeczają, że Jezus mógł się urodzić, co nawet trzyma się kupy, bo gdyby się nie urodził, to jakże Go tu demaskować?

Tymczasem w Knesejmie Wielce Czcigodne posłanki z Lewicy i Koalicji Obywatelskiej, akurat w środę popielcową urządziły sobie potańcówkę – podobno – jak głoszą fałszywe pogłoski – przy chanukowych świecach. Czy świece były – o to mniejsza, tym bardziej, że pretekstem do tańcowania była “przemoc wobec kobiet”, a ściślej – pomysł, by do systemu prawnego wsprowadzić nową definicję gwałtu.

Jeśli taki jeden z drugim dobiegacz nie będzie mógł się wylegitymować notarialnym upoważnieniem do odbycia bliskiego spotkania III stopnia z kobietą, to będzie ryzykował mieniem i życiem. Wiem, co mówię, bo właśnie z niezawisłego sądu dostałem rozkaz zapłacenia grzywny i “należności sądowych” – a przecież z nikim się nie bzyknąłem, a tylko podałem nazwisko swojej wierzycielki, co to nie wstydziła się wyszlamować mnie na 150 tys. złotych i domagać się następnych 150 tysięcy.

Cóż dopiero, gdy taki jeden z drugim dobiegacz zostanie oskarżony o niemanie stosownego notarialnego upoważnienia? Niezawisły sąd puści go z torbami, no a potem będzie już do końca życia jęczał i szlochał, jak nie w więzieniu, to w koncentraku w Gostyninie.

Jestem przekonany, że jeśli ten pomysł wejdzie w życie, to mężczyźni będą omijać kobiety szerokim łukiem, a niebywale wzrośnie popyt na gumowe lalki, z którymi podobno można nawet rozmawiać, byle na tematy zatwierdzone. Jak bowiem zauważył Stanisław Lem w znakomitej powieści “Głos Pana”, prawdziwie wielki przemysł nie zaspokaja potrzeb, tylko je stwarza.

Wobec takiej perspektywy trochę trudno zrozumieć euforię Wielce Czcigodnych. Być może nawet wielu przyzna rację koledze Januszowi Korwin-Mikke, który podaje w wątpliwość sens masowego dopuszczania kobiet do stanowienia prawa. Inna rzecz, że w przypadku Wielce Czcigodnych posłanek Koalicji Obywatelskiej, większość prawdopodobnie nie jest już bezpośrednio zainteresowana jakimiś bliskimi spotkaniami III stopnia, bo średni wiek waha się między 57 a 63 laty, ale w Lewicy więcej jest takich, pełnych wigoru i planów na przyszłość.

I one też tańcują! Dobry Boże! To pewna katastrofa demograficzna, której nie zapobiegnie żadne zapładnianie w szklance, nawet na koszt państwa.

Tymczasem, gdy posłanki Koalicji Obywatelskiej i Lewicy tańcują sobie w Sejmie, biedny pan Kołodziejczak snuje się na przejściu granicznym w Dorohusku, skąd wreszcie przepędzili go protestujący tam rolnicy, kiedy się przekonali, że tak naprawdę, to on nic nie może. Zresztą premier Tusk też nic nie może – oczywiście z wyjątkiem pękania z dumy, że go prezydent Macron i niemiecki kanclerz Scholz dopuścili do konfidencji w ramach “Trójkąta Weimarskiego”.

To oczywiście bardzo ładnie, ale w tym trójkącie, jak w trójkącie małżeńskim – ktoś musi zostać wydymany. Obecność premiera Tuska wyjaśnia, że wydymana zostanie Polska. Cóż, skoro prezydent Józio Biden pozwolił w marcu ub. roku urządzać Europę po swojemu, to cóż począć? Taki los wypadł nam. Ale inni też nie mają lekko.

Oto czytamy, że jak tylko Kukuniek napisał list do amerykańskiego Senatu, że “wnuki nam nie darują”, to Senat zaraz zgodził się przyznać forsę Ukrainie. Jeszcze tylko Izba Reprezentantów wierzga przeciwko ościeniowi, ale może i do nich Kukuniek coś napisze?  Kto by pomyślał, że zostanie konsyliarzem Stanów Zjednoczonych Ameryki! Jaka szkoda, że generał Kiszczak tego nie dożył. Dopiero byłby dumny!

Polecamy również: Parlament Europejski finalizuje Pakt Migracyjny

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!