Wiadomości

Iraccy Turcy wzywają do otwierania tureckich szkół w Iranie

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

„Najbardziej naturalnym prawem naszych rodaków w Południowym Azerbejdżanie jest otwieranie tureckich szkół” – napisał na twitterze Erşat Salihi, prezydent Irackiego Frontu Turkmeńskiego (Irak Türkmen Cephesi).

Erşat Salihi przypomniał dziś na twitterze, że iraccy Turcy (Turkmeni) walką przeciwko Państwu Islamskiemu (ISIS), co kosztowało życie wielu „męczenników”, wywalczyli sobie prawo do tureckiej edukacji.

„Najbardziej naturalnym prawem naszych rodaków w Południowym Azerbejdżanie jest otwieranie tureckich szkół” – dodał Salihi, podkreślając, że Iran powinien stosować się do hasła: „medresa w języku ojczystym, musi być dla wszystkich”.

Przypomnijmy, iż w Iraku mieszka liczna mniejszość turkmeńska, której liczebność – według różnych źródeł – szacowana jest na od kilkuset tysięcy do nawet trzech milionów.

W rejonie na południowy-wschód od Kirkuku osiedliło się w XI wieku oguzyjskie (turkmeńskie) plemię Boyat. Z kolei w wieku XIV okolice Mosulu znalazły się w granicach państwa utworzonego przez oguzyjską (turkmeńską) federację plemion Qaraqoyunlular. Mówimy więc o wyznających islam szyicki plemionach, które odegrały kluczową rolę w powstaniu Azerbejdżanu.

Przybycie do Iraku kolejnych fal ludności turkmeńskiej związane było z panowaniem osmańskim. Jako że Irak przez okres blisko czterystu lat stanowił część tureckiego imperium, przez cały ten okres osiedlali się tam Turcy, którzy w przeciwieństwie do ich pobratymców, przybyłych tam wcześniej, wyznawali islam sunnicki. Ich reprezentację stanowi Iracki Front Turkmeński (Irak Türkmen Cephesi), który jest jednoznacznie ukierunkowany na Ankarę, skąd zresztą otrzymuje ogromne wsparcie. Sunnicy bojownicy turkmeńscy przechodzili też szkolenie wojskowe w tureckiej bazie w Baszice.

Natomiast potomkowie członków plemienia Boyat, którzy zachowali świadomość swej odrębności i którzy wyznają islam szyicki, w czasie niedawnych walk z Państwem Islamskim (ISIS) sformowali w rejonie Kirkuk – Tuz Churmatu dwie turkmeńskie brygady (brygady 16. i 52.), funkcjonujące w ramach struktur Al-Haszd asz-Szabi. Nieco później w okolicach Tall Afar, na zachód od Mosulu, sformowana została przez tamtejszych szyickich Turkmenów 53. Brygada Al-Haszd asz-Szabi. Łączna liczebność tych trzech brygad w 2018 roku szacowana była na 7 – 8 tysięcy ludzi. Jak się przedstawia ich stan osobowy obecnie, trudno mi powiedzieć.

Zorganizowanie we wrześniu 2017 roku przez władze Irackiego Kurdystanu referendum niepodległościowego skłoniło władze w Bagdadzie do przeprowadzenia w październiku 2017 roku akcji wojskowej. Peszmergowie zmuszeni zostali do opuszczenia między innymi okolic Kirkuku. Przy tym istotną rolę odegrały tu turkmeńskie formacje szyickie Al-Haszd asz-Szabi.

Peszmergowie czują się zdradzeni przez Amerykanów

Od tamtej pory okolice Kirkuku znajdują się pod kontrolą bojowników turkmeńskich. W samym mieście Turkmeni także mają sporo do powiedzenia, a wręcz można odnieść wrażenie, iż ich głos znaczy tam najwięcej. Ich pozycję przez długi czas osłabiały wewnętrzne podziały, które to jednak z czasem zaczęły tracić na znaczeniu…

Śmierć w amerykańskim nalocie irańskiego generała Kasema Sulejmaniego, a następnie bliska współpraca wojskowa Turcji i Azerbejdżanu, zwieńczona spektakularnym zwycięstwem armii azerbejdżańskiej w Górskim Karabachu, sprawiły, iż dowódcy turkmeńskich formacji funkcjonujących w ramach Al-Haszd asz-Szabi coraz rzadziej spoglądają w stronę Teheranu, a coraz częściej w stronę Ankary. Doszło też do szeregu spotkań przywódców Irackiego Frontu Turkmeńskiego oraz liderów turkmeńskich formacji szyickich, których efektem jest zacieśniająca się współpraca między nimi.

istotną rolę odgrywa w tym wszystkim państwo tureckie… W sytuacji gdy USA sukcesywnie zmniejsza swoją obecność w Iraku, ich rolę stopniowo przejmuje właśnie Turcja. Do Bagdadu udała się przedwczoraj turecka misja wojskowa, z generałem brygady na czele, która ma się zająć szkoleniem irackich wojsk.

Turcja od szeregu lat prowadzi operacje wojskowe w północnym Iraku, rozmieszczając tam swoje wojska, których zadaniem jest zwalczanie partyzantki Partii Pracujących Kurdystanu, która na tamtym terenie ma swoje bazy wypadowe. Z każdym rokiem działania Turcji zyskują na intensywności, tak że obecnie posiada ona tam już kilkadziesiąt baz wojskowych.

Niemal każdego dnia jednostki tureckie, przy wsparciu artylerii i lotnictwa, przeprowadzają operacje bojowe przeciw bojownikom kurdyjskim. Spore fragmenty Irackiego Kurdystanu znajdują się obecnie pod kontrolą wojsk tureckich.

Ale przejdźmy do kwestii Iranu…

W północno zachodnim Iranie mieszka obecnie o co najmniej jedną trzecią więcej Turków (Azerów) niż w dawnej rosyjskiej / sowieckiej części Azerbejdżanu, która to stała się niepodległym państwem w wyniku rozpadu ZSRR. Dodajmy, że Południowy Azerbejdżan to jeden z najgęściej zaludnionych regionów Iranu, obejmuje on przede wszystkim ostany: Azerbejdżan Wschodni, Azerbejdżan Zachodni, Ərdəbil i Zəncan. W tych czterech ostanach Azerowie stanowią gros ludności, ale także w kilku innych ostanach, leżących dalej na południe, są oni licznie reprezentowani, niewiele ustępując liczebnie Persom (według źródeł tureckich, w ostanach Həmədan i Qəzvin nawet przeważają).

Co więcej – o czym pisałem już w październiku 2020 roku – gdy spojrzymy na mapę, to widzimy, że Turcja i stanowiąca integralną część Republiki Azerbejdżanu Nachiczewańska Republika Autonomiczna nie mają połączenia z Azerbejdżanem oraz tureckimi państwami Azji Środkowej, powstałymi po rozpadzie ZSRR. Uznałem więc, iż może po stronie tureckiej pojawić się pokusa, by takie połączenie wywalczyć kosztem Iranu, zwłaszcza że chodzi o terytoria zamieszkałe przez Azerów, uznawanych w Turcji po prostu za Turków.

Azerowie nie są zresztą jedynymi Turkami zamieszkującymi Iran – po drugiej stronie Morza Kaspijskiego, wzdłuż granicy z Turkmenistanem, występuje zwarte osadnictwo Turkmenów, którzy gdzieniegdzie stanowią tam większość ludności. Z kolei nieco dalej na południe, w niewielkiej odległości od Zatoki Perskiej, żyją Kaszkajowie, stanowiący odłam Azerów, przy czym – jak sami twierdzą – mieli oni zostać tam osiedleni przez szacha Isma’ila I w XVI wieku.

„Jesteśmy potomkami Plemienia Ağqoyunlular, znanego z tego, że było jedynym plemieniem w historii zdolnym do pokonania Timura. Przez wieki mieszkaliśmy na ziemiach otaczających Erdebil, ale w pierwszej połowie XVI wieku osiedliliśmy się w południowej Persji, Szah Isma’il poprosił naszych wojowników o obronę tej części kraju przed wtargnięciami Portugalczyków” – opowiadają o sobie Kaszkajowie.

Ta sama mapa w większej rozdzielczości:

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/f/f3/Ethnicities_and_religions_in_Iran.png

Dodajmy dla porządku, że według źródeł tureckich liczba Turków w Iranie jest znacząco większa, aniżeli wskazuje powyższa mapa…

Tymczasem pod koniec października 2020 roku minister obrony Turcji Hulusi Akar odwiedził tureckie kraje Azji Środkowej i podpisał umowy o współpracy wojskowo-technicznej z Uzbekistanem i Kazachstanem. Dokumenty te zakładają współpracę w szkoleniu żołnierzy, wspólne ćwiczenia, a także tranzyt sprzętu wojskowego poprzez przestrzeń powietrzną. Poruszono także kwestie opieki medycznej i współpracy w zakresie badań naukowo-technicznych. Ale tu znów wracamy do kwestii braku bezpośredniego połącznia pomiędzy Turcją i postsowieckimi krajami tureckimi, a więc do tematu Południowego Azerbejdżanu…

A tam wojna w Górskim Karabachu wywoływała żywe reakcje. Czy więc należało spodziewać się „efektu domina”? Kwestię tę poruszałem kilkakrotnie, między innymi w artykule z 19 października 2020 roku:

Czy Turcy rzucą wyzwanie Iranowi?

Podczas Parady Zwycięstwa w Baku, która miała miejsce 10 grudnia 2020 roku i którą przyjmowali prezydenci Turcji i Azerbejdżanu, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan przywołał w swoim przemówieniu słowa pieśni „Araks”, która nawiązuje do podziału Azerbejdżanu. Jak zauważyli komentatorzy, tego dnia właśnie upłynęła rocznica upadku w 1946 roku Autonomicznej Republiki Południowego Azerbejdżanu, zlikwidowanej przez wojska irańskie i wcielonej do Iranu.

Słowa te odczytano jednoznacznie jako zgłoszenie roszczeń terytorialnych. Erdogan w jednej chwili dla Iranu stał się wrogiem numer jeden. Irańska prasa, irańscy politycy… – dosłownie wszyscy prześcigali się w potępianiu prezydenta Turcji. Równocześnie irańscy Turcy zaczęli masowo demonstrować swe poparcie dla idei odłączenia Południowego Azerbejdżanu od Iranu…

Temat Południowego Azerbejdżanu został wywołany i raczej nie zostanie prędko zamieciony pod dywan

Wielu polityków i działaczy z Południowego Azerbejdżanu uznało, że oto nadchodzi moment, by rzucić wyzwanie władzom w Teheranie…

„Przesłanie od TRT do Iranu: Twój czas się skończył. Nie jest obowiązkiem Iranu oddanie Południowego Azerbejdżanu, ale my go odbierzemy i wyzwolimy spod okupacji. Wywiesimy tam tureckie flagi” – napisał 14 grudnia na twitterze Elyar Makuyi, wiceprzewodniczący Ruchu Przebudzenia Południowego Azerbejdżanu (GAMOH), dołączając fragment filmu tureckiej telewizji TRR.

Wojciech Kempa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!