Felietony

Zbawienne rady i przestrogi mecenasa Romana Giertycha

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Wprawdzie doświadczamy wielu niegododności, a nawet przykrości z powodu ochrony, jaką rząd roztoczył nad nami pod pretekstem zbrodniczego koronawirusa i to są plusy ujemne całej tej sytuacji, która jednak ma również swoje plusy dodatnie, w postaci radości, a przynajmniej rozrywki, jakiej dostarczają nam nie tylko Umiłowani Przywódcy, ale nawet ich sympatycy w rodzaju pana mecenasa Romana Giertycha. Nie mogę powstrzymać się przed zacytowaniem w związku z tym wiersza Juliana Tuwima, poświęconego właśnie adwokatom: “Ci nigdy nie oszaleją. Świat się będzie już walił, wąż ognia równik oplecie i kontynenty zapali, a oni, ironiści, mędrkowie wykrętów chytrych, wyciągną z teczki paragraf i rozprostują na wytrych. I jak clown na arenie otworzą dzwi tekturowe, przejdą na drugą stronę i dumnie podniosą głowę. Voila!” Czy jednak “mędrkowie wykrętów chytrych” rzeczywiście są immunizowani przed szaleństwem? To wcale nie jest takie pewne i być może nie tylko nie są immunizowani na szaleństwo, ale nawet na zniewagi. Z sądowych praktyk studenckich pamiętam scenę, jak podczas rozprawy rozwodowej pozwany twierdził, że z powodu sekutnicy żony dostał raka i doktorzy wycięli mu jedno płuco. Pełnomocnik żony jakoś ironicznie to skomentował, na co tamten, w najwyższym stopniu oburzony, zaczął się rozbierać; zdjął marynarkę, zdarł koszulę i pokazał długą bliznę na plecach z okrzykiem: “patrz, ty łgarzu!”

Czy zatem pan mecenas Roman Giertych jest uodporniony na szaleństwo, czy nie jest? Z jednej strony sprawia wrażenie odpornego, bo prowadzi przecież kancelarię, z której usług – bywało – korzystał nawet sam książę-małżonek, kiedy bywał pozywany za różne zniewagi – ale sprawy zawsze wygrywał. Przypominam sobie taki jeden proces z powództwa Jana Kobylańskiego, którego książę-małżonek nazwał “typem spod ciemnej gwiazdy”. Niezawisły sąd chyba był trochę zakłopotany, ale “powinność swej służby zrozumiał”, bo księcia-małżonka uznał za niewinnego. Jakich argumentów użył pełnomocnik księcia-małżonka? Tego nawet nie śmiem się domyślać. Pamiętam tylko, że z logiką niewiele miały one wspólnego, zatem ich przekonywująca siła musiała wypływać z jakiegoś całkiem odmiennego źródła. Żeby z takich źródeł czerpać, trzeba być człowiekiem twardo stąpającym po ziemi, co oczywiście nie ma nic wspólnego z jakimikolwiek znamionami szaleństwa. Z drugiej jednak strony pan mecenas Giertych podskakiwał podczas demonstracji zwołanych gwoli “obrony demokracji” przez KOD, czy może Obywateli SB, to znaczy pardon; jakich tam znowu “obywateli SB”, kiedy to nie są żadni “obywatele SB”, tylko oczywiście “Obywatele RP”? Tak czy owak, to podskakiwanie skłaniało do podejrzeń, czy z panem mecenasem Giertychem aby na pewno wszystko jest w porządku tym bardziej, że proces jego przechodzenia na jasną stronę Mocy wcale nie jest łatwy, a przede wszystkim – skuteczny. Będąc wicerpremierem i ministrem edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego bywał obiektem wrogich demonstracji, podczas których podburzeni przez starszych i mądrzejszych licealiści wykrzykiwali: “Giertych do wora, wór do jeziora” – co wprawdzie nie było nawoływaniem do mordu rytualnego, niemniej dowodziło wielkiej niechęci. Wydaje mi się, że ta niechęć, a przynajmniej nieufność do autentyczności nawrócenia pana mecenasa Giertycha na jasną stronę Mocy, utrzymuje się do dnia dzisiejszego, co skłania go do dostarczania coraz to nowych dowodów dobrej woli. Pod tym względem jego sytuacja przypomina położenie polityka rosyjskiego narodowości prawniczej (“matka Rosjanka, ojciec prawnik”) Włodzimierza Żyrynowskiego. Musi on pić więcej wódki niż zwyczajny Rosjanin i robić wiele innych rzeczy, których zwyczajny Rosjanin robić nie musi, bo i bez tego jest Rosjaninem na tej samej zasadzie, według której czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty.

Toteż kiedy, zainicjowana w marcu 2017 roku przez Naszą Złotą Panią walka o praworządność w naszym bantustanie, weszła w decydującą fazę, pan mecenas Giertych szalenie się zaktywizował. Udzielił mianowicie zbawiennej rady nieprzejednanej opozycji, by w razie zwycięstwa w wyborach prezydenckich Andrzeja Dudy, viribus unitis złożyła do niezawisłego Sądu Najwyższego wniosek o uznanie tego wyboru za nieważny, a gdyby wygrał ktokolwiek inny – o uznanie tego wyboru za ważny. Domyślam się, że na podstawie tego samego stanu faktycznego i tych samych argumentów, które w tej sytuacji z logiką wiele wspólnego mieć nie mogą, a jeśli przekonałyby niezawisły Sąd Najwyższy – czego pan mecenas Giertych najwyraźniej musi być pewien – to z jakiegoś całkiem innego powodu, którego na wszelki wypadek wolę się nie domyślać. Niezależnie jednak od tergo, czy domyślałbym się, czy nie, to taka sytuacja pozwala nam lepiej zrozumieć, na czym tak naprawdę polega sławna niezawisłość sędziowska, przynajmniej w Sądzie Najwyższym. Czy sędziowie tego Sądu życzyliby sobie publicznego ujawniania takich wstydliwych zakątków niezawisłości – tego nie jestem pewien, ale skoro pan mecenas Giertych, który przecież o niezawisłości sędziowskiej też coś tam musi wiedzieć, zdecydował się na taką szczerość, to pewnie uznał, że tak trzeba. Podobne rozumowanie możemy wyczytać u Voltaire`a, że “kiedy Padyszachowi wiozą zboże, kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku”.

Ale na tym nie koniec, bo w dniach ostatnich (najwyraźniej muszą nadchodzić zapowiadane “dni ostatnie”), pan mecenas Giertych szczerość swoją posunął jeszcze dalej, ostrzegając policjantów, wojskowych i innych funkcjonariuszy publicznych, że jeśli nie wykorzystają ostatniej okazji by przeciwstawić się dyktaturze Jarosława Kaczyńskiego, to odpowiedzą za to “wieloletnim więzieniem”. Pan mecenas Giertych taktownie powstrzymuje się przed informowaniem nas, kto będzie tych policjantów i wojskowych na “wieloletnie więzienie” skazywał, ale możemy się domyślić, że niezawisłe sądy, które przecież aż przebierają nogami, by pokazać Naszej Złotej Pani, że może na nich polegać – ani przed wyjaśnianiem, w jakich to więzieniach ci policjanci, wojskowi i inni funkcjonariusze publiczni będą te swoje wieloletnie wyroki odsiadywać. W istniejących więzieniach się nie pomieszczą, chyba, żeby Nasza Złota Pani nakazała niezawisłym sędziom opróżnić więzienia z “elementów socjalnie bliskich”, czyli kryminalistów, albo zdecydowała się na uruchomienie chwilowo nieczynnych obozów koncentracyjnych, w których istniejąca infrastruktura tylko się marnuje. To nie są może dobre wiadomości, ale – po pierwsze – demokracja ma swoją cenę, po drugie – lepsze złe wiadomości, niż żadne, a po trzecie, że pan mecenas Giertych podzielił się z nami wiedzą, której istnienia nawet byśmy się nie domyślali. I co byśmy bez niego zrobili?

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!