Felietony

W komunistycznym piekle

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Pomimo prawnego zakazu kultywowania komunizmu w Polsce, sympatyków tej morderczej ideologii jest całe mnóstwo, a symbole towarzyszące Armii Czerwonej, niosącej mord, gwałty i grabież jawnie goszczą na naszych ulicach. Dlatego niezbędne jest przybliżanie prawdziwego oblicza tego zbrodniczego systemu, którego ofiarami padali nasi rodacy.

Józef Bazylewicz (ur. 1907) za swoją postawę wobec Sowietów, będąc „niepewnym elementem” został zesłany w głąb Związku Sowieckiego. W czasie pobytu w obozie zmuszony był do morderczej pracy, o której pisał:

(…) W tym przejściowym obozie, przez 6 tygodni, po 12 godzin dziennie, rozładowywaliśmy statki rzeczne. Była to b.ciężka praca. Ze statków, pod górę, rozmokłym zboczem, pod karabinami, nosiliśmy podkłady, namioty, kotły, sprzęt różnego rodzaju do budowy kolei, worki, skrzynie z artykułami żywnościowymi. W ciągu 6 tygodni doszczętnie zniszczyliśmy naszą odzież, w której nas aresztowali w kraju. Buty wiązaliśmy sznurkami, a spodnie łataliśmy szmatami[1].

W dalszej części swojej pracy w obozie Polscy więźniowie zostali zmuszeni, aby ściągnąć po zamarzniętej rzece Usa sanki z załadowanymi materiałami na odległości przeszło 300 kilometrów. Jak wspominał Józef Bazylewicz:

(…) chociaż byliśmy lekko ubrani, jak na 30 stopni C. mrozu, pływaliśmy w pocie. Po każdej godzinie kolumna stawała na 10-minutowy wypoczynek. Łomami przebijaliśmy lód i w pozycji leżącej piliśmy lodowatą wodę,po której na naszym ciele pot zamieniał się w cieniutki lód (…) Ciągnęliśmy sanki w stanie podgorączkowym, myśląc z przerażeniem o tym, czy dojdziemy do wyznaczonego celu, nam nieznanego. Pragnienie picia potęgował suchy prowiant, wydawany każdego dnia. Po zjedzeniu stęchłych 400 gramów sucharów i garści „kamsy”, b. słonych maleńkich suszonych rybek, trudno było ugasić pragnienie (…) Często podczas pochodu, kolumna na chwilę zatrzymywała się, gdy ktoś upadł z wyczerpania. Żołnierze próbowali wyczerpanego podnieść wpierw szturchaniem kolbami i przekleństwami, a następnie puszczali na nieszczęśliwego psa, ogromnego wilczura, który rwał odzież na leżącym[2].

Magdalena Dubanowiczowa pochodząca z powiatu Brody (województwo tarnopolskie w Małopolsce Wschodniej) opisując moment wywiezienia przez NKWD zapisała:

(…) o 11 godzinie zadzwonili do mieszkania i tuż za kucharką weszło do naszej sypialni trzech mundurowych enkawudzistów i cywilny lwowski Żyd.

Ze spisu wyczytali nazwisko męża, moje i matki, spytali też czy mieszka z nami mój szwagier. Był on w niewoli w Starobielsku. Kazali nam się ubrać, gdyż pojedziemy do „drugoj obłasti”. (…) NKWD rozpoczęli rewizję mieszkania. Przed bramą domu i od strony ogrodu postawili pod oknami uzbrojonych żołnierzy[3]. Odnosząc się do warunków, w jakich podróżowali na miejsce zesłania Polka zapisała:

(…) Pewnego dnia po ogólnej naradzie powzięliśmy bohaterskie postanowienie poświęcenia części przydziału wody, by wymyć okolice dziury w podłodze wagonu. Wtedy strażnicy wpadli z wrzaskiem do wnętrza, by nas skarcić za marnowanie wody, którą ujrzeli płynącą z owej dziury. Usłyszeli słowa „kulturno” wypowiedziane przez Edwarda w najwyższym oburzeniu – do nich właśnie. Zamilkli zawstydzeni, gdy im powiedział co myśli o takiej kulturze i higienie (…) Wśród zapasów mieliśmy dwie surowe kury (…) Musiałam w końcu zapowiedzieć towarzyszom, że o ile kur nie zjedzą dziś na surowo -to je wyrzucę przez okno… i zjedliśmy je, pokrojone na drobne kawałeczki. Były wilgotne i chłodne[4].

Krzysztof Żabierek

Osoby, które przeżyły to komunistyczne piekło przekazywały swoje relacje jako swoiste ostrzeżenie dla nas, abyśmy nie dali się oszukać słowom towarzyszącym propagandzie komunizmu, lecz zaczęli zwracać uwagę na czyny.

[1]J. Bazylewicz, Z niewoli do wolności, Londyn 1987,  s. 18.

[2]Tamże, s. 18-19.

[3]M.Dubanowiczowa, Na mongolskich bezdrożach, Londyn 1974, s. 8.

[4]Tamże, s. 18.

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!