Polska Wiadomości

Ukraińska mafia reprywatyzacyjna dokonuje V rozbioru Polski

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie oszustwa na ogromną skalę w sprawie reprywatyzacji państwowych lasów na rzecz Łemków i Ukraińców. Państwo straciło już wielomilionowy majątek, a roszczenia sięgają miliardów złotych. Sprawę opisał portal onet.pl.

Ukraińska mafia reprywatyzacyjna dokonuje V rozbioru Polski. W 1947 roku władze komunistyczne przeprowadziły “Akcję Wisła”, w ramach której, w celu rozbicia podziemia OUN/UPA, przesiedlono na tzw. ziemie odzyskane kilkaset tysiecy Łemków i Ukraińców. Akcja “Wisła” była po 1989 roku wielokrotnie potępiana przez najważniejsze osoby w polskim państwie, a także przez sejm i senat.

Wysiedleni otrzymywali na zachodzie mienie o wartości odpowiadającej temu, co im odebrano. Zwykle zdarzało się jednak, że otrzymywali gospdoarstwa i pola o znacznie większej wartości. W ten sposób Ukraińcy, którzy w Bieszczadach żyli w kurnych chatach i uprawiali żyto na pochyłych polach, przymierając głodem, nagle trafili do murowanych domów wyposażonych w elergię elektryczną i obrabiali znacznie lepszą dla potrzeb rolnictwa ziemię. W świetle dzisiejszych standardów można by mówić o wywłaszczeniu za odszkodowaniem.

Od lat 50. XX wieku niewielka część przesiedlonych – kilka tys. osób – powróciła w rodzinne strony. Wracający dostawali wtedy zazwyczaj zwrot części odebranego im kilkanaście lat wcześniej gospodarstwa lub inną ziemię należącą do państwa. Niekiedy dodatkową rekompensatę.

Wraz ze zmianą ustroju w Polsce zaczęto coraz więcej mówić o reprywatyzacji i zadośćuczynieniu dawnym “krzywdom”. Zainteresowali się tym także Łemkowie, których przesiedlono, i ich potomkowie. Niektórzy stwierdzili: skoro współczesne polskie państwo uważa, że nas skrzywdzono kilkadziesiąt lat temu, odbierając nam majątek, dlaczego by tego majątku dziś nie odzyskać?

–Do 2009 r. było kilka, może kilkanaście spraw. Od 2009 r. rozpoczęła się lawina. Wniosek za wnioskiem. Pojawiły się całe kancelarie prawne wyspecjalizowane w zagadnieniu lasów łemkowskich – powiedział Onetowi jeden z leśników z Małopolski.

–Standardowa praktyka. Gdy ktoś przetarł szlaki, inni postanowili skorzystać z tej ścieżki. I tak jak na początku często o zwroty ubiegają się osoby prawdziwie poszkodowane, tak później, w tej lawinie, już nikt nie kontroluje tego, komu się cokolwiek należy, a komu nie – komentuje prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku i była rzeczniczka praw obywatelskich. Powstał nawet założony przez jedną z kancelarii prawnych blog – zwrotlasu.pl.

W 2022 r. jego twórcy informowali, że udało im się odzyskać ok. 460 hektarów nieruchomości leśnych i 1,2 mln zł odszkodowań. A spraw w toku było co niemiara – ok. 1000. A mówimy przecież o jednej kancelarii z niespełna 30-tys. Gorlic.

–W sprawie lasów łemkowskich działa standardowy mechanizm reprywatyzacyjny. Pojawia się cały biznes prawniczy skupiony wokół reprywatyzacji. Ten biznes wie, jak należy działać i jakie są słabości systemu. A tych słabości jest przecież bez liku. Tak było przy reprywatyzacji warszawskiej, tak jest przy lasach łemkowskich – wskazuje prof. Ewa Łętowska. Jej zdaniem mogą istnieć przypadki, gdy rzeczywiście należałoby coś komuś oddać, zadośćuczynić krzywdom.w.

W Małopolskim Urzędzie Wojewódzkim od co najmniej 2009 rku funkcjonować zaczęła bardzo korzystna dla ubiegających się o zwroty interpretacja. W zasadzie masowo, szybko i bezproblemowo z punktu widzenia uprawnionych stwierdzano nieważność orzeczeń nacjonalizacyjnych. A to otwierało drogę do przekazywania państwowych lasów osobom prywatnym. Zazwyczaj nie tym, których wysiedlono przed kilkudziesięcioma laty, tylko ich dzieciom, wnukom, a niekiedy dalszym krewnym.

Wojewoda małopolski stwierdzał bowiem tak: w decyzjach prezydiów powiatowych rad narodowych określano tylko ogólną powierzchnię przejmowanych gruntów w danej miejscowości, bez opisu konkretnych działek. Dokonywano zatem – zdaniem wojewody – wywłaszczeń w sposób niezgodny z przepisami, bo przecież nie określano dokładnie przedmiotu przejęcia od danej osoby.

W efekcie cała decyzja powinna wylądować w koszu. Druga instancja, czyli Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi uważał często inaczej. Przyznawał, że być może komunistyczne organy Polski Ludowej popełniały błędy. Ale nie można zapominać o tym, że przecież w orzeczeniach rad narodowych wskazywano imiona i nazwiska osób, których decyzje dotyczyły. Dało się więc choćby po tym zidentyfikować konkretną nieruchomość.

Jeśli zaś wojewoda uważał, że się nie da, na jakiej niby podstawie uznawał domagającego się stwierdzenia nieważności decyzji za uprawnionego? Na tej zasadzie, w ocenie ministra, można by przecież wydać nieruchomość przypadkowej osobie.

Co więcej, z czasem minister zaczął dostrzegać też to, że “otrzymanie przez wywłaszczonych nieruchomości w nowym miejscu osiedlenia niwelowało negatywne skutki wynikające z ewentualnych naruszeń”. I państwo polskie w XXI wieku nie może – w ocenie ministra – po prostu zwracać nieruchomości przejętych kilkadziesiąt lat temu, nie biorąc pod uwagę tego, że to samo państwo dało ubiegającym się o zwrot (lub ich przodkom) inne nieruchomości.

–Przykładanie dzisiejszych wyśrubowanych standardów administracyjnych do działań polskiego państwa z lat 40. i 50. XX wieku zawsze skończy się stwierdzeniem błędów popełnionych przed laty. Pytanie brzmi, jak długo jeszcze Polska ma ponosić tego konsekwencje. I czy w ogóle powinna – uważa prof. Mariusz Bidziński, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS i partner w kancelarii Chmaj i Partnerzy. Jego zdaniem organy państwa muszą brać pod uwagę przyznane mienie zamienne. W przeciwnym razie ktoś może uzyskać kilka razy rekompensatę za to samo.

–To jedna z największych afer w ostatnich kilkudziesięciu latach. Ogromny majątek i nasze wspólne dobro: państwowe lasy. Kłopot w tym, że sprawa jest bardzo skomplikowana, więc media nie chciały jej nagłośnić. Nie zależy też na tym żadnemu obozowi politycznemu – mówił dla Onetu jeden z leśników z Małopolski.

– Reprywatyzacja nieruchomości po akcji “Wisła” to przede wszystkim procedura administracyjna. W niej, co do zasady, nie sprawdza się, czy ktoś otrzymał mienie zamienne, odszkodowanie, tylko “bada się” starą decyzję. Skutek jest taki, że badanie wychodziło niekorzystnie dla państwa, a wojewoda nie dostrzegał potrzeby ani obowiązku sprawdzenia, czy przypadkiem nie oddajemy jako państwo kilka razy za to samo – wskazuje z koei Łętowska.

Podobny wniosek znajduje się w dokumentach Lasów Państwowych, do których dotarli redaktorzy Onetu. W jednym z pism, które leśnicy przekazywali najważniejszym urzędnikom w państwie, wskazano, że narodził się patologiczny mechanizm, w którym za jedno wywłaszczenie przyznawano aż trzy rekompensaty.

Pierwszą było mienie zamienne na Ziemiach Odzyskanych. Drugą – zwrot części gospodarstwa i ekwiwalent dla tych, którzy powrócili na swą ojcowiznę. Trzecia rekompensata to skutek decyzji wojewody stwierdzającej nieważność starego orzeczenia. W jej efekcie trzeba oddawać państwowe lasy.

“To piąty rozbiór Polski” – takiego hasła używały Lasy Państwowe, za czwarty rozbiór uznając powojenny kształt Rzeczypospolitej. Kłopotu by nie było, gdyby wojewoda małopolski wydawał negatywne dla Skarbu Państwa decyzje, ale wskutek odwołań państwowych organów, w tym leśników, byłyby one zmieniane. Szybko jednak na wysokim szczeblu urzędniczym powstała narracja, że trzeba nieruchomości oddawać i nie robić problemu Łemkom i Ukraińcom.

W 2014 r. Janusz Zaleski, wiceminister środowiska w piśmie do Adama Wasiaka, dyrektora generalnego Lasów Państwowych zniechęcał leśników do walki o grunty i wskazał, że należy dążyć do zawierania ugód. Należy też nie wszczynać postępowań w trybach nadzwyczajnych Kodeksu postępowania administracyjnego i nie kierować skarg do wojewódzkich sądów administracyjnych.

“Zaskarżanie wszelkich zapadłych w postępowaniach administracyjnych czy cywilnych orzeczeń nie świadczy jednoznacznie o dbałości o interes Skarbu Państwa” – wskazał wiceminister Zaleski. Bo – jak wyjaśniał – powoduje to generowanie dodatkowych kosztów. A w ocenie wiceministra szanse na wygraną były niewielkie. Dziś już wiadomo, że to nieprawda.

– To nas zupełnie zaskoczyło. Staliśmy się w zasadzie bezbronni, tym bardziej że kopia tego pisma została skierowana do organizacji Łemków – opowiada jeden z leśników.

Problem zaczął się ponad 20 lat temu. Z każdym kolejnym rokiem się pogłębiał. Jesteśmy w posiadaniu szeregu dokumentów, z których wynika, że w 2017 r. nieuznawanie właściwego terytorialnie nadleśnictwa za stronę było już normą.

Co oznaczało nieuznawanie Lasów Państwowych za stronę postępowania? Ano to, że leśnicy nawet nie wiedzieli o trwających postępowaniach. Nie mogli odwoływać się od niekorzystnych dla Skarbu Państwa decyzji. Zazwyczaj o konkretnej sprawie dowiadywali się z pozwu o uzgodnienie treści księgi wieczystej. Innymi słowy: gdy już decyzja wywłaszczeniowa upadła (stwierdzono jej nieważność) i pozostawało jedynie załatwienie formalności, aby przejąć kawałek lasu.

Lasy Państwowe od początku kwietnia do końca maja 2020 roku w samych tylko Gorlicach zostały wezwane do wydania ponad 3100 hektarów o szacunkowej wartości 190 mln zł. Składały się na to 254 sprawy, w tym 121 od obywateli ukraińskich. Dla jasności: Lasy gruntów nie wydały. Sprawy toczą się w sądach.

W listopadzie 2019 roku na antenie łemkowskiego radia lem.fm radca prawny Paweł Sokół wskazywał, że “w ciągu ostatnich dwóch lat można zaobserwować duży wzrost zainteresowania ludności z Ukrainy, teraz już narodowości ukraińskiej, która podjęła działania, aby doprowadzić do zwrotu mienia bądź uzyskania jakiegoś odszkodowania”.

“W tej chwili to już jest pewnie około kilkuset klientów, rodzin z Ukrainy, które ten trud podjęły” – wskazał mec. Sokół.

Dalej zaś wyliczał, że jego kancelaria ma już około 1000 spraw, z czego nawet 200 zakończyło się już pozytywnie. W efekcie ludzie odzyskali 500-600 hektarów nieruchomości leśnych.

Z wyliczeń Lasów Państwowych wynika, że wartość gruntów z powiatu gorlickiego, których dotyczy ryzyko zwrotów, przekracza 500 mln zł. Jaka jest wartość przekazanych lub “zagrożonych” przekazaniem gruntów w całym województwie? Nie wiadomo. Nikt tego nie liczy. Nieoficjalnie mówi się o kwocie przekraczającej miliard zł.

–Niedopuszczalna jest sytuacja, w której w niejasnych okolicznościach polskie państwo traci publiczny majątek, a urzędnicy, którzy powinni go chronić, nie robią tego – uważa Barbara Bartuś z PiS.

Po jednym z pism Barbary Bartuś prokuratura wszczęła postępowanie wyjaśniające. Dziś rozrosło się ono do monstrualnych rozmiarów. W Prokuraturze Krajowej powołano specjalny zespół prokuratorski ds. lasów łemkowskich. Zespół śledczych pracuje też w Prokuraturze Okręgowej w Sosnowcu.

Prokuratorzy zarejestrowali już blisko 900 spraw administracyjnych i cywilnych, które ich interesują. Zgłaszają swój udział w toczących się postępowaniach, wnoszą sprzeciwy od ostatecznych decyzji wojewody. Ponadto śledczy w Sosnowcu analizują, czy postawić komuś zarzuty karne w tej sprawie.

–Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu prowadzi śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków służbowych przez funkcjonariuszy publicznych w zakresie postępowań związanych z rozpoznaniem w latach 2009-2020 w Krakowie, Nowym Sączu i Gorlicach wniosków dotyczących zwrotu nieruchomości ziemskich pozostałych po osobach przesiedlonych do ZSRR oraz na Ziemie Odzyskane – przekazał WP Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Krajowej.

–Badane są ewentualne powiązania pomiędzy uczestnikami spraw o zwrot nieruchomości, badana jest wiarygodność dokumentów przedkładanych w toku postępowań administracyjnych oraz zachowania, co do których istnieje podejrzenie, że miały charakter korupcyjny. W śledztwie analizowanych jest kilkaset spraw administracyjnych – dodał. Więcej nie ujawnił, ze względu na “dobro postępowania przygotowawczego”.

Z nieoficjalnych informacji uzyskanych przez Onet wynika, że śledczych szczególnie interesuje, dlaczego wojewoda małopolski nie uznawał przedstawicieli Lasów Państwowych za stronę postępowania w sprawach, w których chodziło o zwrot kawałka lasu.

Czy zatem zarzuty może usłyszeć m.in. Piotr Ćwik, obecny minister w Kancelarii Prezydenta RP, który odpowiadał za pracę urzędu?

–Taki wniosek jest przedwczesny. Sprawdzane jest to, kto faktycznie odpowiadał za stworzenie wadliwej procedury zwrotowej – przekazał nam jeden z prokuratorów znających kulisy śledztwa. Jak dodał, nic nie wskazuje na to, by Piotr Ćwik celowo podejmował jakiekolwiek nielegalne działania.

Sebastian Kaleta, wiceminister sprawiedliwości i przewodniczący komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji warszawskich nieruchomości, przyznaje, że dostrzega wspólne elementy pomiędzy reprywatyzacją warszawską a leśną w Małopolsce.

–W obu przypadkach skala roszczeń była gigantyczna. W wypadku Warszawy obnażono już szereg nieprawidłowości. W sprawie tzw. lasów łemkowskich wydaje się, że widać już, iż dochodziło do nieprawidłowości. Dlatego sprawa musi być do spodu wyjaśniona przez prokuraturę, a w razie ustalenia faktu popełniania przestępstw osoby odpowiedzialne za ten proceder winny podlegać odpowiedzialności karnej – wskazuje.

Kaleta twierdzi, że wspólnym staraniem Barbary Bartuś i Ministerstwa Sprawiedliwości udało się zatrzymać potok nowych roszczeń.

– Od września 2021 r. obowiązuje nowelizacja Kodeksu postępowania administracyjnego, która uniemożliwia stwierdzenie nieważności decyzji wydanej kilkadziesiąt lat temu – podkreśla wiceminister.

Barbara Bartuś zaś dopowiada, że w mediach ustawa ta była przedstawiana jako dotycząca gruntów warszawskich. Podczas gdy – jak nam tłumaczy – w inicjatywie ustawodawczej w istotnej mierze chodziło właśnie o zatrzymanie procederu dzikiej reprywatyzacji państwowych lasów na terenie powiatu gorlickiego.

Możliwe jest też zastosowanie przepisów z 2021 r. do części niezakończonych jeszcze spraw – nowelizacja objęła bowiem nie tylko postępowania przyszłe, lecz także te trwające. Ale tylko niektóre.

NASZ KOMENTARZ: Bezczelni Ukraińcy, którzy domagają się zwrotu pól i lasów w Beskidach i Bieszczadach, powinni najpierw oddać na skarb państwa majątek, który uzyskali w 1947 roku na Ziemaich Odzyskanych. Skoro tak zależyi m na “ojcowiznie”, nie powinno być z ym chyba żadnego problemu.

Polecamy również: Portugalia likwiduje katolicki symbol na herbie państwowym

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!