19 lipca w Centrum Sztuki Współczesnej Jermiłowa w Charkowie, odbył się wykład „historyka” i oficera 2. Korpusu Gwardii Narodowej, Wachtanga Kipianiego na temat Rzezi Wołyńskiej z 1943 roku. Banderowski propagandysta tłumaczył zebranym, że nie było żadnego ludobójstwa, ale bratobójcze walki, sprowokowane rzekomo przez Armię Krajową oraz… Polaków z kolaboracyjnych batalionów Schutzmannschaft.
Ukraińcy relatywizowali Rzeź Wołyńską podczas wydarzenia w Charkowie. Już w zaproszeniu na wydarzenie, można było przeczytać, że nie było żadnego ludobójstwa, a wzajemna czystka etniczna, zupełnie jakby polskie kobiety i dzieci walczyły na równorzędnym poziomie z ukraińskimi bojówkarzami.
„Tragedia wołyńska była wzajemną czystką etniczną zwaśnionej ludności polskiej i ukraińskiej przeprowadzoną przez Ukraińską Powstańczą Armię podporządkowaną OUN (b), jednostki wojskowe OUN (m), spontaniczne formacje półprzestępcze, takie jak sokirnicy i zielnicy, a także Polską Armię Krajową, Bataliony Chłopskie z udziałem polskich batalionów schutzmanowskich (107, 202), partyzantów radzieckich oraz ukraińską i polską ludność cywilną w 1943 r. podczas II wojny światowej na Wołyniu.
Polacy nadal twierdzą, że czystki były wyłącznie jednostronne i nazywają je ludobójstwem, zaprzeczając podobnym działaniom ze strony Polski. Strona ukraińska z kolei postrzega tragedię wołyńską jako zjawisko złożone i kontrowersyjne, w którym dochodziło do wzajemnych czystek etnicznych i ofiar, dlatego nie uznaje jednostronnego zakwalifikowania tych wydarzeń jako ludobójstwa” – czytamy.
Jak widzimy, banderowcy próbują zakłamać historię i tłumaczyć światu, że Polacy rzekomo kłamią, manipulują i przedstawiają się jako ofiary, podczas gdy sami dopuszczali się zbrodni na Wołyniu.
Podczas samego wykładu Wachtanga Kipianiego, padło wiele, co najmniej kontrowersyjnych tez.
– Trzeba powiedzieć jedną rzecz. W komunistycznej Polsce, zwanej PRL, w przeciwieństwie do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, publikacje o zbrodniach „ukraińskich burżuazyjnych nacjonalistów” przeciwko Polakom były możliwe. Oznacza to, że w sowieckiej Polsce można było kupić książkę lub znaleźć badania opisujące złych banderowców lub ukraińskich nacjonalistów. U nas było to niemożliwe. W ukraińskiej literaturze radzieckiej o zbrodniach wobec naszych” braci ” Socjalistycznych Polaków oczywiście nic nie napisano. Ten temat nie był znany większości ludzi.
Więc nikt nie ma pojęcia na ukrainie o tych wydarzeniach. Dopiero zaczęliśmy budowę niezależnego państwa a z Polski już słychać wyrzuty, że jesteśmy odpowiedzialni za to, co było na Wołyniu. I chociaż Polacy zgromadzili dużo materiału, my nic nie wiedzieliśmy, bo nie badaliśmy tego tematu – twierdził Kipiani.
– Do czego to doprowadziło? Kandydatem numer trzy w ostatnich wyborach prezydenckich w Polsce był zdeklarowany faszysta Sławomir Menzen. Głosowało na niego 65 proc. Polaków poniżej 30 roku życia. Wyrosło pokolenie, któremu pokazano komiksy, któremu pokazano film „Wołyń”, i 65% – uważa ukraińców za zbrodniarzy. Po wycofaniu się z wyścigu wyborczego zaproponował dwóm kandydatom na prezydenta podpisanie deklaracji, która dotyczyła także Ukrainy. I już nowo wybrany prezydent Karol Nawrocki poparł ją.
W rzeczywistości w Polsce jest teraz konsensus co do tego, że Ukraińcy są mordercami, więc Ukraińców trzeba złamać, zmusić do pokuty jako naród, który popełnił największą zbrodnię w polskiej historii – kontynuował.

– Nie jesteśmy przeciwko Polsce, ale jesteśmy przeciwni temu, że zostaliśmy zakładnikami ich wewnętrznych fantazji, tragedii, fantomowych bólów. Mówią o tym, że Ukraina nie wejdzie do UE z banderą. A oni z Romanem Dmowskim weszli, z Salazarem Portugalia weszła, z byłymi nazistami-Niemcy… i tak każdy kraj. Wszyscy wchodzą z czymś do UE. I tylko Ukraina z Banderą rzekomo nie wejdzie. Z tym, że Bandera, nie zapominajmy, był obywatelem Rzeczypospolitej Polskiej” – twierdził Kipiani, rzekomo obnażając naszą hipokryzję i zrównując Romana Dmowskiego z hitlerowskim kolaborantem i terrorystą, Stapanem Banderą.
Jest też i pozytywny wątek. Według ukraińskiego pseudohistoryka, Ukraińcy przegrali wojnę informacyjną o sprawę Wołynia, ponieważ nie zainwestowali w historię, nie kręcili filmów, seriali, nie wydawali popularnych książek. Jak stwierdził, w ciągu ostatnich 30 lat na Ukrainie nie nakręcono nawet jednego normalnego filmu o UPA.
– Tę część wojny, wojnę o ludzkie umysły przegrywamy, ponieważ jest to kwestia zasobów. Nie możemy wygrać z Polskim Instytutem Pamięci Narodowej czy z Rosjanami, którzy o absolutnie wszystkim kręcą filmy – – zaznaczył wykładowca, po czym zachęcił zebranych do czytania prac innych pseudohistoryków i banderowskich propagandystów, takich jak Władimir Wiatrowycz.
Polecamy również: Dziewczyna spadła z 6. piętra, uciekając przed nachodźcą-gwałcicielem
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!