Felietony

Polscy artyści w UK w czasie pandemii koronawirusa. Rozmowa z Wiesławem Fałkowskim

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Żadna z osób, która zgodziła się opowiedzieć o swoich działaniach artystycznych podczas koronawirusa, nie jest przypadkowa; Remigiusz Juśkiewicz, Dorota Góczyńska-Bacik, a dziś Wiesław Fałkowski.  Troje przyjaciół, którzy wzajemnie się wspierają i inspirują.

Poeta, autor tekstów piosenek i sztuk teatralnych, fotograf, dziennikarz, bloger – choć człowiek renesansu, to jednak mocno zakotwiczony w obecnej rzeczywistości, której artystycznego przekładu dokonuje w wierszach, felietonach lub zdjęciach, czyniąc to z pewnym dystansem i nutką humoru, ale i w pełni refleksyjnie.

W swoim dorobku ma m.in. autorskie tomiki poetyckie, jest założycielem witryny internetowej “Teatralna Warszawa”,  a także współtwórcą projektu poetycko-muzycznego “Remi & Falko”. Ponadto należy Grupy Artystycznej KaMPe w Londynie oraz współpracuje z Teatrem Katharsis w Dunstable, którego założycielką jest, wspominana już, Dorotka (odc. 2 cyklu), oraz z Magazynem Radia Polonia Montreal – Panorama. W Wielkiej Brytanii osobiście można go spotkać na różnych wieczorach poetycko-muzycznych, natomiast w Internecie w grupie felietomania.pl, gdzie publikuje swoje artykuły – co zresztą czynił przez cały okres lockdownu.

W okresie pandemii na Twoim profilu z pewną regularnością pojawiały się wiersze – nowe, ale też takie kilkuletnie. Czy miały one (lub ich publikacja) jakiś związek z zaistniałą sytuacją?

Wiersze, czy ogólniej mówiąc literatura, powstają niezależnie od stanu epidemiologicznego, politycznego, gospodarczego itd. Tym zajmuje się raczej publicystyka. Nie można jednak powiedzieć, że procesy twórcze, których jesteśmy sprawcami, odbywają się w oderwaniu od rzeczywistości. Nie chcę wypowiadać się za innych, ale impuls wewnętrzny, bagaż doświadczeń, przeżyć i przemyśleń to jest to, co pierwsze popycha mnie do napisania tekstu. Ale równie ważna jest inspiracja otaczającym nas światem i to, co się w nim wyprawia.

Napisałem w ostatnim czasie kilka wierszy, skażonych wirusem, a może raczej smutną zapowiedzią zmian we współczesnym świecie, w społeczeństwach, w małych społecznościach lokalnych. Te zmiany odbywają się na naszych oczach. Ich nieuchronność wywołuje obawy, strach. Zadajemy sobie pytanie: czy podołamy i jak musimy się zmienić sami i swój sposób patrzenia na innych ludzi, a także otaczającą i często przytłaczającą rzeczywistość? Napisałem też kilka, jak mi się zdaje, lirycznych wierszy w ostatnim czasie. Ale i one noszą pandemiczne znamię.

W jednym z wierszy przepięknie opisującym niespełnioną miłość w przedostatnim wersie pojawia się nawiązanie do obecnej pandemii, czy to jakaś zagłada w znaczeniu metaforycznym?

 (…) a może jest jakiś chętny
co chciałby opisać nasze kochanie
sprzedajmy mu naszą miłość
za parę groszy nędznych

starczy na chleb oliwę i pomidory
w tym czasie panującej zagłady
starczy na nikczemne kochanie

(Kochać nikczemnie, W. Fałkowski)

Odpowiadając na poprzednie, pytanie zasygnalizowałem już, że nawet wiersze odbierane jako liryczne, pisane emocjami (niektórzy mówią sercem, a nie rozumem), gdzie podmiot liryczny nosi bagaż niespełnionych marzeń, pragnień, miłości zawierają być może metaforyczne, a być może zupełnie realne pytanie: czy grozi nam zagłada dotychczasowych wartości? Może trzeba będzie zmienić skalę, według której dokonywaliśmy ocen? Może konieczne będzie ułożenie zupełnie nowej listy życiowych priorytetów? Zadaję te pytania, mając, być może naiwną nadzieję, że prawdziwe wartości nigdy się nie zatracą, a my – ludzie nie stracimy swojej wrażliwości.

 

Jesteś zaangażowany w pomoc Remiemu Juśkiewiczowi przy „Piosenkach na koniec tygodnia”.  Na czym polega Twój udział w tym znakomitym projekcie, za który koronawirusowi należy się podziękowanie?

Dążenie każdego artysty do prezentowania swojej twórczości szerokiej publiczności jest czymś naturalnym. Remi pracował właśnie nad płytą, na której miały znaleźć się piosenki do wierszy D. Górczyńskiej-Bacik, M.Duszki, A.Wróbla i moich, kiedy przyłapała nas epidemia koronawirusa i zmusiła do pozostania w domach. Planowana była na maj i czerwiec tego roku trasa koncertowa w Anglii, Polsce i Niemczech. Remi, jako kompozytor i wokalista jest też współautorem płyty do wierszy naszej przyjaciółki, znanej poetki G. Wojcieszko. Ta płyta szczęśliwie została już wydana i również miała być promowana na zaplanowanych koncertach. No ale plany koncertowe trzeba było zrewidować. Pozostając w izolacji, szukaliśmy sposobu dotarcia do miłośników tego typu muzyki i poezji. „Piosenki na koniec tygodnia” są właśnie efektem tych poszukiwań. Audycja transmitowana na żywo z domowego studia Remiego w Londynie cieszy się coraz większym zainteresowaniem na całym świecie, a publiczność dopisuje. W ostatni weekend piosenek wysłuchało ponad 1500 słuchaczy.

Ty i Remi to duet z dłuższą historią współpracy.  „Remi&Falko” – wróćmy na chwilę do tego wątku.  Pytanie nie jest przypadkowe, ponieważ  w czasie lockdownu Wasze wspólne utwory gościły u Ciebie na tzw. osi czasu na FB.

Trzy lata temu Remi natrafił w Internecie na moje wiersze i uznał, że to mogą być one dobrym materiałem na piosenki. Tak zaczęła się nasza współpraca i narodził się Remi&Falko Project. Na przestrzeni kilku miesięcy 2017 roku powstało kilkanaście piosenek, a do dzisiaj jest ich już chyba siedemdziesiąt. Wspomniałem już o planowanej płycie. Kręcimy też teledyski. Można je znaleźć na You Tube i na Facebooku.

Internet stał się w ostatnich latach medium nie do przecenienia. Dla artystów jest narzędziem bardzo przydatnym. Publikując utwór – wiersz, piosenkę, teledysk, opowiadanie, obraz, fotografię, film czy po prostu występując na żywo, mamy tak dużą widownię, której nie zapewni żadna sala koncertowa, teatr, galeria. Przymusowy areszt domowy, czyli lockdown, potwierdził to znakomicie.

Fenomen Internetu i portali społecznościowych jest zadziwiający. Wielokrotnie o tym już mówiłem. W kontekście tego może dziwić, że nadal w artystach, również we mnie, dżemie nieodparta chęć wydania swoich dział w postaci książki, płyty, zorganizowania wystawy. No cóż, chyba wiąże się to z tym, że pragniemy bezpośredniego kontaktu z odbiorcami. Tęsknimy za rozmową twarzą w twarz. Mam nadzieję, że tradycyjne formy prezentowania sztuki, muzyki i literatury nigdy nie zginą, mimo internetowej ekspansji.

Niestety koronawirus pomieszał wszystkim plany życiowe, ale także te artystyczne. Jesteś autorem spektaklu Przesiadki na Centralnym (w tym aktorem), który reżyseruje D. Górczyńska-Bacik. Premiera musiała zostać odłożona…     

Szczęśliwie zdążyliśmy jeszcze w lutym na scenie Domu Polskiego w Slough zaprezentować przedpremierowo fragment spektaklu. Widownia przyjęła nasz występ bardzo dobrze, co sprawiło nam ogromną radość i przekonało nas ostatecznie, że warto poświęcać się pasji i pokonywać trudności w dążeniu do celu, w realizacji zamierzeń artystycznych. Jest przecież w Wielkiej Brytanii olbrzymia rzesza miłośników polskiej sztuki. Naprawdę warto. Jak tylko zalecenia zachowania tzw. dystansu społecznego zostaną złagodzone, zabierzemy się do pracy, wykonamy kilka prób i zaprosimy na premierę.

W trakcie pandemii byłeś także jurorem konkursu plastycznego i recytatorskiego zorganizowanego przez House of Polish & European Community. Jak od strony technicznej udało się takie przedsięwzięcie?

Inicjatorką zorganizowania tych konkursów jest Alicja Abba z House of Polish & Europen Community. To jej należą się wielkie brawa. Wydarzenie i działalność tej organizacji trzeba uznać za niezwykle ważną. Zainteresowanie, jakie wzbudziły konkursy wśród uczestników – dzieci i młodzieży, ich duża liczba i wysoki poziom aorystyczny prezentacji, pokazują, jak bardzo potrzebny jest kontakt z polską mową i sztuką. Cieszę się, że mogłem skromnie pomóc w tym przedsięwzięciu.

Od strony technicznej okazało się to niezwykle proste: skorzystaliśmy z Internetu. Tak, to jest naprawdę dobre narzędzie.

 Jesteś również artystą… kulinarnym. Fantastyczne zdjęcia i opisy potraw, które stworzyłeś, sprawiają, że z pewnością każdy uśmiecha się na ich widok i myśl o wykwintnym smaku. Czy była to koronawirusowa smakoterapia?

Fakt to powszechnie znany, że nigdy nie byłem szczupły, a trzy miesiące ukrywania się w domu przed koronawirusem sprawiły, że jeszcze trochę przytyłem. Moje zamiłowanie do gastronomi prawdopodobnie jest konsekwencją zamiłowania do jedzenia. Uważam, że jedzenie, smakowanie, delektowanie się potrawami, odkrywanie interesujących kompozycji smakowych jest rzeczywiście ważną i przyjemną umiejętnością życiową. W moim długim życiu miałem okazję zawodowo zajmować się gastronomią i rozwijać swoje zamiłowanie do przyrządzania potraw. Do tego, przygotowane dania są ciekawym obiektem do fotografowania, a fotografia to również moje hobby.

Znam parę osób, które mówią, że smacznie gotuję. Mam nadzieję, że mówią to szczerze.

Gdybyś mógł stworzyć własną receptę na trudne czasy, z jakimi mieliśmy i wciąż jeszcze mamy do czynienia, co by to było?

Nie wierzę nikomu, kto twierdzi, że ma znakomitą receptę na tzw. trudne czasy i wie jak żyć. Jeżeli wolno mi coś podpowiedzieć, to nie traćmy wrażliwości, szanujmy się, wspierajmy i bądźmy dla siebie dobrzy. Przytulajmy się nawzajem. Omijajmy szerokim łukiem chamstwo, kłamstwo i obłudę.

No i… kochajmy artystów!

autor: A. Kuchnia-Wołosiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!