Wiadomości

Mosbacher tłumaczy się z „literówek”, a my… możemy zapomnieć o repolonizacji mediów

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Sytuacja „jest nietypowa dlatego, że nastąpił wyciek listu do mediów. Jednak wbrew zaleceniom moich doradców powiem tak… Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek… Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić” – mówi w wywiadzie dla „Do Rzeczy” ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher, komentując sprawę ujawnionego przez media listu, który napisała do premiera Mateusza Morawieckiego.

Georgette Mosbacher wyraziła w liście „głębokie zaniepokojenie niedawnymi zarzutami wysuwanymi przez przedstawicieli polskiego rządu wobec dziennikarzy i kierownictwa TVN i Discovery”. Wyjaśnia, że chodzi o wyemitowany w TVN24 reportaż dotyczący działalności neonazistów w Polsce. 

O liście i o sytuacji, która powstała po jego upublicznieniu ambasador USA rozmawiała z dziennikarzami „Do Rzeczy”. „Jest nietypowa dlatego, że nastąpił wyciek listu do mediów. Jednak wbrew zaleceniom moich doradców powiem tak… Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek… Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić” – mówiła Mosbacher. „Jestem tym zawstydzona i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu to moja odpowiedzialność” – dodała dyplomatka. 

Nie chciała natomiast komentować ujawnionego przed media listu, który był korespondencją dyplomatyczną.

„O mój Boże, to chyba sedno naszej debaty i nieporozumienia. On ma absolutnie prawo powiedzieć, co mu się podoba i wyrażać krytyczną postawę. To wolność słowa. Mogę się nie zgadzać z tym, co pan o mnie mówi, ale będę walczyć o pana prawo do wyrażania swojej opinii, tyle że, jak wcześniej powiedziałam, ono działa również wobec mnie. Ja też mogę wyrazić swoje zdanie. Wolność słowa nie dotyczy jednej firmy, nie jest subiektywna – to nienaruszalna wartość – mówiła, spytana o krytykowanie mediów – w kontekście opinii wyrażanych przez prezydenta USA Donalda Trumpa wobec CNN i ministra spraw wewnętrznych Joachima Brudzińskiego wobec TVN. 

Jak stwierdzała dalej, „wolność prasy dotyczy wszystkich mediów w równym stopniu”.

„Jeśli stajesz w obronie wolności słowa lub wolności prasy, to dotyczy to wszystkich mediów w równym stopniu. To prawda, dbam o amerykańskie interesy, ale robię to w tej samej przestrzeni swobodnej debaty, co każda inna osoba czy każdy polityk w Polsce. Siedzę tutaj przecież z panem i cieszę się, że mogliśmy się poznać. Dał mi pan w kilku tekstach wycisk, ale szanuję pana, bo ma pan do tego prawo” – stwierdziła ambasador.

Tak czy inaczej, o repolonizacji mediów możemy zapomnieć, co zresztą już wczoraj przyznał marszałek Karczewski:

Marszałek Senatu: Nie ma prac nad repolonizacją mediów

– Forsowanie tego projektu, oznaczałoby konfrontację ze Stanami Zjednoczonymi, a konfrontowanie się dziś z jedynym sojusznikiem, potrzebne jest rządowi PiS, jak dziura w moście. Bez przyjaźni z USA nie powstanie przecież Fort Trump,  trwa przecież niebezpieczny dla PL kryzys w Cieśninie Kerczeńskiej, a i ciągłe zagrożenie ze strony Rosji nie ustaje – stwierdził wczoraj zapewne nie bez satysfakcji wicenaczelny „Gazety Wyborczej”.

Tak więc musimy słuchać Amerykanów i godzić się na to, by przestawiali nam meble w naszym domu, bo inaczej mogą przyjść Rosjanie, którzy wszak mogą zechcieć przestawiać nam meble w naszym domu…

/Do Rzeczy, TVP Info, Wirtualne Media/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!