Świat Wiadomości

Kolejny pożar elektryka. Nie zdążył nawet wyjechać z salonu

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Gigantyczna chmura dymu spowiła Nissana Leafa przed siedzibą producenta w amerykańskiej miejscowości Franklin w stanie Tennessee. Strażacy walczyli z ogniem przez prawie pięć godzin.

Kolejny pożar pseudoekologicznego samochodu elektrycznego. Władze podały, że samochód znajdował się na parkingu przed siedzibą Nissana i był podłączony do stacji ładowania trzeciego poziomu – najszybszego urządzenia tego typu.

-Jesteśmy przeszkoleni, ale rzeczywistość jest taka, że nie ma dobrego sposobu, aby je ugasić, ponieważ jest to źródło energii zmagazynowanejpowiedział zastępca szefa straży pożarnej Andy King.

Strażak dodał, że woda nie zawsze pomaga w gaszeniu pożarów baterii litowych, dlatego wezwano posiłki. Ekipy poprosiły o kontener na śmieci z piaskiem lub ziemią, ale ostatecznie z niego nie skorzystały.

-Po rozmowie zdaliśmy sobie sprawę, że piasek prawdopodobnie tylko opóźni wydostanie się płomieni, ale tak naprawdę nie rozwiąże problemu – powiedział King.

Jednostka z Franklin przekazała, że w trakcie niemal 5-godzinnej batalii z ogniem zużyto ok 170 tys. litrów wody. W przypadku aut spalinowych taka akcja wymaga natomiast od 2 do 4 tys. litrów. “Kluczem jest wczesne rozpoznanie problemu” – twierdzą strażacy. “Jeśli więc zauważysz, że pojazd się przegrzewa, wydziela gazy lub dzieje się coś dziwnego, powinieneś szybko wezwać pomoc. A po drugie, spróbuj umieścić go w bezpiecznym miejscu” – apelują.

Nissan zapowiedział, że zbada przyczynę incydentu. “W należącym do firmy pojeździe na terenie siedziby Nissan Americas w Franklin miał miejsce niewielki pożar. Lokalna straż pożarna szybko zareagowała i opanowała sytuację. Nissan bada obecnie przyczyny zdarzenia” – czytamy w oświadczeniu producenta.

Polecamy również: Izrael skrytykowany za mowę Netanjahu na forum ONZ. Chodzi o rasizm

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!