Historia

Kalendarium historyczne: 9 marca 1936 – rozruchy w Przytyku

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Kalendarium historyczne: rocznica rozruchów w Przytyku, będących elementem walki ekonomicznej i ideologicznej pomiędzy Polakami i Żydami.

Dziś w naszym kalendarium przyjrzymy się okolicznościom towarzyszącym temu wydarzeniu.

Kryzys gospodarczy, który trwał od 1929 roku spowodował drastyczne obniżenie poziomu życia na polskiej wsi, a co za tym idzie, radykalizację postaw. Chłopi, których dochody z uprawy ziemi zmniejszały się coraz bardziej, zaczynali zajmować się handlem, szukając w nim lepszego sposobu utrzymania. Tu jednak napotkali na stanowczy opór Żydów, którzy uważali handel za swoją domenę. Organizowali się w swoiste kartele, niedopuszczające do rynku polskiej konkurencji np. poprzez zmowy cenowe oraz korumpowanie lokalnych urzędników.

W obronę chłopów zaangażowali się Narodowcy. W odpowiedzi na żydowskie praktyki, w połowie 1935 roku Stronnictwo Narodowe ogłosiło w powiecie radomskim powszechny bojkot sklepów żydowskich. Młodzież odpędzała kupujących od żydowskich sklepów, tudzież zachęcała ich do wspierania rodzimych kupców.

W grudniu 1935 roku w Przytyku grupa około 20 młodych Żydów pod przywództwem Icka Frydmana zaczęła tworzyć zbrojną, nielegalną samoobronę („jidysze zelbszuc”). Celem tej powiązanej z komunistami bojówki były ataki na polskich kupców oraz obrona żydowskich straganów przed narodowcami.

Icek Frydman jako podoficer rezerwy Wojska Polskiego, uczył ich posługiwania się bronią palną i taktyki walki w mieście. Grupa wyposażyła się w nielegalnie zakupione rewolwery, żelazne łomy, kastety i pałki. Jej zadaniem było zmobilizowanie całej ludności żydowskiej przeciwko Polakom.

9 marca w Przytyku odbywał się coroczny jarmark, zwany kazimierzowskim, na który zazwyczaj przybywało około 2000 chłopów. W przygotowaniu do niego wzmocniono lokalny posterunek policji, na co dzień liczący pięciu funkcjonariuszy, o kolejnych 11 policjantów, co jednak później okazało się liczbą niewystarczającą do stłumienia zamieszek.

To właśnie wówczas, w czasie kolejnego jarmarku wczesnym rankiem doszło do pierwszych incydentów. Zaczeło się od tego, że żydowscy kupcy przewrócili i uszkodzili kram polskiego czapnika (wytwórcy czapek), który rzekomo zajął miejsce, należące do Żyda. Zwaśnionych rzemieślników natychmiast uspokoiła policja, wyznaczając im ściśle określone miejsca.

Około godziny 15, przed straganem żydowskiego piekarza pojawił się chłopski sprzedawca, starszy już wiekiem członek Stronnictwa Narodowego Józef Strzałkowski. Okrzykami „swój do swego!” agitował przeciwko handlowaniu z żydowskimi kupcami. Zdenerwowany handlarz kopnął laskę narodowca, na której ten się opierał, a ten niewiele myśląc uderzył go nią w ramię. Następnie Żyd poszedł ze skargą na komisariat, skąd dwuosobowy patrol udał się w miejsce zajścia w celu wyjaśnienia sprawy.

Wobec odmowy wylegitymowania się Strzałkowski został aresztowany. W jego obronie stanęła kilkudziesięcioosobowa grupa włościan, która zmusiła policjantów do wycofania się na posterunek, gdzie zostali zablokowani.

Wezwano telefonicznie posiłki z Radomia. Po około 20 minutach nerwowa atmosfera uspokoiła się znacznie i ludzie zaczęli się rozchodzić. Resztę, zarówno okupujących komisariat chłopów, jak i zbierające się w różnych miejscach rynku grupki żydowskiej młodzieży, rozpędzili policjanci. Odsiecz odwołano.

Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy skończyła się awantura pod posterunkiem, na drugim końcu rynku, u wylotu ulicy Warszawskiej, rozpoczęła się kolejna. Tam, na dźwięk gwizdka Icka Frydmana, nie czekając na interwencję policji, uzbrojona w rewolwery, kamienie, kastety i pałki grupa Żydów z „jidysze zelbszucu” zaatakowała polskich chłopów. Żydowska bojówka zaczęła atakować również włościan uciekających ulicą. Wielu zostało dotkliwie pobitych i poranionych, w tym kobiety i dzieci.

Jak ustalił Sąd Okręgowy w Radomiu, do ataku przyłączyli się spontanicznie inni przedstawiciele żydowskiej społeczności Przytyku, w tym miejscowa elita. Agresywni Żydzi doskakiwali do chłopskich wozów i bili siedzące na nich kobiety a kobiety. Te zasłaniały się przed uderzeniami pałek i miotanymi w nich kamieniami. Wtedy też, do przechodzącego ulicą Stanisława Kubiaka, strzelił Żyd Luzer Kirszencwajg, trafiając go w plecy. Inny Żyd postrzelił też Stanisława Popiela. Bojówka oddała w sumie kilkanaście strzałów.

Przerażeni otwarciem do nich ognia chłopi zaczęli gromadzić się pod kościołem, po drugiej stronie rzeki Radomki. Świadomi swojej przewagi liczebnej i domagający się rewanżu zaczęli powracać zwartą grupą w kierunku rynku pod kierownictwem Szczepana Zarychty.

W okolicach mostu doszło do kolejnej bójki. Zaatakowano stragany Żydów, bijąc sprzedających i niszcząc towary. Policja, po przybyciu na miejsce targu, zastała tam obie grupy obrzucające się kamieniami. Żydzi rzucali z okien i bocznych uliczek, a Polacy z ulicy Warszawskiej, usiłując przedrzeć się do centrum. Dowódca podzielil policjantów na dwie grupy. Pierwsza rozpędzała chłopów pod kościołem, a druga usiłowała poradzić sobie z Żydami wciąż atakującymi Polaków na rynku za pomocą kamieni, żelaznych narzędzi i broni palnej.

Wkrótce w centrum pojawił się oddział policji spod kościoła, a za nim coraz liczniejszy tłum rzucający po drodze kamieniami w szyby żydowskich mieszkań.

Kiedy policja usuwała chłopów z miasteczka, powoli opanowując zamieszki, z wybitego okna jednego z domów padły kolejne strzały. Jeden z nie biorących udziału w zamieszkach chłopów – Stanisław Wieśniak, został zastrzelony przez Żyda Szulima Chil Leska, członka nacjonalistyczno-religijnej partii Mizrachi. Policjanci wymierzyli z karabinów w okno, lecz Leska oddał pistolet koledze i zbiegł. Strzały spowodowały natychmiastową ucieczkę chłopów z rynku na drugą stronę rzeki.

Śmiertelnie rannego Wieśniaka zaniesiono do domu lekarza, znajdującego się w pobliżu kościoła, gdzie ponownie gromadzili się uciekający Polacy. W tym momencie policja straciła całkowicie kontrolę nad sytuacją. Rozwścieczony zabiciem kolegi tłum chłopów, liczący około 1000 osób, zaatakował i zdemolował kilkadziesiąt żydowskich domów, bijąc ich mieszkańców kłonicami, drągami i kamieniami.

W trakcie ataku zniszczono m.in. dom Sury Borensztajn, w którym schroniło się kilkanaście osób. Trzech napastników weszło do środka po wyłamaniu okna, pobiło właścicieli i zniszczyło wyposażenie domu. Zniszczono też kilka sklepów i warsztatów rzemieślniczych, m.in. sklep Fajgi Szuchowej, którą kilku napastników pobiło pałkami. Całkowicie zniszczono mieszkanie Altera Kozłowskiego, które, po wyłamaniu okien, obrzucone zostało kamieniami przez grupę około 30 osób.

Część domów i warsztatów zniszczono pod nieobecność właścicieli. W następstwie tego ataku śmierć poniosły dwie osoby – małżeństwo Chaja i Josek Minkowscy mieszkający naprzeciw domu doktora. Szewc Josek zginął w sieni swojego mieszkania, zabity ciosem siekierą. Chaja została ciężko pobita na podwórzu domu i zmarła po przewiezieniu do szpitala w Radomiu. W wyniku ataku tłumu na żydowskie domy ranne zostały 24 osoby.

Wszystkie te zajścia trwały około 45 minut. Przybyły po tym czasie oddział policji z Radomia okazał się już niepotrzebny. Niezwłocznie zajął się rozpędzaniem grupujących się miejscami włościan.

Ponieważ władze nie dowierzały wersji wydarzeń przedstawionej przez chłopów, 10 marca aresztowano 22 Polaków, w tym działaczy SN, którzy w ogóle w walkach nie brali udziału. 16 marca, kiedy okazało się, że przebieg zajść nie był tak jednoznaczny, jak się początkowo wydawało, aresztowano również trzech członków „jidysze zelbszucu”: Icka Bandę, Luzera Kirszencwajga i Chaima Świeczkę, a mieszkania przytyckich Żydów zostały przeszukano w poszukiwaniu broni.

Radomscy liderzy endecji odmówili interwencji w sprawie uwięzionych za wybijanie szyb kolegów, gdyż ci działali bez wiedzy i zgody organizacji. Już 12 marca sprawa zajść przytyckich nabrała rozgłosu, gdyż na forum parlamentu warszawskiego wystąpił żydowski senator Mojżesz Schorr przedstawiając wersję wydarzeń, nagłośnioną później przez prasę żydowską w kraju i na świecie.

Zarzucił władzom administracyjnym i policji sprzyjanie rozruchom. Podał liczbę bestialsko zamordowanych Żydów – 3 osoby, ale „zapomniał” o tym, że jedna z nich była narodowości polskiej. Oskarżył endecję o zaplanowanie pogromu Żydów, a miejscowych “antysemitów” o napadanie na spokojnych mieszkańców miasteczka.

Niestety, ta jednostronna wersja jest do dziś kolportowana przez natypolskie środowiska żydowskie. Tymczasem w poufnym raporcie władz kieleckich do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, sporządzonym tuż po rozruchach napisano: Omawiane zajścia przybrały tak poważny rozmiar jedynie na skutek użycia przez Żydów broni palnej, ofiarą której padł Wieśniak, co spowodowało dopiero dalsze krwawe zaburzenia.

Rzeczywiście – gdyby Żydzi nie otworzyli ognia z nielegalnie posiadanej broni, doszłoby co najwyżej do kilku przypadków pobicia.

Przytyk. Wielki proces Polaków z Żydami

 

Zdjęcie poglądowe: przedwojenny rynek w Przytyku.

Poprzedni wpis z naszego kalendarium dostępny jest tutaj.

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!