Felietony

Eureka z głębin intelektualnej pustki

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Kolejne miesiące wojny na Ukrainie, wbrew pobożnym życzeniom i oczekiwaniom większości z nas, nie tylko publicystów, wojny która miała się zakończyć blitzkriegiem rosyjskich jednostek policyjnych rozwożących w jej pierwszych dniach zamiast chleba i braterstwa odór paliwa rakietowego, które pewnie również pite, przekonują o jednym niepodważalnym prawidle tego świata. A mianowicie, że poziom poczucia wyższości u elit przewyższa ich obecny poziom wykształcenia, w sensie obecnie, a jak długo stan tej wojennej aberracji potrwa, tego i sam Nostradamus piszący przecież o naszym stuleciu wieki temu nie był pewny. Jak można wyczytać z jego magicznych wynurzeń pisanych tak zwanym zielonym językiem z pewnością nie z poziomu wiejskich chałup, do których podobno chętnie zaglądał w celu badania i leczenia zwykłych chłopów, ale jak można wnioskować również z którejś z zamkowych wieży, którejś z rezydencji Burbonów, wówczas jeszcze z pewnością będących niczym niektórzy współcześni watażkowie niewidzialnymi szarymi eminencjami, o których w mniej przychylnych kręgach naukowych, do dziś powtarza się rzekome fakty biograficzne, że raczej nie cierpieli zapachu mydła. Co też z prawdą faktyczną, bo mamy również jej hipotetyczne rodzaje, może mieć tyle wspólnego ile historie o pogaństwie polskiej szlachty w odniesieniu do twierdzeń o jej antycznym pochodzeniu, na przykład z terenu dzisiejszej strefy wpływów muzułmańskich. Ale wracając do meritum.

Jak pisało wielu wielkich pisarzy i poetów XIX tego i początków XX wieku poczucie intelektualnej pustki, zazwyczaj powstające po lekturze dzieł genialnych i ponadczasowych, towarzyszące rzeszom początkujących artystów, czy też łaknących intelektualnej ambrozji intelektualistów, najtrafniej swego czasu podsumował sam przesławny Fryderyk Nietzsche, jak niektórzy chcą Niecki vel Niecicki, Polak z pochodzenia, szlachcic, twierdząc w jednym słynnym zdaniu na temat ludzkości, że „pustynia rośnie”. Cóż miał wtedy na myśli ten filozof bólu i rozpaczy, opisujący przyszłego człowieka jako być może komiksowego Supermana rodem z ulic amerykańskich metropolii, które już wówczas w będącej pod niemieckimi wpływami Europie jawiły się jako wylęgarnie wulgarnego pospólstwa na wzór afrykańskiej części nieistniejącego ponoć imperium Atylli, tego dzisiejsi badacze są pewni niczym obserwacji freudowskich prawideł. Prawideł, które z pewnością jak twierdzą grupy innych badaczy dotyczą przede wszystkim plemion, z których sam Freud miałby się wywodzić. Nie mniej ujawniona pustynia moralności ludzkiej, powiększająca się w wyniku śmierci Boga w sercach i umysłach ludzi przed I wojną światową, jak sam twierdził, miała być etapem rozwoju istoty ludzkiej, z niewolnika przeistaczającej się w Pana, dla którego w sytuacji niemożności samorealizacji się jako wyższej istoty ludzkiej, kwestia dalej żyć czy natychmiast umierać stanowiła błahostkę, problem logiczny rozwiązywalny w przeciągu minut, czy też sekund. I tak też jak wiemy z historii owa filozoficzna wykładnia jednego z wpływowszych, a obecnie zakazanych prądów myślowych sprzed ponad 100 lat ukazała światu oblicze elit, które wyższość i jej poczucie miały jednak rozwinięte wyżej, niż zdolności logicznego myślenia.

Jednak jak pisali poeci w tym sławny Goethe, pokusa bycia równym Bogu u jednostek raczej wybitnych, dziś do niedawna korygowana do przeciętnych i wykolejonych, bądź też zbyt słabych, była podsycana tak negowanym dziś zaprzęgiem pełnym w diabły różnych rzędów i stopni, na czele z Mefistofelesem, który uwodził twierdzeniami o czynieniu dobra i to przypadkowym, gdy w zamiarze i wykonawstwie czynił zło. Był więc to diabeł nieudolny. Po latach pokoju i nowej prozy oraz poezji, która jednak czerpała jak można usłyszeć więcej z Markiza de Sade i przedstawicieli jego nurtu niż z poetów brytyjskich i irlandzkich, przed i powojennych mamy dziś do czynienia jak niejednokrotnie możemy usłyszeć z upadkiem tak prozy i poezji, gdy wywołane powszechnością massmediów trendy artystyczne, stanowią szalony zapis stanów euforycznych bądź depresyjnych. W obliczu rozwoju myśli artystycznej w tym właśnie kierunku jesteśmy dziś świadkami piktogramów babilońskich wprowadzanych na światowe salony, jakby całą rzecz podsumował nikomu nieznany myśliciel z nieistniejącego na mapach tego świata miasta. I o tym właśnie coraz głośniej mówią o ironio wojskowi z całego świata, którzy żyjąc z wojny zrozumieli jednak, że granicami fantazji i fanaberii są nieosiągalne do odwrócenia skutki ich inspirowanych przez pyszne elity pojedynków, które w erze nuklearnej przywodzą na myśl samobójstwa trędowatych, ukrywane skrzętnie przez Kościół, który jako jedyny pochylał się od swych początków nad piekłem ziemskiej rzeczywistości, która przez współczesne elity wydaje się być narkotyzowana wraz z rzeszami myślicieli i przywódców, nie tylko religijnych, wizjami cudu, który jak wiemy jest niepewny i o ile bywa, jest okazyjny. Stąd też mordercze żądze jakie ujawniły się na Ukrainie po stronie dość sporej części dzisiejszych układów biznesowo – politycznych, będące Nihil novi sub sole, jak by to określić, świadczą o jednym. A mianowicie, że nazywana od czasów starożytnych chorobą skromność i odwaga ludzi prostego życia, prostej pracy i dużej uczciwości, o moralności która definiowała precyzyjnie zło i dobro, odzyskała po dziesięcioleciach triumfu ponownie swą antyczną definicję i znacznik, który od ataku na wieże WTC i wojny, która po nim nastąpiła rośnie niczym wieszczona ponad 100 lat temu pustynia na powrót zagrażając światu kolejnym kataklizmem.

W świecie, który obecnie rządzony przez chciwe pieniędzy i władzy elity, jak twierdzi wielu przemilczanych filozofów upadł na kolana przed złotym Cielcem, niczym pewne plemię pasterzy, po tym jak ich wódz zniknął z horyzontu wspinając się na szczyty napotkanych po drodze gór, po ponowne prawo, które miało dać temu plemieniu nie tyle rozwagę i cnotę mądrości, co mądrość, władzę i terytorium. Kamienne tablice niczym pradawne kamienie milowe, być może i dziś przydałyby się światu, który natchniony wizjami wielkich czynów nie kalkuluje niczym grecki na przykład matematyk, a raczej uzurpuje sobie prawo stanowienia swojej wielkiej woli ponad Oenzetem i innymi organizacjami, które nie tylko z formy, ale i treści, najtrafniej oddają istotę globalnej polityki. Dlatego też głośno wykrzyczana przez zjednoczone Kościoły świata Eureka powinna zająć należne jej miejsce w mediach światowych, wszystkich gazetach i telewizjach gdyż mówi ona, że celem ludzi nie tylko jako gatunku, ale istot pokonujących ograniczenia materii, mówiąc lakonicznie, istot duchowych nie jest destrukcją, a wprowadzeniem świata w nową matematykę duchowości, która wielokrotnie wieszczona ustami najwybitniejszych nie może nadejść, w sytuacji, gdy ktoś ponownie wspina się na napotkaną po drodze górę, chyba że prowadzi on nie plemię a jednostkę specjalną złożoną z najodważniejszych w nowożytnej historii świata filozofów. Taką jednostką wydają się dziś rozproszeni po całym świecie ludzie, którzy niczym święci wiedzą co też nie tak dawno temu wyłoniło się ponownie z głębin intelektualnej pustki. I wiedzą, że owo to również wie o nich.

Tomasz Zwierz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!