Felietony

Czy akcja w Grzędach była prowokacją ukraińską?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Czy ktoś jest w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której jacyś rosyjscy, niemieccy czy chińscy agenci (nie ma to znaczenia), podchodzą do nieznanych im młodych ludzi na ulicy któregoś z polskich miast i proponują im po kilkanaście złotych (niech będzie, że po kilkadziesiąt, w końcu w Polsce ludzie są bogatsi), by ci pojechali do odległego o blisko sto kilometrów miejsca i by tam zablokowali drogę prowadzącą do przejścia granicznego, paląc przy tym opony, rzucając świece dymne i trzymając transparenty z hasłami, których treść dla większości Polaków byłaby nie do przyjęcia?

Ile osób by się zgodziło? Co dziesiąta? Co dwudziesta? Co pięćdziesiąta? Ile osób trzeba by było zagadnąć, żeby zebrać dwieście osób? Jakie jest prawdopodobieństwo, że o wszystkim nie dowiedziałaby się policja, zanim autobusy z ochotnikami wyruszą do miejsca przeznaczenia?

Tymczasem tak właśnie przedstawili to, co wydarzyło się w Grzędach, Ukraińcy, a polskie media bezrefleksyjnie to powtórzyły. Oto przedstawiciele rosyjskich służb specjalnych mieli namówić prawie dwustu młodych ludzi, przy czym ci ich nie znali, by udali się oni (wynajętymi autokarami) w okolicę Rawy Ruskiej i tam zablokowali drogę dojazdową do przejścia granicznego w Rawie Ruskiej. Mieli im za to zapłacić po sto hrywien (15 zł), a niektórym po dwieście (30 zł). Do końca też udało się wszystko zachować w tajemnicy.

Kiedy oglądamy filmy z owej blokady, rzuca się oczy dyscyplina jej uczestników. Każdy wie, co ma w danym momencie robić. Jedni wchodzą na jezdnię, sprawnie blokują ruch, inni w tym czasie biegną z oponami, które podpalają. Trudno uwierzyć, że są to przypadkowo napotkani na ulicy ludzie, których zwerbowano, oferując im niewielkie sumy za udział w tejże akcji.

Oglądając zdjęcia i filmy z akcji w Grzędach oraz słuchając wyjaśnień ukraińskich oficjeli, trudno nie uznać, że mamy tu do czynienia z jakimś teatrem absurdu. Ale nie mniej absurdalna jest gotowość do bezrefleksyjnego powtarzania takiego przekazu przez polskie media…

 

Koleżanka ze Lwowa napisała do mnie w związku z tą akcją:

„Ciekawe, że o wszystkim zawsze jako pierwsza informuje strona Varta1. Takie akcje u nas są periodycznie organizowane. Podejrzewam, że mają w tym wprawę.”

Spytałem w związku z tym, czy stoją za tym ukraińskie służby specjalne. Odpowiedź wyglądała tak:

„Prawie, organizacja Varta1. Przewodniczą tam byli milicjanci, których parę lat temu zwolniono z pracy.”

Z artykułu na portalu unian.ua, traktującym o akcji w Grzędach, mogliśmy się dowiedzieć, że Warta1 wspiera policję w utrzymywaniu porządku na Ziemi Lwowskiej. Dodajmy, że to właśnie na jej stronie z reguły pojawiały się pierwsze informacje o atakach na polskie pomniki we Lwowie i w okolicach Lwowa.

Wojciech Kempa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!