Historia

Armia Krajowa na Opolszczyźnie /część trzecia/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Warto pamiętać, że Armia Krajowa posiadała swe struktury nie tylko na terenach, które przed wybuchem wojny należały do Polski, ale także na Opolszczyźnie, a nawet na Dolnym Śląsku.

W szeregach Armii Krajowej na Opolszczyźnie służyło kilka tysięcy zaprzysiężonych żołnierzy, z których wielu za wierność Ojczyźnie zapłaciło cenę najwyższą. W pierwszej części niniejszego cyklu skupiłem się na działalności AK w północnej części Opolszczyzny, zaś w drugiej – na powiatach południowych, które w ramach Inspektoratu Rybnickiego AK tworzyły Obwód Raciborsko – Kozielski:

Generalnie, trzeba podkreślić, że Obwód Raciborsko – Kozielski szczególne osiągnięcia miał właśnie na polu wywiadu i kontrwywiadu. Wielokrotnie była tu nadto mowa o działalności informacyjno – propagandowej, do której przywiązywano na tym terenie ogromną wagę. Ludwik Socha ps. „Śnieżyczka” ze Starego Ujazdu, powstaniec śląski i członek Związku Polaków w Niemczech, w swojej relacji opisuje taką oto rzecz:

„Na pięterku swego domu miałem izbę z radiem, do której codziennie przychodzili robotnicy z majątku, a było ich tam kilkaset, żeby posłuchać radia. Kiedy odwiedziny te zaczęły przybierać masowe formy, zmieniłem sposób słuchania wiadomości (mnie jako Reichsdeutschowi nie wolno było kontaktować się z robotnikami oznaczonymi literą „P”, a im ze mną, na przykład siedzieć przy wspólnym stole): brałem aparat do worka i zanosiłem na plecach do majątku, a po wysłuchaniu znów w worku zabierałem do domu.”

Przede wszystkim jednak kolportowano prasę konspiracyjną, a także inne wydawnictwa, w tym książkowe oraz druki ulotne. Obwód Raciborsko – Kozielski AK wydawał też własną gazetkę – „Nad Odrą czuwa straż”. Serafin Myśliwiec w swej relacji tak o niej pisze:

„Najwięcej informacji umieszczaliśmy o stanie bieżących działań wojennych, ponieważ były to wiadomości niesłychanie krzepiące po początkowym okresie załamania. Następnie demaskowaliśmy różne kłamstwa i wszelkie oszustwa, które podawały miejscowe gazety niemieckie, a zwłaszcza atakowana przez nas gadzinówka raciborska. Mieliśmy też stałą rubrykę „Kącik Żołnierski”, dział instruktażowy dla wojska, na przykład, jak własnym sposobem konstruować i konserwować broń itp. Oczywiście były tam poruszane i sprawy patriotyczne z okazji świąt narodowych, przykładowo – 3 maja, 11 listopada, lecz główne kierunki – to publikacja przeciwko hitlerowskim kłamstwom o postępie wojsk sojuszniczych i o cięgach, jakie zbierali Niemcy na wszystkich frontach, oraz instruktaż wojskowy. Materiały o charakterze politycznym pojawiały się rzadko.”

„Nad Olzą czuwa straż” drukowana była w mieszkaniu Franciszka Bortla w Miejscu Odrzańskim lub u Ignacego Wyciska w Grzegorzowicach. Papier i materiały piśmienne, a także sprzęt dostarczała Pelagia Jacek z Dziergowic. Kolegium redakcyjne tworzyli: Serafin Myśliwiec, Józef Gawliczek i Alojzy Świerczek – „Rozchodnik”. Gazetka ukazywała się średnio raz na dwa tygodnie w nakładzie od stu do stu pięćdziesięciu egzemplarzy. Serafin Myśliwiec pisze dalej:

„Gazetkę otrzymywali wszyscy nasi członkowie na terenie powiatu kozielskiego, raciborskiego, strzeleckiego i krapkowickiego. Mieli oni polecenie przeczytać, nie niszczyć i podać dalej. Około 50 – 60 egzemplarzy „Straży” regularnie zabierał Franciszek Bortel i przekazywał je naszej placówce w Bierawie pomiędzy tamtejszych przymusowych robotników polskich oraz pomiędzy tych, z którymi osobiście miał kontakty w Kozielskiem. Drugą partię brał Franciszek Konieczny, członek sztabu obwodu, działający wśród przymusowych robotników w zakładach chemicznych w Kędzierzynie i rozdzielał między swoich. Trzecią partię kolportował Alojzy Świerczek ps. „Kuklik” dla ludzi swego rejonu, czwartą „Rozchodnik”, podobnie Gawliczek, sam też rozdzielałem gazetki. […] Konspiracyjnymi kanałami „Nad Odrą czuwa straż” szła w dół, coraz niżej, aż do poszczególnych członków naszego ruchu i ludzi zaufanych.”

W dniach 11 i 12 grudnia 1943 roku Obwód Raciborsko – Kozielski wizytowany był przez zastępcę komendanta Inspektoratu Rybnickiego, Jana Spyrę, który w dniu 15 grudnia 1943 roku przedstawił ppor. Kuboszkowi raport z tejże wizytacji. Spyra stwierdził w nim, że pod względem organizacyjnym stan obwodu jest dobry. W jego ocenie jego sztab funkcjonował sprawnie, przy czym Spyra miał możność odbycia szeregu rozmów, między innymi z komendantem Obwodu, kwatermistrzem, szefem WSOP-u, oficerem broni, a także z dowódcami poszczególnych kompanii oraz kierownikiem administracji. Otrzymał nadto kompletny zestaw materiałów zawierających rozmieszczenie jednostek AK na terenie Obwodu, a także sił niemieckich.

Tymczasem 20 lipca 1944 roku Niemcy wpadli do domu Franciszka Bortla. Jego wówczas tam nie było, ale aresztowano jego rodzinę, a także Serafina Myśliwca, który jednak zdołał zbiec. Wróćmy w tym miejscu do tego, co napisał Mieczysław Brzost:

„Sztab IV Obwodu zewnętrznego raciborsko – kozielskiego miał swą siedzibę w Miejscu Odrzańskim, na pograniczu powiatów raciborskiego i kozielskiego. Kwatera mieściła się w domu Franciszka Bortla, uczestnika powstań śląskich, dobrego i wytrawnego konspiratora. W jego domu podpułkownik „Walter”, po zbadaniu możliwości i warunków, polecił zainstalować radiostację. Chodziło o to, by w możliwie jak najszybszym czasie przekazywać do alianckiego dowództwa lotnictwa wyniki bombardowania kozielskich i kędzierzyńskich zakładów oraz przygotowań i zmian w systemie obrony przeciwlotniczej.

W tym czasie na podstawie rozpracowań wywiadu AK, a szczególnie wywiadu obwodu raciborsko – kozielskiego lotnictwo alianckie dokonywało skutecznych bombardowań zakładów mających bardzo duże znaczenie dla zaopatrzenia niemieckiej machiny wojennej.

Niestety, przewiezione przez łączniczki części radiostacji nadawczej ukryte na strychu domu Franciszka Bortla zostały 20 lipca 1944 r. odkryte przez gestapo w czasie rewizji. Rodzina Bortlów została aresztowana. Szczęśliwie uniknął aresztowania Franciszek Bortel. Jego żona i córka Matylda, synowie Józef oraz Rafał zostali aresztowani i wywiezieni do Kędzierzyna (Rafał, uczeń przed 1939 r. polskiego gimnazjum w Bytomiu, został skazany na śmierć za dezercję i rozstrzelany na Zaolziu w październiku 1944 r., pozostali skazani na pobyt w obozie i więzienie).

W czasie rewizji aresztowany został dowódca IV Obwodu AK por. Serafin Myśliwiec. Dzięki nieuwadze Niemców i odwadze udało mu się uciec w kajdanach. Uwolniony podjął pracę konspiracyjną na Opolszczyźnie.

Kwatera obwodu została przeniesiona do Grzegorzowic w powiecie raciborskim, do domu Józefa Wyciska. Ponieważ część rodziny Wycisków za działalność w Związku Polaków w Niemczech została już wcześniej osadzona w obozach, ta kwatera nie była bezpieczna.

Po aresztowaniu por. Serafina Myśliwca i jego brawurowej ucieczce kwatera została przeniesiona na prawy brzeg Odry do Kornowaca do domów Jana Glenca lub Antoniego i Jana Gorywodów. W 1944 r. w domu Gorywodów było opracowywane i nadal drukowane pismo konspiracyjne „Nad Odrą czuwa straż”. Dość często por. Myśliwiec korzystał z kwater w Pogrzebieniu u rodziny Pawła Cubra lub Antoniego Kolorza. Stąd wychodziły od dowódcy obwodu por. Serafina Myśliwca rozkazy podpisywane pseudonimami „Adam Krwawnik” lub „Dębicki”. Rozkazy te dla zmylenia przeciwnika były antydatowane na okresy przedwojenne. W przenoszeniu, a raczej przewożeniu, maszyny do pisania, powielacza i farb drukarskich, papieru pomocna była por. Myśliwcowi jego żona Jadwiga i łącznik Maksymilian Jędrzejczyk z Brzezia.”

Tytułem uzupełnienia dodajmy, że w chwili kiedy w obejściu Bortlów przeprowadzana była rewizja, w Grzegorzowicach, w domu Wycisków, drukowany był kolejny numer „Nad Odrą czuwa straż”. Gdy nadeszła wiadomość o wydarzeniach w Miejscu Odrzańskim, Gawliczek z Wyciskami wynieśli część materiału drukarskiego i ukryli w zbożu. Pozostałą część, a także powielacz i maszynę do pisania umieścili w starej studni w obejściu Wycisków.

W domu Bortlów w ręce gestapo wpadły zaszyfrowane raporty, których jednak Niemcom nie udało się odszyfrować, a nadto części do radiostacji oraz polskie sztandary szyte na godzinę „W”. Franciszek Bortel, w porę ostrzeżony, uniknął aresztowania, ale jego syn, Rafał, został rozstrzelany. Żona oraz drugi z synów i córka trafili do obozów koncentracyjnych, gdzie doczekali końca wojny.

Druk gazetki „Nad Odrą czuwa straż”, o czym mogliśmy przed momentem przeczytać, przeniesiony został do Kornowaca, gdzie zajęli się tym Jan i Antoni Gorywodowie.

W grudniu 1944 roku przypadkowo aresztowany został Alojzy Świerczek ps. „Kuklik”, który poddany został bestialskiemu śledztwu. Wytrzymał jednak tortury, dzięki czemu jego aresztowanie nie pociągnęło za sobą kolejnych. Sam jednak, choć przeżył, stracił zdrowie.

Serafinowi Myśliwcowi podlegał, o czym już pisałem, pluton partyzancki „Wędrowcy”, którym dowodził por. Józef Gawliczek ps. „Ryś”. Spójrzmy teraz, jak ostatnie dni niemieckiej okupacji przebiegały w tymże oddziale partyzanckim. Odwołam się tu ponownie do ustaleń Mieczysława Brzosta:

„W skład plutonu, który nosił nazwę „Wędrowcy”, wchodził m.in.: Józef Wycisk z Grzegorzowic w powiecie raciborskim, Rufin Hibner z Pszowa i wielu partyzantów wywodzących się spośród uciekinierów z obozów, dezerterów z Wehrmachtu oraz przymusowych robotników z zakładów zbrojeniowych Kędzierzyna, Zdzieszowic, Koźla i okolicznych majątków ziemskich. Według relacji por. Serafina Myśliwca oddział był dostatecznie wyposażony w broń i amunicję. […]

Dnia 10 stycznia 1945 r. w okolicy Góry św. Anny koło Mechlicy oddział ostrzelał z zasadzki mercedesa. Samochód gwałtownie zjechał na bok szosy i utknął w rowie. Porucznik Serafin Myśliwiec, ps. „Krwawnik”, z partyzantami stwierdził, że oddział dokonał zamachu na nadradcę dra Kurta Littenberga, naczelnika wydziału w berlińskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Rzeszy. […]

Dnia 22 stycznia 1945 r. oddział zwiadowczy por. Myśliwca, przebywając w okolicach Olszowa w tamtejszych bunkrach, dowiedział się, że na skraju lasów stoją radzieckie czołgi. Był to zwiadowczy oddział wojsk 1 Frontu Ukraińskiego pod dowództwem majora Bielikowa. Doszło do serdecznego powitania oddziałów. Major Bielikow nie przypuszczał, że pod Opolem operuje polska grupa partyzancka AK i bardzo ostrożnie i z ubezpieczeniem gotowymi do strzału karabinami maszynowymi przywitał porucznika Myśliwca. Wkrótce oddział czołgów odjechał kontynuować swe bojowe zadanie. „Wędrowcy” dopiero 25 stycznia wjechali na radzieckich czołgach do Opola i tam utworzyli pierwszy posterunek Milicji Obywatelskiej z rdzennych opolan i powracających z przymusowych robót Polaków. „Wędrowcy” zakończyli swój szlak bojowy.”

Wojciech Kempa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!