Europa Wiadomości

Ambasador RP wezwany do ukraińskiego MSZ. “Polacy zdradzili”

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrij Sibiga skrytykował Polskę za twierdzenia, że „Ukraina nie docenia pomocy”. „To oczywista gra, która służy do tego, by realizować własne interesy” – stwierdził. Wyraził opinię, że „kiedy Ukraina jest w stanie wojny, próba ‘wytargowania’ od niej czegoś więcej jest równoznaczna ze zdradą”.

Ambasador RP na Ukrainie Bartosz Cichocki został wezwany do tamtejszego MSZ w związku z wypowiedziami prezydenckiego ministra Marcina Przydacza.

Zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrij Sibiga skrytykował w poniedziałek 31 lipca br.szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcina Przydacza, który komentował przedłużenie embarga na ukraińskie zboże: -To, co najważniejsze dziś, to obrona interesu polskiego rolnika – podkreślił Przydacz.

-Jesteśmy w okresie żniw. Polskie zboże musi zostać zebrane, musi zostać zmagazynowane i dystrybuowane po odpowiedniej, godnej cenie. Jeśli chodzi o Ukrainę, to naprawdę otrzymała dużo wsparcia od Polski. Myślę, że warto by było, żeby zaczęła doceniać to, jaką rolę przez ostatnie miesiące i lata dla Ukrainy pełniła Polska. Stąd też takie, a nie inne decyzje, jeśli chodzi o ochronę granic – powiedział na antenie TVP.

Do jego słów odniósł się zastępca szefa Kancelarii Prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Andrij Sibiga: -Kategorycznie odrzucamy próby narzucenia polskiemu społeczeństwu przez poszczególnych polskich polityków bezpodstawnej opinii, że Ukraina nie docenia pomocy ze strony Polski – stwierdził.

-To oczywista gra, która służy do tego, by realizować własne interesy. Nie ma ona nic wspólnego z rzeczywistością. To manipulacja. Prawda wygląda inaczej. Jest nią przyjazny i otwarty dialog między prezydentami Ukrainy i Polski, którzy mają wysoki poziom wzajemnego zrozumienia i zaufania – dodał.

Wyraził też osobliwą opinię: -Kiedy Ukraina jest w stanie wojny, próba ‘wytargowania’ od niej czegoś więcej jest równoznaczna ze zdradą, która nie powinna mieć miejsca w naszych stosunkach. W tych wyjątkowych okolicznościach naciski, by Ukraina w ramach wdzięczności dla Polski zaakceptowała zamknięcie swoich granic dla ukraińskich produktów rolnych, jest równoznaczne ze zmuszaniem nas do wyrażenia zgody na ‘eutanazję’. Nie ma nic gorszego, niż gdy twój wybawca żąda od ciebie opłaty za ratunek, nawet gdy krwawisz.

Przypomnijmy, że premier Mateusz Morawiecki zadeklarował w ubiegłym tygodniu, że Polska nie otworzy granicy z Ukrainą dla produktów zbożowych po wygaśnięciu 15 września moratorium Komisji Europejskiej. Podobnie deklarują m.in. przedstawiciele rządów Węgier, Słowacji, Bułgarii i Rumunii. Je również obejmuje unijny zakaz sprowadzania ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika. Pięć państw podkreśla, że moratorium powinno zostać przedłużone do końca tego roku.

NASZ KOMENTARZ: Ukraińcy chcieliby, żebyśmy truli się ich zbożem techniczym, oraz wykończyli własne rolnictwo, byleby tylko im było dobrze. Od dawna twierdzimy, że w przypadku klęski w starciu z Rosją, Ukraina obarczy winą za to Polskę i Polaków. Powiedzią, żę za mało dawaliśmy im sprzętu, za mało pomagaliśmy, nie spełnialiśmy wszystkich zachcianek, wreszcie, że nie wysłaliśmy na front swojego wojska.

Jesteśmy autentycznie zdziwieni, gdyż to dzieje się jeszcze w trakcie wojny. Walki się nie skończyły, a Kijów, choć zależy od tranzytu materiału wojennego przez Polskę, już oskarża nas o zdradę. Szybko idzie. To oczywisty wstęp do budowania mitu ciosu w plecy, podobnie jak to robił Hitler, który twierdził, że Niemcy przegrały I Wojnę Światową przez zdradę Żydów.

Polecamy również: Murzyni z RPA wzywają do mordowania białych

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!