Europa Gospodarka Wiadomości

Zieloni komuniści z Brukseli forsują nowy zakaz działalności rolniczej

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Zieloni komuniści nakazują zostawiać ziemię odłogiem. Straty wynikające z ugorowania będą ogromne. To nawet kilkanaście milionów ton pszenicy mniej w skali Unii Europejskiej, co spowoduje uzależnienie Europy od dostaw z innych kontynentów.

Zieloni komuniści z Brukseli forsują nowy zakaz działalności rolniczej. Unia Europejska to w sumie 170 mln ha gruntów rolnych, z czego tylko ok. 100 mln ha to grunty orne. Wobec tego w całej UE 4% ugorowanej ziemi stanowiłoby około 4 mln ha. Jest to duże uproszczenie, ale pokazuje skalę tragizmu.

4 mln ha pod ugorem odpowiada powierzchni całej Holandii lub Szwajcarii. A co można byłoby wyprodukować na tych 4 mln ha? Chociażby 16 mln ton pszenicy – nawet przy słabym plonie 4 t/ha. To wolumen pszenicy zbliżony do całkowitej produkcji Wielkiej Brytanii czy nawet Argentyny.

Jeśli w Polsce mamy 14 mln ha gruntów ornych to oznacza to, że 4% stanowi nawet ponad 500 tys ha. To areał odpowiadający mniej więcej powierzchni buraków cukrowych i ziemniaków w kraju. Idąc podobnym tropem jak wyżej – to 2 mln ton pszenicy – tyle ile obecnie produkuje cała Słowacja. A wartość tego towaru to około 140 mln zł (przy cenie 700 zł/t).

Oczywiście gospodarstwa, które będą musiały w tym procederze uczestniczyć będą wskazywać w miarę możliwości najgorsze grunty. Ale nie o to tu chodzi. Sama idea ugorowania jest po prostu chora.

Jednocześnie bowiem Unia Europejska zabiega o korytarze solidarnościowe, by Ukraina mogła eksportować swoje płody rolne. Bruksela płacze, że Afryka głoduje, że bez ukraińskich płodów rolnych najbiedniejsze kraje nie poradzą sobie. Tymczasem zakazuje produkcji rolnikom w ramach samej Wspólnoty. I jednocześnie zaprasza do Unii Ukrainę, która może Europę zasypać swoimi surowcami.

4% to jednak tylko wariant optymistyczny. Zieloni komuniści postulują bowiem, by ugorować nawet 10% gruntów ornych w UE. Mówi się o znaczącej redukcji pestycydów (a w skrajnych scenariuszach nawet o całkowitej rezygnacji z chemii). Mamy ograniczenia w nawożeniu, a jednocześnie rolnicy muszą prowadzić restrykcyjne rejestry z wykonywanych prac. Przecież to się nie może udać.

W konsekwencji tej polityki, Europa będzie produkować coraz mniej. Uzależnimy się od płodów rolnych importowanych z Ukrainy i innych kontynentów, gdzie nie ma tak wyśrubowanych norm.

Dygnitarze pod płaszczykiem ekologii, dbania o planetę, wmawiają nam, że to dla nas lepsze. Tymczasem za chwilę będziemy sprowadzać produkty spoza Unii – z Chin, Indii, USA, Ukrainy i nie wiadomo skąd jeszcze. Europejskiego towaru będzie po prostu za mało. Ze względu na ugorowanie, eliminację kolejnych substancji czynnych, niską opłacalność.

Najgorsze, że ugorowanie uderzy w naprawdę dobre gospodarstwa, które odłogi wyciągały do “stanu używalności”. Żeby produkować żywność, której – wedle Unii – wcale nie potrzeba.

Polecamy również: Morawiecki miota się w sprawie aborcji

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!