Felietony

We wschodniej części województwa śląskiego żyje już ponad 200 łosi

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

We wschodniej części województwa śląskiego, na styku z Małopolską i województwem świętokrzyskim żyje już ponad 200 łosi. Dziesięć lat temu naliczono ich zaledwie 50, w ciągu dekady pogłowie zwiększyło się czterokrotnie. Zwierzę kojarzone z serialem „Przystanek Alaska”, może być jednak śmiertelnie niebezpieczne, zwłaszcza podczas zderzenia z autem.

Właśnie zaczęły się migracje tych zwierząt w poszukiwaniu pożywienia, a widoczność z powodu mgieł i opadów zwłaszcza rano jest zdecydowanie gorsza. Tymczasem łosie, nie są terytorialne, potrafią przemierzyć dziesiątki kilometrów bez strachu nie tylko przed ludźmi, ale i nadjeżdżającymi pojazdami.

Jak wynika z danych najwięcej łosi na terenie katowickiej dyrekcji LP żyje w Nadleśnictwie Siewierz – ponad 70.

– Wzrost populacji tego niegdyś rzadkiego gatunku, jest potwierdzeniem właściwie prowadzonej gospodarki leśnej. Z drugiej strony rodzi wiele problemów. Jeden z nich związany jest z silnym zurbanizowaniem terenu, a co za tym idzie z gęstą siecią dróg, zwłaszcza na terenie aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej – wylicza Grzegorz Cekus, nadleśniczy Nadleśnictwa Siewierz dodając, że łosie nie mając naturalnych wrogów, nie mają poczucia zagrożenia związanego z przemieszczaniem się po nieznanym terenie.

Bez strachu przekraczają drogi szybkiego ruchu, potrafią wedrzeć się na autostradę. – Zabezpieczenia stosowane wzdłuż traktów komunikacyjnych mają za zadanie jedynie zniechęcić zwierzęta do ich pokonania, nie stanowią jednak bariery. Warto sobie uświadomić, że żubr, o masie ponad 600 kg potrafi przeskoczyć dwumetrowe ogrodzenie, a łoś ważący ponad pół tony ma osiągnięcia iście olimpijskie. Sforsowanie wysokości 2,40 m, to dla niego żaden problem – dodaje nadleśniczy Cekus.

Z danych zebranych przez Lasy Państwowe wynika, że w 2010 r. było w całej Polsce 76 zdarzeń drogowych z udziałem łosia, ale już w 2015 r. było ich 375 i ta tendencja się utrzymuje. Tylko w latach 2014-2016 na drogach zarządzanych przez LP zginęło 459 łosi. Finał zderzenia auta z tym zwierzęciem, jest dużo groźniejszy w skutkach niż podobne spotkanie na drodze z dzikiem czy jeleniem.

– W wypadku kolizji z dzikiem, kierowca ma wrażenie, że uderzył w mur. Zadziałały strefy zgniotu, odpaliły poduszki powietrzne, auto może jest mocno rozbite, ale zazwyczaj pasażerowie wychodzą z takiej sytuacji bez większych obrażeń. Zderzenie z łosiem, zwierzęciem na wysokich nogach podcina je i cała półtonowa masa uderza w kabinę pasażerską demolując wnętrze auta. To tak jakby do wnętrza ktoś nagle wrzucił 20 saren – wylicza Józef Kubica, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Dodaje, że trakty komunikacyjne przecięły w wielu miejscach naturalne szlaki tych zwierząt niejako „zakodowane w DNA”.

Hubert Wiśniewski, zastępca dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach, pokazuje na mapie punkty, w których widywane były łosie lub ich tropy, a które nie stanowią naturalnego terenu bytowania tych zwierząt.

– Proszę zwrócić uwagę na okolice Rudzińca przy autostradzie A4, ale także w Jaworzu – nieopodal Bielska Białej. Są też częstymi gośćmi przy zagłębiowskich odcinkach autostrady oraz obwodnicy S1 – wylicza.

Jakie są szanse spotkać łosia np. w Nadleśnictwie Siewierz? Nadleśniczy przeliczył, ile tych zwierząt przypada na Alasce i w Nadleśnictwie Siewierz na tysiąc kilometrów kwadratowych.

– Porównanie wyszło, jak łatwo się domyślić, na korzyść Alaski, ale czy aż tak bardzo? Na Alasce ten wskaźnik wynosi 174, a w Nadleśnictwie Siewierz 65. Biorąc pod uwagę zurbanizowanie terenu, sieć dróg i liczbę ludności, z pewnością łatwiej o spotkanie z łosiem na drodze u nas, niż w Stanach Zjednoczonych – podsumowuje nadleśniczy Cekus.

/lasy.gov.pl/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!