Felietony

W Domu Dziecka

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Miałam wtedy lat szesnaście i przeogromną radość w sercu z powodu narodzin mojego Brata. Jeśli człowiek otrzymuje w życiu niezwykły Dar długo wyczekiwany, nie może go przyjąć od tak, zwyczajnie, po prostu powinien ten dar mnożyć dając coś z siebie innym. Biorąc nie dajemy dokładnie tej samej osobie, w tej samej ilości i w tym samym wymiarze, byłoby to zresztą niemożliwe, ale otrzymując dajemy zupełnie  komu innemu, bezinteresownie.

Tak było jeszcze przed trzydziestu pięciu laty…

A teraz  ze  Słownik języka polskiego „dawanie”, „ofiarowanie”, „dzielenie się”, „pomaganie”, „spieszenie z pomocą” BEZINTERESOWNE znika cichuteńko… Teraz są czasy zinstytucjonalizowanych form pomocy – miejsce człowieka, który pomaga zwyczajnie,  z dala od zgiełku świata, zajął wolontariusz. Albo inaczej – nie ma dobroczynności stanowiącej wartość samą w sobie, jest tylko dobroczynność lajkowana, na pokaz.

Od wielu lat darzę przyjaźnią i atencją pewną francuską rodzinę niosącą pomoc potrzebującym w różnych krajach – chorym, bezdomnym, prześladowanym, dzieciom, których rodziców nie stać na kupno podręczników. Iluż Polakom pomogła owa rodzina od czasów Solidarności! To nie znaczy, że jest szczególnie majętna czy nie wie, co z nadmiarem pieniędzy zrobić. Po prostu ma ogromną, nieustającą potrzebę dzielenia się.

Dzielenie się i pomaganie często utrudniają  Przeszkadzacze.

 Kiedy jako szesnastolatka przychodziłam do Domu Dziecka przy ulicy Słonimskiej w Białymstoku, by pomagać dzieciom w odrabianiu lekcji  a przy tym przygotowywać niektóre z nich do Pierwszej Komunii i Bierzmowania, z radością obserwowałam jak robią postępy  i w nauce, i w przygotowaniach religijnych. Jak uczniom ówczesnej szkoły podstawowej  bardzo zależało na przyjęciu Pierwszej Komunii, jak bardzo zależało im na przystąpieniu do Bierzmowania, a przecież zdawali sobie sprawę, czym ryzykujemy w czasach głębokiej komuny.

Przygotowujących było kilkoro. Ciekawe, jak potoczyły się ich losy…

I wtedy pierwszy raz ujrzałam donosicielstwo ‘w akcji”. Dwie nauczycielki (jakby jedna miała problem ze skonstruowaniem „informacji”) doniosły na mnie ówczesnemu dyrektorowi Domu Dziecka.

Wezwał mnie natychmiast na dywanik i zagroził, że jeżeli… to…

I cóż z tego?!

 ***

Mam organiczny wstręt do donosicieli. Czasy odrobinę zmieniły się, czego nie można powiedzieć o niektórych ludziach.

Marta Cywińska

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!