Felietony

W cęgach reżymu

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Socjalizm jest nie tylko ustrojem niewolniczym, ale również – zbrodniczym. Znakomitą ilustracją jest sprawa Alfiego Evansa, którego funkcjonariusz państwowy nakazał odłączyć od aparatury podtrzymującej życie. To jeszcze można by zrozumieć, bo w Wielkiej Brytanii państwo finansuje leczenie chorych i z tego tytułu sprawuje nadzór nad szpitalami. Toteż Alfiego Evansa od aparatury odłączono, ale mimo to chłopiec nadal żyje. W tej sytuacji włoskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyraziło gotowość natychmiastowego przyznania Alfiemu Evansowi włoskiego obywatelstwa, a szpital Bambino Gesu zaoferował kontynuowanie leczenia. Rodzice chłopca skwapliwie by z tej szansy skorzystali, ale sąd apelacyjny, do którego się zwrócili, okazał się nieugięty i odmówił zgody na przewiezienie małego pacjenta do szpitala Bambino Gesu. Pretekstem tej odmowy są względy medyczne; lekarze zajmujący się chłopcem i reprezentujący jego interesy przed sądem doszli do wniosku, że doznał on uszkodzeń mózgu, w następstwie których został pozbawiony co najmniej czterech zmysłów i dalsza terapia „nie leży w jego interesie”.

Ta sytuacja skłania do postawienia zasadniczych pytań. Po pierwsze – kto ma ostatnie słowo w sprawie losów małoletniego dziecka – czy funkcjonariusze państwowi – bo w takim charakterze występują lekarze, podobnie jak i sąd, który jest opłacany z funduszy publicznych, czy też rodzice dziecka, zwłaszcza gdy znaleźli sposób alternatywnego finansowania terapii? Krótko mówiąc – czy dziecko jest własnością państwa, którego funkcjonariusze mają w ostatniej instancji decydować o jego losie, czy jednak rodzice? Pytanie jest szczególnie aktualne, bo w następstwie rewolucji komunistycznej, która przetacza się przez Europę i Amerykę Północną, na naszych oczach zlikwidowana została władza rodzicielska z której pozostał tylko obowiązek alimentacyjny. Władzę tę podstępnie przejęli funkcjonariusze państwowi, zgodnie z celem komunistycznej rewolucji. Jest nim wyhodowanie człowieka sowieckiego, a więc takiego, który wyrzekł się wolnej woli. W związku z tym, człowiek sowiecki nie może żyć w normalnym świecie, w którym trzeba codziennie dokonywać samodzielnych wyborów. Dlatego drugim celem komunistycznej rewolucji jest stworzenie człowiekowi sowieckiemu sztucznego środowiska, w postaci państwa totalitarnego. Charakteryzuje się ono między innymi tym, że nie toleruje żadnej władzy, poza własną – a więc między innymi – władzy rodzicielskiej. Sprawa Alfiego Evansa pokazuje to w całej rozciągłości i zgrozie.

Dodatkowego dramatyzmu dodaje tej sprawie pewna – jak się okazuje, nadal żywa w Wielkiej Brytanii – tradycja arogancji funkcjonariuszy państwowych. Przykładu dostarcza sprawa szkorbutu, na jaki w XVII i XVIII wieku zapadali angielscy marynarze podczas dalekich rejsów. Kiedy tylko statek przekraczał równik, zaczynały się problemy; otwierały się stare rany, chwiały się zęby, ciało gniło wydzielając przykry odór, a ludzie gwałtownie opadali z sił. Większość ówczesnych katastrof morskich brała się właśnie stąd, że w powodu szkorbutu na statkach nie miał kto pracować; ciągnąć lin i tak dalej. Anglicy byli dobrymi żeglarzami i w sztormach dawali sobie radę, jednak pod warunkiem, że byli zdrowi. Panował wtedy pogląd, że na półkuli południowej jest złe, sprzyjające szkorbutowi powietrze – ale też angielscy kapitanowie szybko zauważyli, że Opatrzność znalazła na to złe powietrze remedium w postaci soku z owoców cytrusowych, przede wszystkim – z cytryny. Niestety funkcjonariusze Admiralicji Brytyjskiej przez 150 lat nie przyjmowali do wiadomości informacji dostarczanych przez jakichś tam prostaków-kapitanów. Zmienił to podejście dopiero kapitan James Cook, który na wyprawę mającą na celu sprawdzenie, czy istnieje jakiś kontynent na południowej półkuli, zabrał kiszoną kapustę w beczkach. Zarządził, że oficerowie mają codziennie wypijać porcję kapuścianego kwasu, a marynarze – jeśli chcą. Oczywiście marynarze chcieli pic to samo, co oficerowie, dzięki czemu na statkach dowodzonych przez kapitana Cooka nie było szkorbutu. Zatwardziałość dzisiejszych przebierańców na stanowiskach sędziów, którzy nie przyjmują do wiadomości żadnych argumentów, jest kontynuacją tamtej tradycji – a wiemy z doświadczenia, że nie ma nic gorszego, jak głupi, aroganccy totalniacy, który nie mogą sobie pozwolić na przyznanie się do błędu.

Po drugie – w sprawie Alfiego Evansa niczym w soczewce skupiają się niebezpieczeństwa, do jakich mogą doprowadzić powszechne i przymusowe ubezpieczenia. Doprowadzają one do stopniowego upowszechnienia się przekonania, że w sprawie ludzkich losów ostatnie słowo ma „państwo” to znaczy – urzędnicy państwowi. Nie wiedzieć czemu, to socjalistyczne podejście nazywane jest „liberalnym”, podczas gdy liberalizm kładzie nacisk na posiadanie przez człowieka możliwie najszerszej swobody wyboru – oczywiście na własną odpowiedzialność. W tej sprawie rodzice Alfiego Evansa zachowali się jak liberałowie, bo na własną rękę postarali się o znalezienie alternatywnego sposobu finansowania terapii syna, podczas gdy zarówno lekarze – chociaż ich rola w sprawie jest poniekąd drugorzędna – jak przede wszystkim sędziowie, zachowali się jak typowi totalniacy. Źle to wróży Europie, źle to wróży światu tym bardziej, że brytyjscy totalniacy najwyraźniej mają poczucie misji wobec mniej wartościowego świata.

Stanisław Michalkiewicz

Autor jest stałym felietonistą Magna Polonia! Kupuj i wspieraj wolne media
www.magnapolonia.org/sklep

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!