Felietony

Ukraińcy grają na zwłokę, a czas jest ich sprzymierzeńcem

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

O przykładach owoców naszego „strategicznego partnerstwa” z Ukrainą można pisać całe publikacje. Dziś przykład mało znany, lecz budzący oburzenie, o którym w mediach głównego nurtu niestety jest cisza.

Janusz Horoszkiewicz w ciągu 12 lat postawił aż 40 krzyży na Wołyniu upamiętniających polską społeczność, która stała się ofiarą ludobójczej działalności OUN-UPA. Za swoją pracę rok temu został odznaczony przez IPN tytułem Kustosza Pamięci Narodowej, a prezydent Andrzej Duda odznaczył go medalem stulecia odzyskania niepodległości. Obecnie nie może kontynuować swojej pracy, gdyż Służba Bezpieczeństwa Ukrainy uznała go za niebezpiecznego dla swojego kraju i zakazała mu wjazdu na teren naszego „strategicznego sąsiada”.

Pan Janusz poinformował nas, że o zakazie dowiedział się od zaprzyjaźnionej osoby, która wezwana była na przesłuchanie do siedziby SBU w Równem w związku jego sprawą. Tam zakazano jej kontaktów z Panem Horoszkiewiczem, informując, że ich rozmowy są podsłuchiwane, a sam Pan Janusz ma zakaz wjazdu na Ukrainę.

Kustosz Pamięci Narodowej wspomina, że do 2013 roku nie miał problemu z przeprowadzeniem upamiętnienia pomordowanych Polaków. Sytuacja zmieniła się po wydarzeniach na kijowskim Majdanie, tak licznie wspieranych przez polskich przedstawicieli świata polityki. Początkowo, choć nie było już możliwe uzyskanie pisemnej zgody, krzyże powstawały, czemu nie sprzeciwiali się Ukraińcy, gdyż krzyże stawiane były zgodnie z prawem zwyczajowym. Sytuacja zmieniła się, gdy funkcjonariusze SBU z Równego dokonali profanacji poprzez ścięcie po dwóch tygodniach po postawieniu krzyża upamiętniającego Polaków w kolonii Sunia nad Horyniem (sierpie 2018 r.).

Sam Pan Janusz uważa jednak, że sytuacja ta była jedynie pretekstem do zatrzymania jego działalności. Rzeczywisty powód związany był z poszukiwaniami prowadzonymi przez Pana Janusza, związanymi z pomordowanymi Polakami m.in.  z miejscowości Półbieda Stydyńska zamordowanych 30 marca 1943 roku. Kolejnym niezrealizowanym projektem Pana Janusza w związku z zablokowaniem wjazdu na teren naszego wschodniego sąsiada było podjęcie odnowy zapomnianego cmentarza parafialnego w Janowie Dolinie, znajdującego się w lesie, gdzie potajemnie pochowanych jest 7 żołnierzy Wojska Polskiego wyłowionych z Horynia w czasie kampanii polskiej w 1939 roku. Mieli oni powiązane ręce drutem kolczastym. Mord ten był zapowiedzią ludobójstwa, jakie czekało na polskie społeczeństwo z rąk ukraińskich organizacji OUN-UPA.

Pomimo stawianych trudności przed Panem Januszem, ten się nie poddaje w realizacji utrwalania pamięci o polskich pomordowanych. Oficjalnie zwrócił się o interwencję do prezesa IPN Jarosława Szarka, ambasadora RP na Ukrainie Bartosza Cichockiego i ambasadora Ukrainy w Polsce Andrija Dyszczycy, który oczywiście nie odpowiedział.

Powyższy przykład jest wskaźnikiem, w jakim kierunku zmierzają relacje polsko-ukraińskie. W Polsce prokurator Młynarczyk ściga ostatnich cudem ocalałych świadków ukraińskiego ludobójstwa przez brak wiedzy historycznej, utożsamiając banderowców z całą ludnością ukraińską, natomiast działacze, którzy swoją pracą chcą upamiętnić tą krwawą kartę dziejów polsko-ukraińskich są szykanowani. Jednocześnie umierają ostatni świadkowie tych wydarzeń, mogący wskazać miejsca dołów śmierci. Gdy oni odejdą, o licznych miejscach kaźni nigdy się nie dowiemy, gdyż Ukraińcy grają na zwłokę, a czas jest ich sprzymierzeńcem.

/red./

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!