Polskie społeczeństwo, które ponad 80 lat temu zastanawiało się nad możliwym wybuchem wojny z Niemcami, potrafiło również swoje myśli skierować w zupełnie bezpiecznym kierunku, dzięki wydarzeniom związanym ze sportem.
27 sierpnia 1939 roku, w ostatnim przed wybuchem II wojny światowej meczu piłkarskim, polska reprezentacja pokonała ówczesnych wicemistrzów świata Węgrów. Mecz ten wzbudzał wielkie zainteresowanie tak opinii publicznej w Polsce, jak i na Węgrzech. Na stadionie wojska polskiego w Warszawie oglądało go 15 tysięcy widzów. Kilku znaczących graczy węgierskich, ze względu na kontuzje, nie pojawiło się w składzie wicemistrzów świata. Jak informował „Przegląd Sportowy” z 24 sierpnia 1939 roku, większość zawodników przybyła na mecz z Polską, dzięki uzyskanemu samolotowi na 15 osób. Jedynie trener i dr Sarosi pojechali pociągiem. To samo pismo informowało dodatkowo, że dopiero na 5 dni przed meczem reprezentacja polski skompletowała skład. Redakcja nie przewidywała jednak zwycięstwa.
W czasie niedzielnego meczu w Warszawie 27 sierpnia 1939 roku pierwsza na murawie pojawiła się drużyna węgierska, a następnie polska. Przed meczem (…) Po krótkich przemówieniach powitalnych, odegraniu hymnów narodowych, kapitanie obu drużyn wymieniają kwiaty, a następnie przy aplauzie widowni całują się na znak braterstwa obu państw.
Do końca pierwszej połowy wygrywali zgodnie z przewidywaniami wicemistrzowie świata w stosunku 2:1. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 4:2 dla Polaków. Trzy bramki dla biało-czerwonych zdobył Ernest Wilimowski, legendarny polski napastnik, który rok wcześniej na mistrzostwach świata we Francji ustanowił na 56 lat rekord pod względem zdobytych 4 bramek w ciągu jednego meczu (Polska: Brazylia 5:6).
Kibice fetują gola strzelonego dla Polski…
Mecz Polska-Węgry na stadionie Legii, 27 sierpnia 1939 r.Wygraliśmy 4-2.
Fot. NAC pic.twitter.com/dKuTKHWo9f
— Avanti (@Avanti_1989) August 27, 2021
Ostatni mecz polskiej reprezentacji przed wybuchem II wojny światowej był 94 spotkaniem naszej reprezentacji. Biorąc pod uwagę statystyki, wygraliśmy wówczas 34 mecze, przegraliśmy 42, a 18 zremisowaliśmy. Ogólny stosunek bramek wynosił 210:208.
Prezes PZPN pułkownik Kazimierz Glabisz na bankiecie pomeczowym wypowiedział prorocze słowa: Piłkarstwo polskie zaczęło swą historię powojenną od meczu z Węgrami i kto wie, czy dzisiejszy mecz nie jest ostatni przed wojną. Warto w tym miejscu pochylić się nad losem wybranych członków tej kadry, która na kilka dni przed wojną dała polskim kibicom wspaniałe chwilę radości:
Edmund Giemsa w czasie wojny został wcielony do Wehrmachtu, z którego udało mu się zdezerterować. Trafił ostatecznie w skład II Korpusu Polskiego we Włoszech.
Wilhelm Góra również został wcielony do Wehrmachtu. Trafił na front włoski, gdzie dostał się do niewoli alianckiej, a stamtąd do II Korpusu Polskiego.
Ewald Dytko został wcielony do Wehrmachtu. Trafił na front grecki. W 1945 roku zdezerterował i trafił do niewoli amerykańskiej.
Henryk Jaźnicki uczestniczył w kampanii polskiej w 1939 roku. Następnie był więziony na Pawiaku i w niemieckich obozach koncentracyjnych w Sachsenhausen i Mauthausen-Gusen.
Ernest Wilimowski, najlepszy polski piłkarz okresu międzywojennego, w czasie II wojny światowej został wpisany na niemiecką listę narodowościową. Wyjechał do Saksonii, do czego namawiał go sam trener reprezentacji Polski Józef Kałuża. Grał w reprezentacji Niemiec w czasie II wojny światowej, dla której w 8 meczach zdobył 13 bramek.
Marian Spoida, asystent selekcjonera reprezentacji Polski, uczestniczył w Powstaniu Wielkopolskim i wojnie polsko-sowieckiej. Podczas kampanii polskiej w 1939 roku trafił do niewoli sowieckiej. Został zastrzelony w lesie katyńskim w 1940 roku.
***
Historia polskiej piłki nożnej nie rozpoczęła się dopiero po wojnie. Trwała przez cały okres II Rzeczypospolitej, przynosząc tysiącom polskich kibiców wspaniałe momenty radości, związanej z sukcesami naszych orłów. II wojna światowa doprowadziła jednak do sytuacji, że doszło do zatarcia tych wydarzeń, stanowiących fundamenty polskiej piłki nożnej.
Krzysztof Żabierek
Przeczytaj również:
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!