Wiadomości

Stanisław Michalkiewicz został pozbawiony środków do życia

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Stanisław Michalkiewicz został pozbawiony środków do życia. Komornik sądowy nakazał zablokować konta publicysty. Powodem podjęcia tego działania był sądowy wyrok, który zapadł w procesie, o którym Michalkiewicz nie wiedział.

– Jestem pewien, że teraz panienki, jedna przez drugą, na wyścigi będą sobie przypominać, jak to były molestowane. (…) Miliona złotych to taka panienka jedna z drugą przez całe życie może nie zarobić, a tutaj za jednego sztosa. No to żadne k***y nie są tak wysoko wynagradzane na całym świecie, a cóż do tego nasz biedny kraj – tak Stanisław Michalkiewicz skomentował sprawę „Katarzyny”, która po wielu latach przypomniała sobie, że była molestowana przez księdza i dostała dzięki temu milion złotych odszkodowania.

„14 listopada zajrzałem na konto w banku Santander i z przerażeniem stwierdziłem, że zostało wyzerowane. Obawiałem się, że okradli mnie jacyś hakerzy, więc pojechałem do banku, gdzie wyjaśniło się, że to nie hakerzy, tylko komornik sądowy, który nakazał zablokować konta. Pojechałem do M-Banku, w którym też mam konta i tam hiobowa wieść się potwierdziła. Nie miałem pojęcia, o co chodzi, więc skontaktowałem się z komornikiem, który powiedział, że to jest egzekucja w następstwie prawomocnego wyroku zaocznego, wydanego przez niezawisły Sąd Okręgowy w Poznaniu na rzecz pani Żanety K […]. Nie miałem pojęcia, kto zacz, ale komornik wyjaśnił, że chodzi o osobę molestowaną ongiś przez księdza. W publikacjach nazywana była „Kasią” – z wyjątkiem gazety „Fakt”, która w roku 2009 podała jej prawdziwe personalia” – poinformował na swoim blogu publicysta.

Prawdziwym skandalem jest fakt, że Michalkiewicz nie został poinformowany ani o procesie, ani o wyroku. Sąd odciął go od środków bez żadnego wcześniejszego ostrzeżenia.

„Jestem zaskoczony tą sytuacją, w następstwie której zostałem całkowicie odcięty od środków do życia tym bardziej, że nic nie wiedziałem ani o procesie, ani o wyroku, który był „zaoczny”, a dopiero przypadkiem dowiedziałem się o egzekucji. Z telefonicznej rozmowy z informatorką niezawisłego Sądu Okręgowego w Poznaniu dowiedziałem się, że pisma – owszem – były do mnie wysyłane, ale na adres, pod którym nie mieszkam już od ponad 11 lat” – napisał Michalkiewicz.

„Zaskoczenie moje było tym większe, że przecież przed nikim się nie ukrywam, a adres mojej poczty elektronicznej jest od 2006 roku publicznie dostępny na mojej stronie internetowej www.michalkiewicz.pl, na którą codziennie wchodzi od 7 do 10 tysięcy osób. Ponieważ w każdym niezawisłym sądzie są komputery, to wystarczyło kliknąć w wyszukiwarce moje nazwisko, by się o tym adresie poczty elektronicznej dowiedzieć” – dodał znany publicysta.

/nczas.com/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!