Stanisław Michalkiewicz: Prezesa NIK życie po życiu
Wczoraj, 12 września br. Sejm przystąpił do wyboru nowego prezesa Najwyższej Izby Kontroli, jako że kadencja dotychczasowego prezesa, pana Mariana Banasia już się zakończyła. Warto w związku z czym przypomnieć, jak się kadencja pana Mariana Banasia na stanowisku prezesa NIK zaczęła.
Wprawdzie Leszek Miller przenikliwie zauważył, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale po tym – jak kończy, ale – po pierwsze – musimy założyć, że pan Marian Banaś jest prawdziwym mężczyzną, a nie jakimś takim fałszywym, a po drugie – że nawet w przypadku prawdziwego mężczyny decydujący jest koniec kariery – ale początkom też niepodobna odmówić jakiegokolwiek znaczenia. A właśnie początki kariery pana prezesa Banasia zasługują na uwagę.
Najpierw z jakichś zagadkowych powodów pan Marian Banaś musiał podpaść obozowi zdrady i zaprzaństwa, bo podesrała go w opinii publicznej telewizyjna stacja TVN, która tradycyjnie wysługuje się obozowi zdrady i zaprzaństwa kierowanemu przez Volksdeutsche Partei obywatela Tuska Donalda.
W tym czasie Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński nie mógł się pana Mariana Banasia nachwalić, jako człowieka “kryształowego” – ale potem coś musiało pójść nie tak, bo okazało się, że pan Banaś nie tylko nie jest człowiekiem kryształowym, ale ma powiązania ze światem przestępczym i w ogóle.
Żeby w tej sytuacji nie znaleźć się między nogami – jak to przytrafiło się Kukuńkowi, który najpierw wspierał prawą nogę, a potem lewą, aż znalazł się między nogami – pan prezes Banaś stanął na nieubłaganym gruncie bezstronności, skierowanej trochę bardziej przeciwko obozowi “dobrej zmiany”, a trochę mniej przeciwko obozowi zdrady i zaprzaństwa.
Ten przechył jednostronny dał się zauważyć zwłaszcza po odsunięciu obozu “dobrej zmiany” od władzy przez Volksdeutsche Partei z satelitami w roku 2023, kiedy to pan prezes Banaś nieubłaganym palcem wskazywał nieprawości kolaborantów Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego, włączając się tym samym siłą rzeczy w walkę o praworządność, której prowadzenie nakazała nam Nasza Złota Pani jeszcze w lutym 2017 roku, a która pod rządami Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje nabiera coraz większego rozmachu.
Biczem karzącym w walce o praworządność został były sędzia, obywatel Żurek Waldemar, którego obywatel Tusk Donald wziął do swojego vaginetu na chłopaka od mokrej roboty na odcinku praworządności. Toteż obywatel Żurek Waldemar w walce o praworządność idzie na skróty do tego stopnia, że – jak głoszą fałszywe pogłoski – przy pomocy zarządzeń zmienia ustawy, a już szczególnie jest zażarty na odcinku neo-sędziów, których by chętnie utopił w łyżce wody.
Dopiero na tym tle widać, jak obywatel Żurek Waldemar poświęca się dla Polski – że dla praworządności gotów jest łamać prawo. Tak właśnie uważał Adam Mickiewicz, skoro w “Reducie Ordona” napisał był, że “dzieło zniszczenia w dobrej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia”. A cóż jest lepszą sprawą, niż praworządność socjalistyczna?
Żadnej lepszej sprawy od tej nie ma. Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji na zakończenie swojej kadencji na stanowisku prezesa NIK, pan prezes Banaś przekazał obywatelu Żurku Waldemaru cały zestaw “przerażąjących” kompromatów, dzięki którym obywatel Żurek Waldemar będzie mógł dokonać przyspieszenia na odcinku walki o praworządność.
Historia się powtarza i to właśnie na odcinku kontroli państwowej. Jak pamiętamy, po obaleniu Władysława Gomułki, I sekretarzem KC PZPR został Edward Gierek, którego zapragnąńł wysadzić z siodła Mieczysław Moczar. W tym celu zwołał do Olsztyna sekretarzy wojewódzkich i nie wiadomo, jak by to się skończyło, gdyby nie dowiedział się o tym Edward Gierek, któtry znienacka też przyjechał do Olsztyna i w ten sposób pucz spalił na panewce.
Ale Mieczysław Moczar za karę został odsunięty na boczny tor, to znaczy – na stanowisko prezesa NIK. Tam pracowicie zbierał kompromaty – i kiedy wskutek sierpniowych strajków w roku 1980 Edward Gierek przestał być I sekretarzem, Mieczysław Moczar przeszedł do natarcia. Powstała “komisja Grabskiego”, przy pomocy której, dzięki zgromadzonym kompromatom, partia stworzyła złudzenie przywracania praworządności socjalistycznej, rzucając na pożarcie “Solidarności”, jak nie jednego, to drugiogo kolaboranta Edwarda Gierka.
W porównaniu z dzisiejszymi standartami, tamte afery sprzed lat, to mizeria – ale wtedy budziły sensację i wielkie emocje – podobnie, jak tedzisiejsze, panabanasiowe, będą budziły przynajmniej w części opinii publicznej, podbechtanej przez niezależne media głównego nurtu, pozosgtające na usługach Volksdeutsche Partei – no i oczywiście – Judenratu.
W ten sposób były już prezes NIK może zapewnić sobie nie tylko życie po życiu, ale i zdobyc coś w rodzaju polisy ubnezpieczeniowej na wypadek, gdy już nie będzie miał immunitetu, który przez całą kadencję dawał mu jakąś ochronę zarówno przez Scyllą, jak i Charybdą, to znaczy – zarówno przed Volksdeutsche Partei, jak i Prawem i Sprawiedliwością.
Wprawdzie na razie sroży się w ministerstwie i prokuraturze obywatel Żurek Waldemar, który choćby ze względu na kompromaty, będzie chyba musiał pana Mariana Banasia oszczędzać, choćby z tego powodu, by zeznawał on prawidłowo w charakterze świadka na pokazowych procesach – ale jak tylko koalicji 13 grudnia powinie się noga – to ręka, noga, mózg na ścianie!
Już tam nowy minister sprawiedliwości i prokurator generalny, przy pomocy neo-sędziów, którzy wszystkich staro-sędziów pewnie poprzenoszą w stan spoczynku wiekuistego – chyba, że ci z gorliwoscią neofitów, będą kontynuować walkę o praworządność, tyle, że z drugiej strony frontu – więc nowy minister i tak dalej, ze wszystkich podejrzanych osób, których nieubłaganym palcem wskaże mu Naczelnik Państwa – zrobi marmoladę.
Jedyny ratunek – w Putinie – na co wskazuje skwapliwość, z jaką zarówno uczestnicy obozu zdrady i zaprzaństwa, jak i kolaborantów Naczelnika Państwa, przyjęli rozkaz, że drony, co to spadły na terytorium naszego nieszczęśliwego kraju, zostały wysłane przez Putina w ramach prowokacji. Pragnienie wdania się w wojnę aż bije w oczy – i to jest całkiem w tej sytuacji zrozumiałe. Nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara, a w takiej sytuacji wybuch wojny jawi się jako całkiem pociągająca alternatywa.
Kto tam będzie rozgrzebywał gruzy, żeby odszukać tam jakieś kompromaty, zwłaszcza, że zamiast nich, mogą tam być już tylko sadze? „Ach, pójdę aż do piekła, byłeby moją zbrodnię wieczysta noc powlekła” – deklarowała Pani, co to zabiła Pana w balladzie „Lilie” Skoro towarzyszy temu aż taka determinacja, to reczywiście – jedyna nadzieja w Putinie – chyba, że okazę się on bardziej perfidny, niż przewiduje ustawa i wraz z prezydentem Trumpem zakończy wojnę na Ukrainie.
Polecamy również: UE chce zakazać platform społecznościowych dla dzieci do lat 16-tu
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!