Felietony

Społeczeństwo socjalistyczne i jego przejawy

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Na swój sposób jest to zabawne, a jednocześnie przerażające, że Albion, będący niegdyś wolnościową dumą cywilizacji zachodniej, stał się wylęgarnią lewicy. Świadczy o tym chociażby przypadek biednego Alfiego Evansa, który został skazany na śmierć przez sędziego Antoniego Haydena. Gdy popatrzymy na zdjęcie tego przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości, widzimy starszego jegomościa, ubranego w dość majestatyczną perukę sprzed kilku wieków. W tym jednak wypadku dostojny strój może być mylący, gdyż służy jedynie za powierzchowne okrycie dla wyjątkowo bezdusznego potwora.

Jak jednak doszło do powyższej sytuacji? Dlaczego taki niewinny aniołek został aż tak nieludzko potraktowany? Niestety, prawdopodobnie dlatego, że prawdziwy Okcydent przestał istnieć. Narody europejskie przeistoczyły się w prawdziwie socjalistyczne społeczeństwa. O ile kiedyś mówiono o milczącej konserwatywnej większości, o tyle teraz należy mówić o rozwrzeszczanej, roszczeniowej większości. Ludy zachodnie same sobie, na własne życzenie, wybrały obecne władze i  obecne elity w demokratycznych wyborach, gdyż liczyły na łatwy pieniądz, na bezstresowe życie, na obfite zasiłki.
Pierwotnie bolszewicy marzyli o tym, by dzieci były wspólne, by zapędzić je do publicznych szkół i przedszkoli, gdzie będą indoktrynowane z dala od swych rodzicieli. Te poglądy, niestety, są nadal żywe wśród wielu środowisk. Rodzice mają coraz mniej do powiedzenia w kwestii wychowania swoich własnych pociech. Wystarczy, że życzliwy wyśle niepoprawny politycznie donos na rodzinę, a  cały aparat państwa wkracza z butami w życie jednostek – ot wystarczy klaps. Jakby jakiś sędzia dwa wieku temu zabrał ojcu dziecko, to na następny dzień nastąpiłoby rozliczenie krzywd za pomocą sztucera. I opinia publiczna byłaby za rodzicielem. W prawdziwej cywilizacji europejskiej dziecko należało do rodziców, a nie do sędziów, prokuratorów, urzędników czy Ministra Edukacji Narodowej.

Nowocześni pedagodzy za dogmat uznali wytępienie agresji wśród młodych mężczyzn. Oczywiście te pacyfistyczne poglądy stoją w całkowitej sprzeczności z rzeczywistością. W końcu świat przyrody jest światem bezwzględnej walki o zasoby, o terytorium, o przetrwanie. Projekt współczesności chce na nowo wykuć człowieka, zmienić jego naturę. Lewicowi intelektualiści wierzą w to, że ludzie mogą w dowolny sposób kształtować swoją tożsamość, że można całkowicie zignorować predyspozycje jednostki wynikające z płci męskiej bądź żeńskiej. Takie postulaty znajdują szerokie poparcie wśród polityków z innej przyczyny. W końcu społeczeństwem safandułów rządzi się łatwo. Obecna władza jest nieludzka; wprowadza tysiące stron fatalnego prawa; opodatkowuje nas do granic możliwości. Stąd wszyscy decydenci boją się buntu. W końcu bitni mężczyźni od zawsze stanowili zagrożenie wobec rządzących.

Wychowanie posiada jednak kluczowe znaczenie dla kształtu kultury wyższej, a ta ewidentnie umiera. Coraz mniej osób zwraca uwagę na przestrzeganie zasad towarzyskich, na schludny strój, na kulturę słowa, na zachowanie szacunku względem drugiego człowieka. Współczesne społeczeństwo, pomimo triumfu technologicznego, dziczeje w sposób wcześniej niespotykany w dziejach. Stosunki międzyludzkie niemalże na każdej płaszczyźnie umierają przez postępującą atomizację. Chore są małżeństwa, chore są rodziny, chore jest koleżeństwo i chora jest praca. I ktoś za to ponosi pełną odpowiedzialność.

Potomkowie intelektualni Karola Marksa wspinają się obecnie na szczyty hipokryzji. Z jednej strony lewicowcy cały czas mówią o tym, jak bardzo są dobrzy, jak bardzo kochają, jak bardzo są tolerancyjni i wyrozumiali, jak to są żywą emanacją praw człowieka, humanizmu oraz demokracji. Z  drugiej jednak strony warto zobaczyć ich w rzeczywistości, gdyż na ogół przeczą sami sobie. Na ich manifestacjach widzimy wyzywające stroje („Marsze Szmat”), wulgarne krzyki, chęć zagłuszenia oponenta, lincze w postaci szarpania i plucia na przeciwników. Jednego redaktora to nawet psem poszczuli – tacy są mili i wyrozumiali. „Postępowi” prezenterzy telewizyjni głównego nurtu też mają wiele za uszami. Ilu z nich nie przerywa, nie krzyczy, zachowuje kulturę osobistą, posiada szacunek wobec rozmówcy?

Z jednej strony wolność słowa uznaje się za filozoficzny dogmat współczesności. Z drugiej jednak strony ta wolność słowa gwarantowana jest wyłącznie tym, którzy stoją „po właściwej stronie historii”. Gdy uniwersytet organizuje spotkania, pewni autorzy są zawsze mile widziani, a pewni autorzy nie mogą się pojawić, gdyż sama ich obecność łamie „neutralność światopoglądową” uczelni. I tak obecnie wielu akademików z wielką chęcią promuje różnego rodzaju dewiacje w murach swojej Alma mater. Podobnie portale społecznościowe chętnie tną zasięgi pewnym inicjatywom i usuwają treści nieprawomyślne wobec jedynych-słusznych-poglądów. Media głównego nurtu w żaden sposób nie chcą ukazać słuchaczom bądź czytelnikom możliwości istnienia różnych punktów widzenia. Dlatego do dyskusji zapraszają wyłącznie ekspertów „certyfikowanych” przez właściwe centrum dowodzenia.

Zresztą wszyscy dziennikarze nie ustają w przekonywaniu nas, że żyjemy w jakiejś mitycznej erze wielkiej wolności, kiedy tak naprawdę kaganiec państwowej niewoli zaciska się coraz bardziej. Każdego roku parlament produkuje coraz to nowe ustawy, które na ogół wyłącznie ograniczają naszą wolność osobistą bądź ekonomiczną. Przejawy zamordyzmu w naszym codziennym życiu są aż nadto widoczne: wycinka drzew na działce budowlanej tylko za pozwoleniem, obowiązek posiadania apteczki i gaśnicy w samochodzie, obowiązek ubezpieczenia domu dla rolników, nakaz stosowania fotelika dla dziecka w  samochodzie, leki na receptę, przymus szkolny, zakaz przechodzenia przy pustej ulicy na czerwonym świetle. Możemy wymieniać dziesiątki przykładów, w jakich to dobry i  miłościwy rząd wie lepiej, co jest dla nas dobre.

Pismo Święte głosi twardo i nieustępliwie: „Wy, którzy miłujecie Pana, miejcie w nienawiści zło!”. Czy to zwykły zbieg okoliczności, że dzisiaj wszyscy orędownicy politycznej poprawności chcą tak bardzo delegalizować tzw. mowę nienawiści? Nie ma tutaj przypadku. Zwolennicy współczesnej Sodomy i Gomory są reprezentantami diabła, więc nie akceptują żadnych przejawów dobra. Ich retoryka jest prosta: „My jesteśmy kochani, przytulaśni, weseli i tęczowi, a oni są ciemni, wsteczni, są gburami i nienawistnikami. Dlatego trzeba ich srogo karać”. Na przekór temu wszystkiemu warto jednak zachować odwagę cywilną, wstać, dać świadectwo i potępić otaczające nas dewiacje. Nawet jeżeli w tym życiu czekają nas za słowa prawdy same nieprzyjemności; ostatecznie pamiętajmy o  drugim życiu, życiu wiecznym.

Wizja społeczeństwa socjalistycznego przypomina, pod wieloma względami, świński chlew. W  końcu trzoda chlewna posiada w bród jedzenia i picia. Ta analogia może być poszerzona, ponieważ dobry gospodarz stara się o to, by knur regularnie krył lochy. Tak samo w państwie opiekuńczym, rząd ma dać za darmo wałówkę, ma napoić i ma być dużo luźnych stosunków płciowych bez zobowiązań. Cóż jednak z tego, kiedy człowiek posiada wyższe cele, kiedy nie żyje samym chlebem? Nie można sprowadzać naszej egzystencji do samej cielesności, gdyż jest to wulgaryzacja naszego istnienia.

Lewicowców możemy porównać do chwastów w pięknym ogrodzie. Chwasty na ogół wysysają soki życiowe, które mogłyby być spożytkowane przez bardziej wartościowe rośliny. Podobnie socjalista wysysa podatki od produktywnej części społeczeństwa. Tak samo jak dobry ogrodnik regularnie plewi swe grządki, tak samo dobre państwo regularnie wtrąca do więzień wywrotowców bądź strzela do roszczeniowców. Socjalizm nigdy nie był zwieńczeniem procesu historycznego, lecz raczej zwiastunem upadku danej kultury. Wszelkie starożytne imperia umierały przez rozdawnictwo, najczęściej zboża, czego przykładem może być chociażby Rzym.

Być w może na trupie obecnej opiekuńczej Europy będzie możliwe przywrócenie zasad cywilizacji łacińskiej. Potrzebni będą jednak do tego bohaterowie pokroju A. Pinocheta czy F. Franco, którzy rozjadą czołgami wszelką niegodziwość. Zanim jednak wojskowi zrobią to, co trzeba, niezbędni będą teoretycy, którzy niczym Arystoteles bądź św. Tomasz z Akwinu zmiażdżą swym piórem wszelkie herezje intelektualne. Z kryminalistami należy rozmawiać za pomocą karabinów i bagnetów. Nie można z nimi deliberować na tematy filozoficzne – a to właśnie uczyniły stare, europejskie elity nim uległy zagładzie. Tak samo jak dobry ksiądz nie wdaje się w dialog z  diabłem, tak samo uczciwy człowiek nie wdaje się w pogawędki z wrogami klasycznej Europy.

Karol Skorek

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!