Felietony

Sąd Najwyższy – żaba zamieniła się w ropuchę

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Obecną walkę z patologiami Wymiaru Sprawiedliwości można porównać do walki z bolszewikami w 1920 r. Tak w poprzednim jak i obecnym przypadku chodzi o suwerenność naszego kraju.

Ustawą o Wymiarze Sprawiedliwości Sejm przyklepał akt kapitulacji i uchwalił nowelizację ustawy o SN 21.11.2018 r. Była prezes Sądu Najwyższego pani Gersdorf (tak określał tą osobę sam prezydent A.Duda) triumfuje – Polska pod presją UE wycofuje się z reformy sądownictwa.

Ustawa ta, o Sądzie Najwyższym, przewidującą umożliwienie sędziom Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, którzy przeszli w stan spoczynku po osiągnięciu 65. roku życia, powrotu do pełnienia urzędu.

Nie wszyscy posłowie klubu PiS podporządkowali się jednak nowej linii politycznej partii i rządu. W krótkim wystąpieniu zmianę polskiego prawa pod naciskiem zagranicznych ośrodków skrytykowała posłanka Klubu Parlamentarnego PiS Anna Siarkowska, która oświadczyła z trybuny sejmowej „Pragnę zwrócić uwagę wysokiej izby, że wycofywanie się ze słusznych reform w obszarze wymiaru sprawiedliwości, pod naciskiem instytucji unijnych wykorzystanych do walki politycznej, wyznacza granice naszej suwerenności w bardzo nieciekawym miejscu”. We wpisie na Twitterze podtrzymała te słowa.

Natomiast pani prof. Genowefa Grabowska, specjalistka od prawa międzynarodowego i europejskiego stwierdziła że „Zacznijmy od tego, że to o czym rozmawiamy, to wycinek reformy. Spór między Polską a Komisją Europejską nie został rozstrzygnięty. Zakończy się on wtedy, kiedy albo będzie wyrok Trybunału (TSUE-Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej), albo Komisja wycofa swój wniosek o ukaranie Polski”

W lutym 1919 r. prawdopodobnie wyrok wyda TSUE, przykre to ale orzeczenie może być niekorzystne.

Jacek Karnowski, publicysta i główny propagandzista PiS-u, próbuje zaczarować przykrą rzeczywistość twierdząc że „W sumie więc 3/4 najtrudniejszej ze wszystkich reform, dotykającej rdzenia systemu, zostało zrealizowane, a pozostała część zostanie dokończona po wyborach – oczywiście jeśli wygra obóz rządzący. Nawet bez powrotu do rozwiązań ustawowych; kadencja Małgorzaty Gersdorf kończy się w 2020-ym roku, a skład Sądu Najwyższego będzie na bieżąco uzupełniany. Dotkliwa porażka w sprawie SN jest więc przegraną bitwą, a nie klęską w całej wojnie. Oceniając ten odwrót, zachowajmy właściwe proporcje.”

Zgadzam się z publikowanymi opiniami że, nawet całkowite dostosowanie się do postanowienia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie Sądu Najwyższego i nowelizacja ustawy o SN nie będą oznaczać automatycznego wycofania skargi Komisji Europejskiej z unijnego Trybunału. W tej sprawie nie chodzi wyłącznie o Polskę. Doprowadzenie do ostatecznego wyroku rozstrzygnęłoby także spór kompetencyjny o to, czy Komisja Europejska ma prawo zajmować się sądownictwem kraju członkowskiego. Gdyby wyrok TSUE okazał się dla Komisji Europejskiej korzystny, to w przyszłości Bruksela mogłaby zajmować się wymiarem sprawiedliwości krajów członkowskich bez narażania się na zarzut, że wykracza poza swoje kompetencje.

Sprawa jest oczywista. Komisja Europejska prze do przejęcia uprawnień przysługujących parlamentom krajów członkowskich. To kolejny krok na drodze budowy eurokołchozu, w którym państwa narodowe mają przestać istnieć, a UE ma przekształcić się w Związek Komunistycznych Republik Europejskich zarządzany przez politruków otrzymujących władzę w wyniku nadania, a nie demokratycznych wyborów. Ideologią tego nowotworu ma być marksizm kulturowy, a opornych ma pacyfikować armia europejska. Z tymi opiniami współgra komentarz z Financial Times „Duże ustępstwo PiS, ale to nie rozwiąże sporu z Brukselą. Unijni urzędnicy twierdzą, że decyzja PiS zezwalająca sędziom na powrót do pracy to rzeczywiście duże ustępstwo, ale nie rozwiązuje ono szerszego sporu z Warszawą. Komisja Europejska ma zastrzeżenia do wielu innych elementów reformy sądownictwa, które PiS musi jeszcze zmienić” – podkreśliła gazeta.

Z tego powodu przyrównuję tą walkę o uzdrowienie naszego Wymiaru Sprawiedliwości do walki o niepodległość. Jeżeli ta walka będzie przegrana to ta trzecia władza będzie należała do biurokracji Unii Europejskiej – faktycznie Niemiec, a nie do polskich demokratycznie wybranej władzy. Tu nie chodzi o sprawy ukarania przestępcy za przykładową kradzież worka cementu czy nawet kilku wagonów tego cementu ale sprawy ustrojowe, zasadnicze dla państwa, naszej tożsamości i zasad moralno-etycznych. Każda reforma państwa może wówczas być zablokowana przez Wymiar Sprawiedliwości ale nie w naszym interesie, nawet unieważnione wybory. To już było, zasada „liberum veto” była jedną z głównych przyczyn upadku I-ej RP.

Klasycznym przykładem zgnilizny naszego Wymiaru Sprawiedliwości był przebieg rozprawy którą można było obserwować w telewizji. Spektakl ten, tak można nazwać to wydarzenie, odbywał się w Gdańsku w dniu 22.11.2018 r. z pozwu J.Kaczyńskiego przeciwko L.Wałęsie i byłem zbulwersowany zachowaniem składu sędziowskiego. Można J.Kaczyńskiego nie lubić ale to był popis buty, arogancji i niekompetencji, chyba zamierzonej, na oczach całej Polski i świata, tego nie da się opisać, to trzeba zobaczyć. Gdyby nasz Wymiar Sprawiedliwości był normalny, z poczuciem elementarnej przyzwoitości, to na drugi dzień ten cały skład sędziowski powinien z inicjatywy społeczności sędziowskiej stracić uprawnienia do sędziowania. J.Kaczyński domagał się od Wałęsy przeprosin i wpłaty 30 tys. zł na cele społeczne za wpisy na Facebooku od czerwca do września 2016 r. W pozwie stwierdzono, że ze strony byłego prezydenta padły zarzuty, iż „Jarosław Kaczyński podczas lotu samolotu z polską delegacją do Smoleńska, mając świadomość nieodpowiednich warunków pogodowych, kierując się brawurą, wydał polecenie, nakazał lądowanie, czym doprowadził do katastrofy lotniczej w dniu 10 kwietnia 2010 r.”. W oświadczeniu, którego domaga się od Wałęsy Kaczyński, ma znaleźć się stwierdzenie, że były to „bezprawne i nieprawdziwe zarzuty”.

Min.Ziobro powiedział, że mimo przeszkód wypali rozpalonym żelazem patologie Wymiaru Sprawiedliwości. Obawiam się że chyba zabraknie mu na to życia. Skład sędziowski w powyższym przypadku, to nie były „stare komuchy” ale ich młody narybek i nawet czynnie uczestniczący w demonstracjach w koszulkach z napisem „konstytucja”.

Jak popularnie się mówi, niewykorzystane okazje „odbijają się czkawką” czy „zemsta niewykorzystanych okazji” i w tym przypadku tak się stało. Był czas na początku lat 90-ych ubiegłego wieku, początek transformacji ustrojowej, że można było uzdrowić ten Wymiar Sprawiedliwości ale większość naszych polityków, w tym i bracia Kaczyńscy przeciwstawili się temu rozwiązaniu, popełnili grzech zaniechania. Wówczas można łatwo było zjeść tą żabę, co nawet Francuzi uważają za delicję ale od tamtego czasu żaba przeszła metamorfozę i zamieniła się w ropuchę. Jak wiadomo, ropucha posiada w skórze gruczoły jadowe i jeżeli taką ropuchę delikwent połknie, wywołuje to nie tylko odruchy wymiotne lecz nawet groźne zatrucie czy śmierć organizmu.

Plany zmiany Wymiaru Sprawiedliwości bracia Kaczyńscy posiadali już od początku „transformacji”. Co do zamiarów i jak należy to zrobić określił Lech Kaczyński w swoim przemówieniu przy okazji dyskusji nad projektem ustawy o Restytucji Niepodległości

Przemawiający w imieniu klubu Porozumienia Centrum (poprzednik PiS) zgodził się z twierdzeniem o braku zasadniczej linii oddzielającej przeszłość i przyszłość i powiedział m.inn. „Mianowicie chodzi tutaj o funkcjonowanie jeszcze bardzo poważnych elementów starego komunistycznego systemu prawnego w obecnej rzeczywistości. Jest to o tyle groźniejsze, że temu funkcjonowaniu przypisuje się pewną, skądinąd słuszną, co do zasady i sprawdzoną historycznie, ideologię prawniczą, ideologię państwa prawnego, co z kolei stanowi swoistą ochronę dla układów społecznych, dla petryfikacji swoistych struktur, które w ramach przebudowy społecznej, budowy społeczeństwa obywatelskiego powinny ulec likwidacji. Odrzucił jednak metodę, jaką była ustawa o restytucji niepodległości – Jego zdaniem – prace rozprawy z elementami komunistycznego systemu prawnego nie może być realizowany za pomocą jednego aktu prawnego.

Ustawa o Restytucji Niepodległości została zgłoszona przez ówczesny klub parlamentarny Konfederacji Polski Niepodległej w 1992 r.

Projekt ten m.inn. przewidywał w art. 5. [przerwanie biegu przedawnienia niektórych przestępstw; weryfikacja sędziów, prokuratorów i adwokatów; lustracja] § 1. Przedawnienie przestępstw, popełnionych po 1 września 1939 r., których ściganie było uniemożliwione lub utrudnione z przyczyn politycznych, albo które były rozpatrywane przez sądy w warunkach nie gwarantujących całkowitej swobody i zasadności orzekania, biegnie począwszy od 27 października 1991 r. Szczegóły określi osobna ustawa. § 2. . . . I następnie, § 5. Sędziowie, prokuratorzy i adwokaci oraz osoby które faktycznie sprawowały tę funkcję w okresie między 10 października 1939 a 10 września 1989 r. podlegają weryfikacji na warunkach, które określi osobna ustawa. § 6. Osoby należące do organów bezpieczeństwa i porządku publicznego, albo faktycznie wypełniające te funkcje, także w ramach formacji wojskowych, współdziałające z tymi organami lub nadzorujące je podlegają specjalnemu postępowaniu sprawdzającemu. W wypadku uzasadnionego podejrzenia przestępstwa, sprawa będzie przekazana do sądu. Szczegóły określi osobna ustawa. Art. 6. [Naczelny Trybunał Narodowy] § 1. Powołuje się Naczelny Trybunał Narodowy dla rozpatrzenia przestępstw zdrady ojczyzny i zdrady stanu, zamachu stanu, naruszenia suwerenności, itd…

Projekt tej ustawy, oprócz KPN, poparli jedynie posłowie Solidarności i Porozumienia Ludowego (PSL-PL, lider – Gabriel Janowski)

W głosowaniu 31 stycznia 1992 r. projekt upadł nawet bez skierowania do dalszego procedowania, posłowie z klubu Porozumienia Centrum też byli przeciwko. Lewicowi politycy byli przeciwko z przyczyn ideowych a prawicowi z przyczyn kunktatorstwa politycznego – rywalowi nie przyznaje się racji nawet gdy to jest z korzyścią dla sprawy. Ponadto KPN nie była uczestnikiem okrągłego stołu.

W latach 2005 – 2007 bracia Kaczyńscy uzyskali pełnię władzy, Lech Kaczyński był prezydentem a PiS tworzył rząd wspólnie s Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin, zdobyli ten przysłowiowy „złoty róg”, mogli spokojnie budować deklarowaną IV-ą Rzeczpospolitą ( głoszony program Polski Solidarnej uzyskał bardzo duże poparcie społeczne, w tym i mój wyborczy głos) zgodnie z pragnieniami społeczeństwa wyrażanymi w protestach społecznych w 1980 r. Niestety, zamiast realizować obietnice wyborcze, uzdrawiać Wymiar Sprawiedliwości jako jeden z głównych filarów władzy. J.Kaczyński rozpoczął bezmyślną walkę, posługując się nawet fałszywymi oskarżeniami, ze swoimi koalicjantami tzn. Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin, dzięki którym przecież miał pełnię władzy i którzy wszystkie jego projekty popierali. Razem z „Gazetą Wyborczą”, przy nieskrywanej uciesze PO i SLD a najbardziej PSL, wyeliminował z życia politycznego A.Leppera (Samoobrona) i R.Giertycha (Liga Polskich Rodzin), jedynych wówczas liczących się na scenie politycznej prawdziwych przeciwników (wręcz wrogów) polityki gospodarczej Balcerowicza. Nie rozliczył żadnej „złodziejskiej prywatyzacji”. Gdy parlament uchwalił ustawę o powszechnym dostępie do akt Instytutu Pamięci Narodowej, tzw. teczek, to prezydent Lech Kaczyński zawetował tą ustawę. Zbigniew Romaszewski chwalił się, że to pod jego wpływem. W wyniku tego, nadal w najwyższych i najważniejszych instytucjach III-ej RP, regulującym nasze życie polityczne, społeczne i gospodarcze, zasiadali w dużej części postkomuniści np.w Sądzie Najwyższym i Trybunale Konstytucyjnym.

Osobiście uważam, że zmiany kadrowe na szczytach władzy Wymiaru Sprawiedliwości są niezbędne żeby iść dalej w zmianach. W końcu to Prezes Sądu Najwyższego a może i ci pomniejsi, powinni być wybierani tak jak parlamentarzyści czy prezydent Polski w wyborach powszechnych. Wówczas możemy mówić o niezależności sądów.

Muszę przyznać, że z niepokojem czekam na luty 2019 r. gdzie wówczas TSUE wyda wyrok, być może niekorzystny dla strony polskiej. To jest tak ważne jak wynik Bitwy Warszawskiej. Jeżeli niekorzystny, to prawie pewne, że przełożyło by się to na wybory do europarlamentu i naszego parlamentu krajowego z korzyścią dla opozycji totalnej. Mam bardzo negatywny stosunek w wielu obszarach do PiS-u ale perspektywa rządów obecnej opozycji totalnej na czele z Tuskiem – wnukiem dziadka z Wehrmachtu, to koniec resztek suwerenności Polski i utratę naszej tożsamości. A za te wartości nasi przodkowie walczyli i ginęli. Wybory samorządowe w miastach, szczególnie dużych, gdzie w większości wybrano osoby wyraźnie kojarzone z marksizmem kulturowym, to ważny sygnał do alarmu.

A to nie jest jedyne zagrożenie naszej niepodległości, mamy jeszcze haniebną kapitulację w sprawie noweli ustawy o IPN. A takie dwie panie w Warszawie tzn. ambasador USA w Warszawie Georgette Mosbacher i ambasador Izraela Anna Azari. Panie te traktują nasz kraj jak przekupki na bazarze swoje stragany, wtrącając się w nasze wewnętrze sprawy i strofując Rząd Polski i ministrów. Znamy takie postępowanie z historii przedrozbiorowej I-ej RP a dotyczy posła rosyjskiego Repnina. Nawet jeden z sejmów nazwano „Repninowskim” z 1764 r.

Pan poseł Marcin Święcicki (PO) napisał, że Georgette Mosbacher będąc w sejmie 21 listopada 2018 r. poruszyła również temat wolności mediów w Polsce. „W Kongresie wielka sympatia dla Polski, ale jest jedna rzecz, która może zepsuć te stosunki – to zamach na wolne media. Ostrzegam, bo jestem szczera” – cytował

23.11.2018 Czesław Buksiński

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!