Rosyjskie media nie ustają w krytyce Aleksandra Łukaszenki, którego przedstawiają jako wiarołomnego sojusznika. Tak na przykład portal Lenta.ru stwierdza: „Łukaszenka jest zmęczony Rosją. Teraz szuka nowych przyjaciół w USA”.
Rosyjski portal pisze, że w stosunkach rosyjsko-białoruskich iskrzy coraz mocniej, a.ostatnia propozycja Władimira Putina, by pogłębić integrację obu państw, została przyjęta w Mińsku nieprzychylnie. Białoruscy politycy interpretowali słowa prezydenta Rosji wręcz jako zagrożenie.
Według rosyjskiego portalu, poczynając od 2014 r. Łukaszenka stara się znaleźć nowe formy relacji zarówno z Rosją, jak i z Zachodem, balansując między nimi i wyciągnąć korzyści polityczne i finansowe z ich konfrontacji. Przy tym Łukaszenka wyraźnie obawia się powtórzenia „krymskiego scenariusza”, co ostatecznie skłoniło go do poszukiwania sojuszników na Zachodzie.
– My nie rozmieszczamy rosyjskiej bazy u siebie, nie dlatego, że chcemy pokazać komuś, że jesteśmy suwerenni i niezależni. Nie umieszczamy jej, ponieważ nie jest ona nam tu potrzebna – przypomina portal lenta.ru słowa Łukaszenki z listopada ubiegłego roku, kiedy to mówił o swoim pragnieniu ochrony białoruskiej suwerenności przed czyjąkolwiek ingerencją.
Lenta.ru podkreśla zarazem, że „sojusznik Federacji Rosyjskiej wydał oświadczenie o odmowie rozmieszczenia rosyjskiej bazy na spotkaniu z amerykańskimi analitykami”.
Czy więc Białoruś oddala się od Moskwy i szuka zbliżenia z Zachodem, czy też odwrotnie – w coraz większym stopniu staje się buforem militarnym Rosji, tracąc resztki niepodległości? – pyta białoruski portal naviny.by.
– Położenie geograficzne Białorusi jest takie, że moskiewscy stratedzy naprawdę postrzegają ten kawałek ziemi, z jednej strony, jako „swoją wysuniętą placówkę, umocnienia frontowe, przedpole”, a z drugiej strony – jako możliwy przyczółek „nakierowany w serce Europy Wschodniej”. Pod tym względem 600 kilometrów terytorium Białorusi jest de facto buforem, który oddziela w szczególności pierwszą armię Pancerną Rosji od dywizji polskich – stwierdził białoruski ekspert wojskowy Aleksander Alesin.
– Inna sprawa, że „Łukaszenka mocną ręką kontroluje białoruską armię jako naczelny wódz – podkreślił Alesin w komentarzu dla Naviny.by.
Według analityka, Mińsk ściśle przestrzega jednak litery sojuszu z Moskwą: istnieje wspólna przestrzeń obronna – są to terytoria obu krajów, przy czym Białoruś przystąpi do walki tylko wtedy, gdy jej sojusznik zostanie zaatakowany, podobnie i Rosja – włączy się do walki w przypadku ataku na Białoruś.
Jednocześnie, jak podkreślił analityk, Łukaszenka „nie ma zamiaru uczestniczyć we wszystkich awanturach Moskwy, gdziekolwiek się ich podejmie – czy to w Syrii, czy na Krymie, czy w innych punktach’ – nie wyśle wojska do Azji Środkowej, gdzie aktywny jest islamski terroryzm.
Zdaniem eksperta, istnienie wspólnego ugrupowania sił lądowych z Rosją i zunifikowanego regionalnego systemu obrony powietrznej nie stawia białoruskich sił zbrojnych w pozycji rosyjskiej marionetki.
– Są to ugrupowania uśpione, które zostaną aktywowane tylko w przypadku bezpośredniego zagrożenia agresją – wyjaśnia rozmówca Naviny.by. Co więcej, w takim przypadku rosyjskie brygady, które zostaną skierowane w celu wsparcia białoruskiej armii „przejdą pod dowództwo białoruskich generałów”.
/lenta.ru, naviny.by/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!