Felietony

Przez pośredników, czy sami

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Po dintojrze w Parlamencie Europejskim przyszła kolej na amerykański Kongres. Ten sam, który w 2018 roku przepchnął ustawę nr 447, no a teraz… – ale inpcipiam. Po czerwcowej wizycie w Europie prezydenta Józia Bidena, który nie tylko ad captandam benevolentiam Naszej Złotej Pani oddał jej Polskę w arendę, ale dwukrotnie spotkał się też z zimnym ruskim czekistą Putinem, od którego pragnął dowiedzieć się, czego by tu Rosja zażądała w zamian za obietnicę zachowania neutralności w momencie, gdy Stany Zjednoczone prrzestąpią do ostatecznego rozwiazywania kwestii chińskiej. Jest raczej oczywiste, że zapłacić będą musiały wybrane nieszczęśliwe kraje, na przykład takie jak nasz, chociaż rząd “dobrej zmiany” oddał się Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi duszą i ciałem, tak samo, jak obóz zdrady i zaprzaństwa z Donaldem Tuskiem na czele, ciałem i duszą oddał się Naszej Złotej Pani, która z Donalda Tuska zrobiła człowieka. Tak się zdarzało i w przeszłości, a znakomitą ilustracją takiej sytuacji jest scena z rozmowy starego gangstera Winstona Churchilla ze swoim sowieckim odpowiednikiem, Ojcem Narodów, Józefem Stalinem. Churchill na kartce papieru napisał, jakie procentowo wpływy utrzymają po wojnie Anglicy i Sowieci w krajach europejskich. I tak w Grecji Anglicy mieli mieć 80 procent, a Sowieci – 20, w Jugosławii – pół na pół, a w Polsce – odwrotnie niż w Grecji, to znaczy – Sowieci 80 procent, a Anglicy – 20. Pokazał tę kartkę Stalinowi, a ten niebieskim ołówkiem nakreślił na niej “ptaszka”. Wtedy Churchilla, którego Stanisław Cat-Mackiewicz określił jako ostatniego angielskiego pirata (“chciwość sępa, odwaga lwa”), ogarnęły wątpliwości. – W jednej chwili rozporządziliśmy losami całych narodów – powiedział. – Lepiej spalmy tę kartkę. Ojciec Narodów, których chwilę wcześniej nakreślił na tej kartce “ptaszka”, nie odezwał się ani słowem, co Churchill uznał za przyzwolenie.

Kto panu służy wiernie, ten mu za to pierdnie – powiada przysłowie, a o trafności tej obserwacji mogliśmy się przekonać po obejrzeniu niedawnego posiedzenia Kongresu USA, na którym bezlitośnie osmagano Polskę i Węgry z powodu, że demokracja w tych krajach przeżywa straszliwe paroksyzmy. Dlaczego akurat tam, chociaż w samych Stanach Zjednoczonych ekipa Józia Bidena została oskarżona o sfałszowanie wyborów, a niedawno w Arizonie zostało to potwierdzone? Tajemnica to wielka, chociaż pewne swiatło na tę sprawę rzuca niemiecki akces do Trójmorza, złożony po deklaracji Donalda Trumpa w Warszawie, że Stany Zjednoczone będą ten projekt popierały. Za prezydenta Józia Bidena nie ma już o tym mowy, ale Niemcy, na wszelki wypadek, wolą dmuchać na zimne i spacyfikować obydwa kraje, które z tego powodu znalazły się na ich celowniku – żeby już nigdy więcej nikomu tak podobny pomysł nie przyszedł do głowy, tylko żeby wszystkie te mniej wartościowe narody włączyły się bez zastrzeżeń w niemieckie dzieło odbudowy.

Tę egzekucję na Polsce i Węgrzech wykonała pani Heatcher Conley, prezeska German Marschall Fund, wpływowego waszyngtońskiego tink-tanku, który zdążył już dać przerzuty na inne kraje, miedzy innymi – na Polskę. Ten think-tank powstał w 1972 roku dzięki niemieckim pieniądzom, zaś jego pierwszym szefem był Guido Goldman, którego rodzina w 1940 roku uciekła z Niemiec do Szwajcarii i tak się uchowała.  Powstanie Funduszu ogłosił 5 czerwca 1972 roku w Harvardzie niemiecki kanclerz Willy Brandt. W roku 1985 niemiecki rząd znowu sypnął złotem, dzięki czemu od roku 1990 GMF zaczął wspomniane przerzuty dawać również na kraje Europy Środkowej, między innhymi – również nna nasz nieszczęśliwy kraj. W roku 2011, sześć miesięcy po ogłoszeniu na dwudniowym szczycie NATO w Lizbonie strategicznego partnerstwa NATO-Rosja, prezydent Komorowski uroczyście otworzył biuro GMF w Warszawie, które mieści się przy ul. Prostej 69. Warto dodać, że prezydent Komorowski, oprócz tego, że wg. dokumentów w IPN, został zarejestrowany przez bezpiekę jako tajny współpracownik o pseudonimie “Litwin”, jest też absolwentem Szkoły Liderów przy Departamencie Stanu USA, podobnie jak Mieczysław Rakowski, jak Hanna Suchocka, jak Kazimierz Marcinkiewicz, jak Aleksander Kwaśniewski, jak Donald Tusk i jak Beata Szydło. Widać na tym przykładzie, że Szkoła Liderów nie ma żadnych przesądów i zachowuje się tak, jak poseł Battaglia ze słynnego wierszyka Boya-Żeleńskiego: “żadnych politycznych nie ma on przesądów; każda partia dobra, byle dojść do rządów”. Liderzy, to co innego. Zgodnie z rozkazem, muszą się w tej szkole nauczyć, jak podczas władania swoimi bantustanami wychodzić naprzeciw potrzebom Stanów Zjednoczonych – no i wychodzą, jak tam potrafią. Szefem warszawskiego Biura GMF jest pan Michał Baranowski, absolwent Uniwersytetu w Maastricht i Oxfordu – jak Książę-Małżonek, Studiował też na Uniwersytecie Mercer  w stanie Georgia. Widać, że nie tylko Turcy hodowali sobie janczarów. Inni też się tego od nich nauczyli.

Wprawdzie ten think-tank uchodzi za waszyntoński, ale pieniądze są niemieckie, a wiadomo, że kto płaci, ten na coś tam liczy, żeby już nie powiedzieć, iż wymaga. Toteż, skoro nawet stary gangster Winston Churchill miał wątpliwości, czy zachować wspomnianą kartkę, to cóż dopiero mówić o współczesnych hipokrytach, którzy swoje łajdactwa przywykli ubierać w kostium krystalicznej szlachetności i wzniosłości? Wprawdzie prezydent Józio Biden oddał Naszej Złotej Pani Polskę w arendę, ale o tym nie powinno się głośno mówić. A co w takim razie powinno się głośno mówić? A to, że jeśli Stany Zjednoczone zamierzają właśnie pierdnąć Polsce i Węgrom w nos, to nie z powodu własnego łajdactwa, tylko z powodu sprośnych błędów Niebu obrzydłych i zbrodni przeciwko  demokracji, jakich obydwa te kraje się dopuściły. I właśnie na tym polegała pryncypialna chłosta, jaką na Polsce i Węgrzech wykonała pani Heatcher Conley, co to ściśle współpracuje z Antonim Bilinkinem, sekretarzem stanu USA z pierwszorzędnymi korzeniami białostockimi. Powiedziała tedy m.innymi, że “nasze zaangażowanie w tej sprawie (to znaczy – w wymuszaniu “demokracji” na Polsce i na Węgrzech, cokolwiek miałoby to znaczyć), musi być stale podtrzymywane, a nie epizodyczne. Być może powinniśmy też zastanowić się nad zmianą rozlokowania wojsk w regionie”. Mówiąc krótko, Polska i Węgry zostaną sprzedane nie dla amerykańskich i niemieckich korzyści, tylko za karę. Ale jeśli już  Amerykanie postanowili za karę nas sprzedać, to może byśmy spróbowali sprzedać  się sami, bez nielojalnych pośredników, zwłaszcza że w Rosji działalność German Marschall Fund została zakazana. Skoro tedy miałaby nastąpić “zmiana rozlokowania wojsk w regionie”, to dlaczego nie taka, by armia rosyjska znowu przysunęła się na odległość 60 kilometrów od Berlina?

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!