Działacze i sympatycy totalnej opozycji nadal nie wyciągają wniosków z coraz niższych sondaży (o zwykłej przyzwoitości nawet nie wspominamy). Na jednym z portali publicystycznych emerytowany profesor Instytutu Historycznego PAN w obszernym tekście zachęca do denuncjowania.
– Wypada więc tu podziękować za nią naszym europosłankom, paniom Danucie Jazłowieckiej, Róży Thun, Julii Piterze, Barbarze Kudryckiej, Danucie Huebner i panu Michałowi Boniemu za głosowanie za dobrze rozumianym interesem naszej ojczyzny, zaś panu komisarzowi Franzowi Timmermansowi za mądrą obronę prawdziwych, a nie lukrowanych interesów Polski i Polaków. Sądząc po ilości pomyj, jakie wylała na nich pisowska władza i jej apologeci, racja była po ich stronie – uważa prof. Manikowski.
– Rozum i normalność musimy sobie sami wywalczyć. Dziś jeszcze nie wymaga to nadmiaru odwagi. Ot, co najwyżej możemy dostać się pod buty patriotycznej młodzieży, jak to miało miejsce 11 listopada 2017 roku na parafaszystowskiej manifestacji nazywającej się Marszem Niepodległości (…) Ale też – na razie na niby – możemy zostać powieszeni przez prawdziwych patriotów – alarmuje.
Pluje również na Żołnierzy Wyklętych:
– Po latach bowiem niczym nieskrępowanej wolności dowiadują się oni, że żyją w kraju zewsząd osaczonym przez wrogów, że dopiero teraz Polska stała się podnoszącą się z kolan potęgą dotąd pozbawioną godności i pamięci historycznej, którą teraz wreszcie poznają często w postaci bohaterów zapomnianych i pomawianych niesłusznie o udział w tym, co w innych krajach nazywane jest masowymi morderstwami. Miast Armii Krajowej i Państwa Podziemnego na piedestał wynoszeni są Bury, którego ciepło wspominają prawosławni mieszkańcy Podlasia, Ogień – ikona ofiar żydowskich, czy Brygada Świętokrzyska, aliant (ale w słusznej sprawie) wojsk hitlerowskich.
Ta „faszystowska polityka historyczna” to jednak dopiero tylko przymiarka do wprowadzenia totalitarnego systemu. I tu następuje obszerny opis dochodzenia do władzy NSDAP, który to proces według leciwego historyka jako żywo przypomina praktyki PiS. Zresztą łatwo znajduje również analogie do czasów komunistycznych. To głównie dlatego, że porównuje się do działaczy opozycji, którzy w tamtych czasach informowali Zachód o sytuacji w zniewolonym kraju.
– (….) był to często jedyny sposób w jaki – tak pogardzany przez współczesne władze Polski – Zachód dowiadywał się o nieprawościach władzy, powstaniu skierowanej przeciwko niej opozycji demokratycznej i jej działaniach. To „zachodnim” reakcjom na wydarzenia w Polsce zawdzięczaliśmy wymuszanie pewnego ograniczenia represji wobec opozycji. To dzięki „donosicielom” świat dowiadywał się prawdy o wydarzeniach lat 1968, 1970, 1976 i lat osiemdziesiątych, to dzięki nim poznawał ofiary tych wydarzeń i rozmiary prześladowań – pisze profesor. – W Polsce AD 2018 roku, powoli wprawdzie, ale konsekwentnie wracamy do czasów reżimu komunistycznego. Atmosfera robi się coraz bardziej gęsta, coraz mniej przyjemnie wokół pachnie, coraz trudniej jest oddychać. Ludzie zachowują się coraz częściej tak, jak za czasów późnego Gierka czy stanu wojennego (…) Nie ma co się łudzić: w Polsce mamy do czynienia z rozwijającym się faszyzmem.
Źródło: dzienniknarodowy.pl/studioopinii.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!