Felietony Historia

Powstanie Styczniowe na morzu? Wyprawa Teofila Łapińskiego (cz.2)

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Mało znanym epizodem Powstania Styczniowego (1863-1864) jest wyprawa morska z Anglii, której celem było zaopatrzenie walczących rodaków w broń i amunicję, a także wzmocnienie ich ochotnikami z brytyjskiej Polonii.

Skąd Rosjanie tak dobrze orientowali się w poczynaniach polskich konspiratorów? Aby naświetlić ten temat należy przyjrzeć się niejakiemu Rafałowi Tugendhold. Jak się wydaje, to właśnie ta postać może być kluczem do rozwikłania zagadki nieszczęsnej wyprawy. O człowieku tym generalnie wiadomo bardzo niewiele. Urodził się w 1841 roku. Był synem warszawskiego żyda Jakuba Tugendholda, który pracował jako urzędnik rosyjski na stanowisku cenzora książek i gazet hebrajskich, wyrzucając z nich fragmenty niezgodne z polityką carską. Młody Tugendhold wyjechał z terenów Polski do Petersburga gdzie rzekomo uczył się gry na wiolonczeli. Następnie wyruszył do Anglii gdzie przybrał fałszywe nazwisko Stefan Poles. Jego kariera była zawrotna i nie wiadomo było skąd tak naprawdę zdobywa pieniądze na życie. Przede wszystkim jednak nie wiadomo, dzięki jakim koneksjom, w okresie poprzedzającym powstanie styczniowe czyli na przełomie 1862 i 1863 roku Tugendhold vel Poles zaczął publikować artykuły o Polsce w angielskiej prasie. Pisał o gnębionych Polakach i złych Rosjanach, czym zjednywał sobie naiwne kręgi polonijne. Tytuły jego artykułów w czasopiśmie „All the Year Round”  miały nazwy takie jak “From the Pen of a Pole” czy “The Great Bear and the Pole Star”. W ogóle prasa angielska tego okresu pisała sporo o Polakach. Co ciekawe, wbrew historycznej prawdzie dotyczącej wieków XVIII i XIX pokazano rodzinne i państwowe związki Polaków z Węgrami. Relacje te były w istocie silne do końca wieku XVI.

Można więc wysunąć tezę, że albo autorzy angielscy opierali się na przestarzałych źródłach historycznych, albo tematyka polska służyła w „All the Year Round” do politycznych rozgrywek z Austrią i jej celem było mącenie w kierunku osłabiania i rozbijania naddunajskiej monarchii po liniach narodowościowych. Tematyka była też oczywiście wymierzona przeciwko Rosji, jako głównemu wrogowi Wielkiej Brytanii w tak zwanej Wielkiej Grze o centralną i południową Azję. W każdym razie Tugendhold vel Poles triumfalnie wszedł w środowiska polskiej emigracji niepodległościowej i dopuszczano go do coraz bardziej niebezpiecznych tajemnic. Po wyprawie morskiej tłumaczył, że ukrył swoje prawdziwe dane dla lepszego zakonspirowania się, jednak najprawdopodobniej chciał po prostu ukryć przed Polakami swoje żydowskie pochodzenie. Po wybuchu powstania styczniowego Tugendhold został przez kogoś zaznajomiony i ostatecznie wziął udział w wyprawie morskiej Teofila Łapińskiego. Z relacji wymienionego wynika, że Tugendhold, mając skądś informacje o misji, sam się do niego zgłosił na kilka dni przed wypłynięciem. Miał mu pokazać swój paszport świadczący iż odbył podróże morskie do kilku krajów Europy. Na tej podstawie młodzieniec przedstawił się jako znający morze i przydatny podczas podróży.

Łapiński uwierzył mu i uczynił go swoim adiutantem. Na podstawie powyższego istnieje silne podejrzenie, że Poles mógł być rosyjskim szpiegiem. Dalsze wypadki tylko potwierdzają tą teorię, bowiem Żyd Tugendhold vel Poles realnie przyczynił się do klęski wyprawy. Przede wszystkim był człowiekiem tchórzliwym ale za to aroganckim i nie potrafiącym utrzymać tajemnicy. Już w Anglii, tuż przed wypłynięciem, chętnie rozpowiadał po knajpach o polskiej wyprawie. Podobnie czynił podczas postoju w porcie szwedzkim w Malmo gdzie miał też spotykać się z podejrzanymi osobami. To jeszcze nic, bo to właśnie Tugendhold miał zaprószył ogień na statku o którym już tu wspomniano. Poza tym miał ukraść kilka cennych rzeczy należących do członków załogi za co pobito go i wyrzucono ze statku. W trakcie podróży wyrobił sobie strasznie złą opinię złodzieja, kłamcy oraz zdrajcy. Miano go też zdemaskować jako żyda i dlatego nie wtajemniczono go w plan wynajęcia Emilii, przeładowanie na nią sprzętu wojennego i próbę wyrolowania rosyjskiej fregaty czekającej na Polaków na pełnym morzu. Tugendhold bronił się oskarżając marynarzy o nienawiść do żydów, czyli tzw. antysemityzm. Po wyrzuceniu go ze statku udał się do Kopenhagi. Tam zakręcił się wokół starszej kobiety, wdowy po hrabim Hamiltonie a gdy kilka miesięcy później zmarła, czekał na proces spadkowy licząc na jakiś udział. Niewiele mu z tego przyszło ale przynajmniej ukradł kilka należących do niej kufrów z biżuterią i drogimi ubraniami.

Pod koniec 1863 roku przyjechał nielegalnie na tereny polskie, w sumie nie wiadomo po co. Według jego własnej wersji pojechał do Warszawy aby uzyskać od Rządu Narodowego dokument poświadczający jego niewinność. Jest to zupełne kuriozum. W każdym razie po niecałych dwóch tygodniach wyjechał do Szwecji gdzie własnym sumptem wydał broszurę pt. „Dziesięć dni w Warszawie” w której odrzucał zarzuty bycia zdrajcą i agentem. W podobnym tonie napisał wydaną po niemiecku książkę „Polska Wyprawa i Stefan Poles”. Następnie udał się do Paryża gdzie nadal hulał za pieniądze świętej pamięci Hamiltonowej. Gdy pieniądze się skończyły, zaczął na powrót kręcić się wokół polskich kół emigracyjnych licząc na zdobycie jakichś wartościowych informacji, które potem mógłby sprzedać któremuś wywiadowi. Niewiele zdziałał gdyż fatalny udział w wyprawie morskiej zyskał szeroki rozgłos. Powstał szereg artykułów opisujących jego niegodziwości. Były też wierszyki i inne utwory literackie np. Jakub Zakrzewski atakował go w wierszu pt. „Wyprawa Łapińskiego”. Niektórzy bronili Tugendholda vel Polesa uważając go za człowieka niewinnego, a jedynie głupiego, chciwego i lekkomyślnego. Całość spowodowała, że został uznany za persona non grata w polskich środowiskach emigracyjnych. Rafał Tugendhold był pod koniec życia człowiekiem niestabilnym psychicznie, najprawdopodobniej cierpiącym na manię prześladowczą. Zmarł w angielskim Middlesex, w kompletnym opuszczeniu. Jego przypadek jest trochę podobny do sprawy Zygmunta Kaczkowskiego, który w czasie powstania styczniowego prowadził działalność agenturalną na rzecz Austrii. Różnica polega na tym, że cyniczny Kaczkowski skutecznie wyparł działalność agenturalną ze swojej świadomości. Na jego nieszczęście archiwa austriackie zostały przejrzane przez Eugeniusza Barwińskiego i zostało w pełni udowodnione, że był agentem o pseudonimie Heubauer. Tugendhold najprawdopodobniej też był agentem przekazującym obcym wywiadom informacje o poczynaniach Polaków. Niestety żeby w 100% tego dowieść, należałoby przejrzeć stare archiwa wywiadowcze Rosji i Wielkiej Brytanii.

Radosław Patlewicz

 

Źródła:

Aleksandra Budrewicz, Obrazki z Polski na łamach “All the Year Round” Charlesa Dickensa [w:] Niepodległość i pamięć, Rocznik XXI, 2014, nr 1-2 (45-46) s. 131 – 134

  1. Szumowski, Stosunek Anglii do sprawy polskiej w roku 1863, „Problemy”,
  2. 3, 1947, nr 3

Adam Leśniewski, A Certain Fiasco of Stefan Poles in the Polish

Uprising of 1863, “The Polish Review” vol. 23, No. 4 (1978), s. 18 – 38

Stefan Poles, Dziesięć dni w Warszawie, [w:] Teofil Łapiński, Stefan Poles (Rafał Tugendhold), Julius Manhell, Wyprawa do Polski. Wspomnienia z czasów powstania styczniowego, wybór, przekład, przypisy i wstęp Janina Hera, Neriton, Warszawa 1996

Jakub Zakrzewski, Polska w 1863 roku, Lipsk 1866

Teofil Łapiński, Powstańcy na morzu w wyprawie na Litwę. Z pamiętników pułkownika, Lwów 1879

 

Pierwsza część artykułu dostępna tutaj:

Powstanie Styczniowe na morzu? Wyprawa Teofila Łapińskiego (cz.1)

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!