Wiadomości

Polskie dzieci na celowniku niemieckich pedofilów

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

„Podejście do seksturystyki” w kontekście podróży m.in. do Polski było jednym z tematów obrad tzw. grupy roboczej pedofilów w siedzibie Federalnego Stowarzyszenia na rzecz Homoseksualizmu (BVH). Fakt ten ujawniono w jednym z raportów dotyczących tzw. eksperymentu Kentlera. Zdaniem ks. Adama Żaka, jezuity, szefa Centrum Ochrony Dziecka oznacza to, że w Polsce musiała istnieć dobrze zorganizowana struktura zdolna zapewnić „ofertę” dla „turystów”.

Eksperyment Kentlera to szokująca forma działalności rzekomo resocjalizacyjnej podjętej przez władze Berlina Zachodniego na początku lat 70. W jego ramach do 2000 r. przekazywano bezdomne dzieci – problem bezdomności wśród najmłodszych jest znany choćby z głośnej książki „My, dzieci z Dworca Zoo” – pod opiekę pedofilom. Proceder był opłacany z publicznych środków. Pedofile mieli zapewnić dzieciom, które doświadczyły przemocy, głodu i innych nieszczęść – miłość i troskę.

Liczba skrzywdzonych w ten sposób dzieci pozostaje nieznana, ale naukowcy opracowują raporty w sprawie tego ponurego zjawiska – już nie tylko samego eksperymentu, ale całej sieci pedofilskich powiązań. Na jaw wychodzą coraz to nowe sprawy.

W jednym z takich raportów, trzecim z kolei, ujawniono notatkę z dyskusji, jaka odbyła się w połowie lat 90. w berlińskim BVH. Celem dyskusji miała być „wymiana doświadczeń”. Tematy to sytuacja prawnokarna, miejsca w Berlinie, gdzie można uprawiać seks z dziećmi (za opłatą) a także „podejście do seksturystyki” – w ramach tego punktu omawiano „raporty z podróży” do Polski.

– Z raportu poważnej komisji wynika, że m.in. nasz kraj był celem turystyki oferującej seks z małoletnimi. Czy nadal jest? Sprawa Kentlera i sieci pedofilskich w Niemczech to sprawa rozwojowa – mówi ks. Adam Żak cytowany przez portal interia.pl. Kapłan wskazuje, że konieczne jest dokładne zbadanie tego wątku przez polskie służby. – Niemcy za nas tego nie zrobią – podkreśla.

Okazuje się, że ani komisja ds. wyjaśniania przypadków pedofilii, ani policja, nie badały dotychczas tego zagadnienia. Agata Witkowska z Fundacji Czas Wolności, która zajmuje się pomocą osobom zmuszanym do prostytucji jest pewna, że ten problem w Polsce występuje – tyle że jest bardzo słabo zbadany.

– O handlu ludźmi w Polsce w ogóle zaczęło się mówić około roku 2000, niestety dzisiaj nadal większość społeczeństwa uważa, że to przestępstwo w Polsce nie występuje, a połowa lat 90. jest zupełnie owiana tajemnicą – mówi Witkowska w rozmowie z Interią. Specjalistka zwraca uwagę, że co 10 ofiara seksbiznesu ma 13-15 lat, a zjawisko przybrało na sile np. podczas Euro 2012.

– Prawda o biznesie usług seksualnych jest tak brutalna, że ludzie nie chcą w nią wierzyć. Uważam, że dobrze tę rzeczywistość oddaje film Patryka Vegi „Oczy diabła”, ale proszę poczytać komentarze. Ludzie uważają, że aż tak straszne rzeczy nie mogą się dziać. A dzieją się – przestrzega. Jak dodaje, niewolnictwo naszych czasów nie ma kajdanek. – Osoby wykorzystywane seksualnie są szantażowane. Wystarczy powiedzieć: mamy twoje filmy, pokażemy w twojej szkole. Albo: pokażemy twojemu dziecku – wyjaśnia.

/TVP Info, interia.pl/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!