Felietony

Pole walki o ludzką godność – i niezbędne warunki przetrwania w obozowisku dla pełnoletnich

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Żeby mogło kształtować świadomość człowieka i podtrzymywać na duchu, przez to zostało obmyślone jako trwałe i niezmienne. Często staje ością w gardle zapalczywym ideologom postępu. Dla wytrwałych i niezłomnych w boju o pokój i wiarę w narodzie stanowi jedyny oręż zwycięstwa. “Strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych; głodnych nasyca dobrami, a bogaczy z niczym odprawia”. Może być wcielane w życie w najdrobniejszych szczegółach i dozwolonych (nie dowolnych) wariantach osobowego bytowania; i jako jedyne w dziejach świata ma nadprzyrodzony wymiar dobroci, sprawiedliwości i nieprzemijalności. Nie podlega żadnej modyfikacji okazjonalnej czy przystosowawczej. Jedynie przez wzgląd na ludzką ułomność charakteru zachowuje najwyższy stopień sędziowskiej powściągliwości, pozwalając na małostkowy kaprys wolnego wyboru w indywidualnym obszarze kreowania ludzkiego losu. Wyznaczając granice posłuszeństwa, dociska ignorantów do muru przed ostatecznym rozliczeniem popełnionych win. W pierwszej kolejności sprzeciwia się wszystkiemu co wychodzi z ust ludzkich w postaci kłamliwego osądu – co może plamić ludzkie sumienie i czynić człowieka nieczystym. Dla zuchwalców i lekkoduchów stanowi przeszkodę, o którą się wciąż potykają – niepomni swojego żałosnego położenia jako istoty krnąbrne i lekkomyślne. Mowa jest o prawie Stwórcy i Jego odwiecznym Słowie, które zadziwia i fascynuje prostaczków; uczy jak godnie żyć i uczciwie prosperować, nie ulegać megalomanii ani na jotę – ani żadnej innej utopii oświeconego umysłu.

Czas dojrzewania owocu w postaci czynów ludzkich wydłużył się wraz z nastaniem i trwaniem pory oziębienia emocjonalnego. Prawie jak w epoce zlodowacenia – kiedy pas transmisyjny ciepła niesiony prądami oceanicznymi nagle słabnie i zatrzymuje się, powodując na danym obszarze powolne aczkolwiek głębokie ochłodzenie. Taka forma zmiany klimatu bywa zbawienna w sytuacji np. wystąpienia śmiertelnej pandemii. Niska temperatura to dobrodziejstwo w walce z wirusami i drobnoustrojami. W warunkach klimatu umiarkowanego moglibyśmy zaryzykować i spróbować przejść w stan społecznej (i czasowej) hibernacji poprzez zwiększenie stopnia izolacji – odstępu między przeciwnymi sobie ośrodkami zarządzania ideologicznego, łącznikami i odbiorcami – jednym słowem cierpliwie przeczekać lewackie nasilenie głupoty powodującej ogólne zażenowanie i przytępienie zmysłów, bez których ostrości zanika wszelka przytomność i przydatność racjonalnego myślenia.

Ogólnie rzecz ujmując, w przestrzeni publicznej nastąpiła niebezpieczna koncentracja ładunków ujemnych, mogących powodować w podjudzonym społeczeństwie nasilone eksplozje (awantury, szarpaniny, wyzwiska, zdrady i zabójstwa) interpersonalne, skierowane w dowolnym kierunku – za oddalającym się pośpiesznie z miejsca prowokacji sekciarskim łajdactwem. Dla meteorologów ten rodzaj chmur burzowych jest wystarczającym powodem do natychmiastowego przekazania komunikatów ostrzegawczych o zwiększonej prędkości wiatru, możliwym oberwaniu chmury bądź gradobiciu. Także dla wnikliwych obserwatorów życia społecznego ma znaczenie, z której strony mogłoby nastąpić ewentualne trzęsienie ziemi. Nie to, które potrząsa zurbanizowanymi miastami i kontynentami, kruszy skalne bloki i wypiętrza stygnącą magmę na kolejne poziomy horyzontalnej wysokości, lecz – które wpierw oswaja ludzką naturę z drgającą falą wymuszonych emocji, wywołanych potężnymi decybelami rockowego grzmotu, jakiego rokrocznie doświadczają dziesiątki tysięcy młodych ludzi na Przystankach Woodstock, gdzie są nurzani w błocie, tumanieni alkoholem, narkotyzowani (?), odzierani z godności i bezwstydnie gwałceni. Po takim właśnie trzęsieniu ludzkim życiem – w przyrodzie nie ostałby się żaden las, żadna enklawa Puszczy Białowieskiej, żadne inne ustronne uroczysko pamiętające niejedno ważne wydarzenie; pozostałaby sama czerń i maź błotna wymieszana z ludzkim moczem – jako zapomniane miejsce zgorszenia.

Nikt, kto ma żonę, dzieci, które kocha i szanuje nie powinien narażać innych na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, z powodu odruchu moralnego, bo zawsze będzie miał na myśli swoją własną rodzinę. Cudak w czerwonych portkach i zabawnych okularkach, przebierający nóżkami na scenie – wyzywający swoich oponentów od ksenofobów, klechów i dewotów – który dwa razy do roku (WOŚP i Przystanek Woodstock) ze swoich rodaków uczynił niekończące się źródło dochodu (ponad 50 mln zł ?) – musi w końcu pojąć, że tani seks oraz obrażanie dojrzałych i zasłużonych dla Polski kobiet (poseł na Sejm, prof. Krystyna Pawłowicz), którym bezrefleksyjnie proponuje akurat tę formę relaksu, rodzi się w głowie napełnionej bluzgami z dzieciństwa. W ten oto sposób sam stał się stróżką cieknącej spermy po nogawce znoszonych spodni, w których – w podobnym stylu – mógł zażywać sekciarskiego komfortu jego ojciec.

Co za ironia losu – żeby z własnego dna upadku wydobywać na światło dzienne motylki w brzuchu i mrowienie na plecach, które ma przywracać u drugich słabnący oddech i regulować ciśnienie krwi w żyłach. Jaka to sarkastyczna pewność siebie pozwala na ten rodzaj indywidualnego buntu przekreślającego żywot ludzki w jego dotychczasowym kształcie? żeby z taką zapalczywością i złośliwością zarazem podmieniać wszystkie jego niebiańskie złocenia i majestatyczne wonności na jakąś podrzędną tandetę – mikroskopijną pozostałość po długim procesie trawienia własnych zgryzot i kompleksów. Którym to uprzedzeniom i wstrętom podporządkowuje się całe zestawy ludzkiej ciekawości i niepewności; także wiedzę i namiętności poddaje się szybkiemu pędowi totalnej demolki.

Coś mnie się zdaje, że ten owsiakowy Woodstock to nie dobrze oznakowany i przystosowany dla dorastającej młodzieży poligon wojskowy, gdzie się hartują młode charaktery do walki o najwyższe cele życiowe. Od początku było widać, że to tylko podręcznie sklecona fortyfikacja głupoty, spopularyzowana na użytek jeszcze głupszej demoralizacji. Taka namiotowa balustrada z rozwieszoną krótką bielizną i wybieg dla dziewuch z gołymi biustami na wprost przenośnych latryn. Zabawne, jak niewielka odległość dzieli jedno od drugiego. I że z taką zręcznością można wykonać małpie figle z dala od rodzinnego domu, zaledwie na skrawku podmokłego gruntu.

Antoni Ciszewski

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!