Wiadomości

Pochowali go na cmentarzu, a miesiąc później pojawił się w swoim mieszkaniu

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Według służb zwłoki, które znaleziono w jednym z warszawskich mieszkań, należały do jego właściciela. Tymczasem okazało się, że mężczyzna żyje i przebywał w więzieniu za niepłacenie alimentów. Gdy zjawił się w mieszkaniu, na sąsiadów padł blady strach. Uznali go za ducha…

W kwietniu 2022 r. w jednym z bloków na warszawskim Ursynowie znaleziono ciało mężczyzny znajdujące się w stanie zaawansowanego rozkładu. Wszyscy myśleli, że to zwłoki właściciela mieszkania – 60-letniego pana Jarosława. Na miejscu pojawiła się była żona mężczyzny. Stwierdziła, że jeden z policjantów powiedział jej, że „ciało zdążyło się rozłożyć i właściwie nie byłaby w stanie rozpoznać, kto zmarł”.

Kobieta w rozmowie z Gazetą Wyborczą dodaje, że „nikt jej nie kazał, a sama nie chciała oglądać zwłok”. Inaczej twierdzi policja, według której oględzin dokonano. – Osoba najbliższa dla denata zidentyfikowała ciało i potwierdziła jego tożsamość – podkreślił rzecznik mokotowskiej komendy. Pogrzeb odbył się miesiąc później.

Na początku czerwca pan Jarosław w mieszkaniu pojawił się jednak na początku czerwca i jak przyznał „wszyscy patrzyli na niego jak na ducha”. Sąsiedzi byli w szoku. Okazało się, że ciało nie należało do 60-latka. Pan Jarosław wrócił bowiem z więzienia, gdzie siedział przez 100 dni za niepłacenie alimentów. 60-latek tłumaczy, że klucze do mieszkania przekazał swojemu bezdomnemu koledze.

Pan Jarosław nie ma pewności, czy to jego kolega zmarł. Zaznaczył, że nikt go jednak nie widział od tej pory. 60-latek ironizował, że do kolegi był podobny „od d*** strony”. Na początku lipca wszczęto śledztwo, którego zadaniem było wyjaśnienie, kto zmarł w mieszkaniu. Zmarłego ustalono, a śledztwo umorzono pod koniec sierpnia.

Była żona 60-latka zastanawia się, jak to możliwe, że policja i prokuratura nie sprawdziły, że jej były mąż przebywa w areszcie. Pan Jarosław przyznaje, że nie jest mu do śmiechu. – Przeżyłem tragedię, bo zmarł mój przyjaciel. Pochowali go w grobie mojej rodziny i teraz muszę go przeprowadzić na cmentarz w Mrągowie. Da się to zrobić, ale na razie mnie na to nie stać – podsumowuje. Pod koniec października sąd unieważnił akt zgonu 60-latka.

/Gazeta Wyborcza, wprost.pl/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!