Felietony

Papierowe bombowce nad Belwederem

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Coraz częściej nadlatują znienacka, w linii prostej od Sejmu, i koszącym lotem tną powietrze niczym brzytwą – ale tylko w sensie przenośnym, bo w przeciwnym razie coś w końcu musiałoby wybuchnąć lub wystrzelić. A tak, na szczęście, to tylko dziecięca zabawa w wojnę, bez tego złowrogiego wycia syren ostrzegawczych; półszepty, ciche przemarsze jednostek administracyjnych BBN na z góry upatrzone pozycje. Nie żeby od razu angażować zorganizowane sztaby dowodzenia sojuszniczych jednostek NATO, bo to zaledwie miniaturowe samolociki składane na kolanie z jednej kartki, wydartej ze szkolnego zeszytu w kratkę, absorbują cały system kamer ochronnych, wyczulonych na najmniejszy ruch, mających dostarczyć do Pałacu Prezydenckiego pilną wiadomość o uchwaleniu kolejnej ustawy, tym razem degradacyjnej. Za to artyleria przeciwlotnicza niczego sobie; ukryta w zaroślach belwederskich, czujna i gotowa do natychmiastowego odparcia każdego nieproszonego intruza, usiłującego wtargnąć na teren głowy państwa mimo wyraźnego ostrzeżenia po zewnętrznej stronie ogrodzenia: “Wstęp wzbroniony”.

Znowu poszło o detale związane ze ścisłością uchwalonego prawa przez polskiego ustawodawcę. Zeszłoroczne weta prezydenta w sprawie ustaw o KRS i SN doprowadziły do uchwalenia projektów prezydenckich, w których – jak się później okazało – zabrakło doprecyzowanej kwestii zwoływania nowego składu Krajowej Rady Sądownictwa, kiedy np. pierwszy prezes SN (z przyczyn politycznych?) będzie zwlekał z wyznaczeniem ustawowego terminu. W efekcie, to minister sprawiedliwości i prokurator generalny, Zbigniew Ziobro, miał rację, kiedy uzasadniał stanowisko rządu w sprawie przeprowadzenia koniecznych zmian w sądownictwie, a nie skonfundowany prezydent – doszukujący się dziury w całym – któremu bliżej było do uwag dawnej opozycjonistki, Zofii Romaszewskiej, przerażonej rolą PG w systemie sądowniczym.

Ostatnie swoje weto Duda uzasadnił tym, że degradowani oficerowie z WRON – w sporej liczbie już nieżyjący – nie mieliby szans na jakąkolwiek obronę przed niezależnym sądem powszechnym lub skuteczne zaskarżenie niekorzystnej decyzji administracyjnej, wydanej w oparciu o tę ustawę. No cóż, starożytni Rzymianie w podobnej sytuacji tylko kręcili głowami, lecz z moresem powtarzali: “Dura lex, sed lex – Twarde prawo, ale prawo”. Tylko dawniej nikt rozsądny nie biegał po ogrodzie z pistolecikiem na wodę i nie celował do fruwającej w powietrzu bibuły. Zasady prawne, zresztą do dziś obowiązujące, przeważnie utrwalane były na ulicznym bruku, z racji powszechności i racjonalności stosowania, prawie nigdy ze względu na jednostkowy wymiar kary, chyba że za takim rozwiązaniem przemawiało dobro wspólne. Od strony formalnej dawna PRL została przez polski Sejm uznana za system totalitarny (uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 18 czerwca 1998 roku w sprawie potępienia totalitaryzmu komunistycznego). Personalna przynależność do tego systemu z przyczyn oczywistych nie może być potraktowana inaczej niż zostało to wyrażone w przywołanej uchwale. Przyjęta przez Sejm sankcja degradacyjna ma jedynie wymiar symboliczny, bo sprawa obniżenia ubeckich emerytur została już rozstrzygnięta w oparciu o ubiegłoroczną ustawę dezubekizacyjną.

Od czego więc miałby odwoływać się zdegradowany oficer Ludowego Wojska Polskiego czy Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (organu administrującego Polską w czasie stanu wojennego, powołanego w nocy 12/13 grudnia 1981 roku, a rozwiązanego 21 lipca 1983 roku), którego nominacje oficerskie, w okresie 1945-1989, ustalane i zatwierdzane były (w większości przypadków) w bezpośrednim porozumieniu z Moskwą? Przyjęcie trybu odwoławczego w indywidualnych przypadkach, do czego sprowadził swoje uzasadnienie prezydent Duda, rodziłoby podejrzenie, że wojskowe – lub szerzej – mundurowe karierowiczostwo w dobie komunizmu miało nie tylko złe, ale też i dobre strony. Takie podejście do tego trudnego problemu wypaczałoby samą istotę potępienia ideologicznego terroru komunizmu jakiemu nieustannie poddawane są społeczeństwa (nie tylko polskie) Europy, po II wojnie światowej. Ustawa degradacyjna ma szerszy kontekst i nie może być odczytywana przez niektórych publicystów, także opozycjonistów z PO czy PSL, jako prawo do ustalania i osądzania winy indywidualnej w drodze postępowania sądowego – instancyjnego. Taki wariant w ogóle nie może wchodzić w grę. A to dlatego, że penalizacja czynu zabronionego z tytułu przynależności do grupy przestępczej musiałaby wiązać się z wymierzeniem adekwatnej kary, a to z kolei wymagałoby niezliczonej ilości procesów sądowych w konkretnych przypadkach, zachowując przy tym wszystkie wymogi prawa procesowego oraz postępowania dowodowego, co w niektórych przypadkach byłoby niemożliwe.

Polski ustawodawca odszedł od konieczności wyrównywania krzywd poprzez wymierzanie kar np. pozbawienia wolności dla dawnych aparatczyków partyjnych czy sługusów ubeckich (choć z wiadomych względów ścigane są przypadki szczególnego okrucieństwa jakiego dopuszczali się tzw. kaci z SB i UB na polskich patriotach). Uznał, że degradacja stopni wojskowych (generalskich) z okresu komunizmu to przede wszystkim moralny obowiązek wobec pokrzywdzonych, prześladowanych, niesprawiedliwie osądzonych i bestialsko zabitych; oraz konieczność przestrzegania dobrego obyczaju i kultury narodu, niezależnie od uwarunkowań politycznych. Wspomniane weto prezydenta niczego sensownego nie załatwia. Nie nawiązuje do charakteru manichejskiego naszej debaty publicznej – jak zauważył był publicysta z portali wPolityce i tygodnika “Sieci”, Marcin Fijołek.

Należy zauważyć, że tu nie chodzi o wyraźne oddzielenie Dobra od Zła, lecz – po stronie Parlamentu – o podtrzymanie za wszelką cenę samego Dobra, którego całokształt w odbiorze społecznym uległ powolnej deformacji na użytek postępu ideologicznego (komunizmu). Także tego postępu jaki usiłuje narzucić krajom członkowskim UE, nie licząca się z żadnymi przesłankami narodowymi czy kulturowymi osadzonymi w katolicyzmie. Prezydent Duda po prostu myli się co do istoty rzeczy, a nie co do sposobu poradzenia sobie z tym zagadnieniem. Chce wprowadzić proces odwoławczy od skądinąd słusznych degradacji stopni wojskowych (Jaruzelski, Kiszczak), uzyskanych w pozornym trybie awansu wojskowego w czasie trwania komunizmu w Polsce Ludowej, który to system polityczny 20 lat temu został uznany przez Sejm RP za totalitarny. Dobrze, że choć stanowisko prof. Krystyny Pawłowicz uwzględniło pewne podobieństwo między zbrodniami komunistycznej bezpieki, a ludobójstwem hitlerowców osądzonych w procesie norymberskim (bez prawa odwołania się).

Antoni Ciszewski

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!