Felietony Kultura

Ostatnie łowy Kravena

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Kolejnym klasykiem komiksowych opowieści o superbohaterach, który pragnę Państwu przedstawić są „Ostatnie łowy Kravena”. Choć komiksy o Spider-Manie kojarzone są z typowymi superbohaterskimi przygodami przeplatanymi wątkami obyczajowymi takimi jak praca, miłość czy chora ciocia, „Ostatnie łowy Kravena” to jednak opowieść inna, mroczna, ponura i pełna symboliki. Dlaczego dzieło J.M. DeMatteisa (scenariusz) i Mike’a Zecka (ilustracje) jest uznawane za jedną z najlepszych opowieści o Spider-Manie? Przekonajmy się.

***

„Spyder! Spyder! burning bright”

Łowca Kraven, jeden z przeciwników Spider-Mana, czuje, że zbliża się jego koniec. Przed śmiercią jednak chce dokonać jeszcze jednej rzeczy. Pragnie wcielić się w swojego pajęczego adwersarza i stać się jego lepszą wersją. W tym celu strzela do prawdziwego bohatera środkiem nasennym, chowa go żywcem, a następnie przywdziewa jego kostium i rozpoczyna walkę z przestępczością w o wiele bardziej brutalny, niż czynił to Peter Parker, sposób. Kraven jednak nie rozumie, że Spider-Man to nie pajęcza nadistota, ale kochający i pełen współczucia człowiek.Jednocześnie Peter Parker próbuje wrócić do świata żywych i do swojej niedawno poślubionej żony, Mary Jane.

Tymczasem małżonka Petera popada w rozpacz. Jej ukochany zaginął a ona nie może nikomu się zwierzyć czy wypłakać – w końcu prawdziwa tożsamość Spider-Mana powinna zostać tajemnicą.
Na domiar złego w kanałach grasuje stwór będący niegdyś człowiekiem, zwący się teraz Vermin (Szkodnik). Jego losy splotą się w tej opowieści z losami Kravena i Petera. Nie każdy przeżyje ostateczną konfrontację.

Ilustracje

Nie zawaham się stwierdzić, że Mike Zeck urodził się, by zilustrować tę opowieść. Jego kreska jest czytelna, artysta potrafi oddać mowę ciała, mimikę, sceny akcji, narkotyczne wizje Kravena. Nie ma tu ilustracji wykonanej niechlujnie, nie ma źle narysowanej postaci. Wszystko jest takie, jak być powinno.

Recenzja

Geniusz omawianego w tym felietonie komiksu polega, moim zdaniu na jego ciężkiej, niepokojącej atmosferze i poruszanych tematach. O ile z reguły Spider-Man porusza się po kolorowym, słonecznym Nowym Jorku tak tu miasto tonie w strugach deszczu i spowite jest mrokiem burzowych chmur. Nie jest to kolejna przygoda w której Peter będzie doprowadzał do szewskiej pasji swoich wrogów docinkami.

Najlepiej odmienność owej historii od innych ilustruje moment, w którym Kraven łapie superbohatera w pułapkę. Początkowo Peter spodziewa się typowego zachowania każdego ze strony swoich wrogów: długiego monologu o swoim diabolicznym planie i chełpienia się zwycięstwem, które można by wykorzystać na ucieczkę i pokonanie złoczyńcy. I wtedy łowca po prostu wyciąga strzelbę a superbohater dostrzega, że nie jest to już ten Kraven, którego znał.

Ciekawe są też nawiązania do klasyki literatury. Prócz przeróbki poematu „Tyger” Wiliama Blake’a, której fragment wykorzystałem w nagłówku do opisu fabuły, DeMatteis wykorzystał również rosyjskie pochodzenia Kravena do zainspirowania się dziełami Dostojewskiego.

Komiks jest też studium człowieczeństwa Petera Parkera, które stanowi o istocie Spider-Mana. Nie jego siła czy sprawność, ale właśnie współczucie i zdolność do miłości.

Nie ukrywam, że o komiksie można by  jeszcze wiele napisać, ale odkrywanie go pozostawiam Czytelnikom. „Ostatnie łowy Kravena” pokazują, że komiksy o superbohaterach nie muszą być koniecznie lekką i niewymagającą myślenia rozrywką.

Stefan Aleksander Dziekoński

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!