Czerwony terror w Rosji
Felietony Kultura

Czerwony terror w Rosji – okrutna prawda, ale przecież prawda

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Czerwony Terror w Rosji 1918-1923 – Siergiej Mielgunow

(fragmenty)

Nadzwyczajna komisja (CzeKa) – według terminologii Komitetu Centralnego Partii Komunistycznej to nie sąd, a „bezwzględna przemoc”. Nadzwyczajna komisja „to nie komisja śledcza, nie sąd i nie trybunał” – Zadania CzeKa określa sobie sama CzeKa. „To organ walczący, działający na froncie wewnętrznym wojny domowej. CzeKa wroga nie sądzi, a poraża. Nie okazuje miłosierdzia i spala każdego, kto jest po drugiej stronie barykady”. Nie trudno sobie wyobrazić, jak powinna tworzyć się ta „bezwzględna przemoc”, jednego razu funkcjonuje zamiast „martwego prawa”, innym razem jako „rewolucyjne doświadczenie” i „sumienie”. Subiektywne sumienie. Jej doświadczenie zamienia się w samowolę, która staje się jawną formą przemocy w zależności od składu wykonawców. Nie prowadzimy wojny przeciwko jednostkom – pisał Lacis w „Czerwonym Terrorze” 1 listopada 1918 roku – My tępimy burżuazję, jako klasę. Nie szukajcie w śledztwie materiałów i świadectw tego, że winny działał czynem lub słowem przeciw władzy sowieckiej. Pierwsze pytania, które powinniście mu zadać – do jakiej klasy należy, jakie jest jego pochodzenie, jak jest wychowany, jakie ma wykształcenie, gdzie pracuje. Te pytania powinny określić los oskarżonego. W tym jest sens i „istota czerwonego terroru”. Lacis nie był zbyt oryginalny, cytując słowa Robespierre z przemówienia do Konwentu, na temat masowego terroru: „żeby kaźnić wrogów ojczyzny, wystarczy ustalić ich tożsamość. Wymagamy dla nich nie kary, a unicestwienia”. Czyż nie wszystko zostało powiedziane w tej instrukcji do sędziów? Jednak, aby zrozumieć, czym naprawdę jest czerwony terror, ciągnący się z niesłabnącą energią do naszych dni, przede wszystkim musimy ustalić prawdziwą liczbę ofiar. Tak bezprecedensowa skala zabójstw dokonanych przez rządzących, którą widzimy w Rosji, charakteryzuje nam cały system zastosowania „czerwonego terroru”. Krwawa statystyka w zasadzie jest nieobliczalna i mało prawdopodobnym jest, by kiedyś komuś udało się to zrobić. Gdy tak naprawdę publikuje się nazwiska małej tylko części faktycznie rozstrzelanych, gdy kary śmierci wykonuje się w piwnicach, gdy po śmierci człowieka nie zostaje po nim żaden ślad – historyk w przyszłości nie ma możliwości odtworzenia prawdziwego obrazu tamtej rzeczywistości.

Rok 1918

W wyżej wymienionych artykułach Lacis swego czasu pisał: „nasi obywatele i nawet środowiska naszych towarzyszy mają pewność, że CzeKa niesie ze sobą dziesiątki i setki śmierci”. Rzeczywiście tak jest: nie bez powodu społeczeństwo skrót WCzeKa. Czyta, parafrazując na „Wszelakiemu Człowieczeństwu Kaput”. Lacis, przywodząc tę fantastyczną liczbę 22, o której już pisałem, podlicza drugą połowę 1918 roku. 4,5 tysiąca rozstrzelanych. „To w całej Rosji”, tzn. tylko w 20 centralnych guberniach. „Jeśli można o coś obwiniać CzeKa – mówi Lacis – to nie o nadmierny zapał do egzekucji, a o małą wydolność przy stosowaniu kary śmierci”. „Silna ręka zawsze zmniejsza liczbę ofiar. Ta prawda nie często była celem CzeKa. Winić należy nie tylko CzeKa, ale całą sowiecką władzę. Cały czas byliśmy zbyt delikatni i wielkoduszni dla pokonanego wroga!” Cztery i pół tysiąca to dla Lacias mało! On łatwo może stwierdzić, że jego oficjalna statystyka dla CzeKa jest zaniżona. Dobrze byłoby wiedzieć, w jakiej rubryce na przykład Lacis umieścił rozstrzelanych po powstaniu w Jarosławiu, które to rozstrzelania organizował w czerwcu Sawinkow. W pierwszym druku „Czerwonej Księgi WCzeKa” (jest taka księga) rozprzestrzenianej tylko w zaufanych kręgach komunistycznych, „bez precedensu” była wydrukowana jako dokument historyczny. Przewodniczący Niemieckiej Komisji (funkcjonującej dzięki umowie Brzeskiej), lejtnant Bałk rozkazem nr 4 z 21 lipca 1918 roku, ogłosił mieszkańcom Jarosławie, że Jarosławski oddział Północnej Armii Ochotniczej poddał się wyżej wymienionej Niemieckiej Komisji. Jeńcy zostali wydani władzy bolszewickiej i w pierwszej kolejności 428 z nich rozstrzelano. Według mojej kartoteki w ciągu tego czasu na tym terytorium rozstrzelano 5004 osoby. Moje dane, jak już powiedziałem, są niepełne; głównie korzystałem z tego, co publikowały gazety i tylko te gazety, które udało mi się dostać. Należy mieć na uwadze i to, że oficjalne dane niekiedy były bardzo lakoniczne i trudno było wtedy dyskutować o liczbie ofiar. Na przykład: Moskiewska Gubernia (Powiat Kliński) CzeKa ogłosiła, że rozstrzelała pewną liczbę kontrrewolucjonistów; Woroneżska CzeKa ogłosiła, że spośród aresztowanych „wielu rozstrzelano”; Siestrorecka CzeKa wykonywała rozstrzeliwania po gruntownym przesłuchaniu i to w każdym przypadku. Takimi krótkimi ogłoszeniami dekorują gazety. W takich przypadkach braliśmy współczynnik, 1 lub 3 co oznacza, że cyfra była znacznie mniejsza od rzeczywistej. Z tej krwawej statystyki można całkowicie wykluczyć świadectwa o masowych morderstwach, towarzyszących tłumieniu wszelkiego rodzaju chłopskich i nie tylko powstań. Ofiar tych „ekscesów” wojny domowej nie ujmowano w żadnych spisach. Moje dane są tylko orientacyjnymi wartościami w tym sensie, że przeplatają się z zaniżoną oficjalną statystyką przytaczaną przez Lacisa. Stopniowo rozszerza się terytorium sowieckiej Rosji, rozszerza się terytorium „humanitarnego” działania CzeKa. W 1920 roku Lacis ogłosił rozszerzone statystyki, według których liczba rozstrzelanych w 1918 roku liczyła 6185 ludzi. Czy dołączył do tej listy Lacis te tysiące, które były np. rozstrzelane w 1918 roku w Północno-Wschodniej Rosji (Permska gubernia itd.), o których mówią, tak wiele angielskie doniesienia. „W ambasadzie angielskiej wciąż pojawiają się ludzie, ze wszystkich warstw społecznych, głównie chłopi, aby dać świadectwa wymordowania ich rodzin i okolicznej ludności, przez „bolszewickich szaleńców”… Czy dodano tu ofiary „oficerskiej” wojny w Kijowie w 1918 roku? Szacuje się, że ofiarami padło 2000 ludzi! Rozstrzeliwali i siekali szablami bezpośrednio w teatrze, gdzie wojskowi byli wezwani na „sprawdzenie dokumentów”. Czy dodano ofiary czasu przyjścia wojsk austriackich? „Następnie – podaje jeden z duchownych angielskich, – członek sztabu wojsk austriackich mówił mi, że podano im listę, na której było 400 nazwisk oficerów, zabitych w okręgu Odeskim!”. Czy dołączono ofiary sewastopolskiej wojny oficerów? Czy dołączono 1342 ofiary zabite w styczniu, lutym 1918 roku w Armawirze, jak wyjaśniła komisja śledcza w sprawie działalności bolszewików, zorganizowana z rozkazu generała Denikina?  I na koniec, hekatomba Stawropola, o której pisze w swoich wspomnieniach W. M. Krasnow – rozstrzelano 67, 96… itd.?  Nie było miejsca, gdzie pojawieniu się bolszewików nie towarzyszyłyby dziesiątki i setki ofiar, rozstrzelanych bez sądu, czy też po wyrokach CzeKa lub innych analogicznych czasowych „rewolucyjnych” trybunałów. Tym rzeźniom poświęcam osobny rozdział – będzie się nazywał „ekscesy wojny domowej”.

(…)

IV. NA WOJNIE DOMOWEJ

Komisja Denikina badająca działania bolszewików w okresie 1918-1919 roku, próbując podsumować „czerwony terror” doliczyła się 1.700.000 ofiar. Spośród wielu materiałów tej komisji opublikowano stosunkowo mało. Nie mogłem jeszcze odpowiednio zbadać archiwów komisji znajdujących się w Paryżu. Tymczasem wyniki statystyczne, oczywiście w dużej mierze zależą od metodyki, przyjętej przy tym lub innym śledztwie. Do tej pory mówimy zaledwie wyłącznie o śmierci, przeprowadzonej w porządku „sądowym” lub administracyjnym, tj. o tym lub innym werdykcie władz „rewolucyjnych”, Prawdziwych ofiar „czerwonego terroru” oczywiście, było wiele więcej, jak to można było widzieć po drodze, gdy przychodziło nam zadawać pytanie o zdławieniu tych, lub innych powstań itp. Trudno jest w tym przypadku rozliczać, to, co bezpośrednio odnosi się do tzw. „ekscesów” wojny domowej, do pojawienia się „rewolucyjnego porządku”, podtrzymywanego oddziałami zezwierzęconych marynarzy, czy też „kobiecymi karnymi ekspedycjami dowodzonymi przez katorżniczkę Marusię”, jak to było np. w Essjentukach w marcu 1918 roku, od tego, co jest już planową realizacją założeń „czerwonego terroru”, czy to za atakującymi wojskami, czyniącymi masakry z bezsilnym przeciwnikiem, lub niewinnej ludności cywilnej, zawsze idzie walcząca CzeKa. Pod jaką nazwą występuje, w tej czy innej chwili, chyba nie ma znaczenia? Tych opisów jest dość dużo. Niemniej jednak, nie żałując nerwów tych, którzy czytają strony tej książki, przytoczę parę z nich, być może nie są to te najbardziej brutalne, ukazujące zwierzęcą brutalność ludzkiej nienawiści. Zacznę od materiałów „Specjalnej Komisji”. Sprawa Nr 40 – „śledztwo dotyczące okrucieństwa, jakie popełnili bolszewicy w mieście Taganrodzie, w czasie od 20 stycznia do 17 kwietnia 1918 roku”. W nocy na 18 stycznia 1918 roku, w mieście Taganrog rozpoczęło się wystąpienie bolszewików, którzy przenikali do miasta wraz z żołnierzami armii czerwonej z oddziałów Siwersa… 20 stycznia kadeci zawarli rozejm i oddali się bolszewikom pod warunkiem bezwarunkowego zezwolenia wypuszczenia ich z miasta. Jednak bolszewicy nie dotrzymali tego warunku i od tej chwil rozpoczął się pokaz „wyjątkowego okrucieństwa” w stosunku do pojmanych jeńców. Oficerów, kadetów i wszystkich, którzy okazali im pomoc, czy chociażby współczucie, bolszewicy wyłapywali w całym mieście i rozstrzeliwali, albo na miejscu, albo na ulicy, albo wysyłali do jednej z fabryk, gdzie czekał ich ten sam los. Całe dnie i noce w mieście trwały przeszukania, szukali wszędzie, gdzie tylko mogli, szukali tak zwanych kontrrewolucjonistów. Nie oszczędzono rannych w szpitalu. Bolszewicy wpadali do lazaretów i po znalezieniu tam oficera, lub kadeta, wywlekali go na ulicę i często tu bezpośrednio zabijali. Pastwiąc się nad umierającymi, a potem nad ich trupami… Straszliwą śmiercią zginął kapitan, oficer sztabowy, adiutant naczelnika szkoły chorążych: ciężko rannego, bolszewickie pielęgniarki wzięły za ręce i za nogi. Rozbujały go i uderzały głową o kamienną ścianę. Większość aresztowanych „kontrrewolucjonistów” wywożono do zakładów metalurgicznych, skórzanych, najczęściej jednak wywożono ich do fabryki Bałtyjskiej. Tam ich zabijano, przy czym bolszewicy przejawili takie okrucieństwo, że odrażało to nawet sprzyjającym im robotnikom, którzy z tego powodu złożyli protest. W zakładach metalurgicznych krasnogwardyjcy wrzucili do rozpalonego pieca 50 kadetów i oficerów, wiążąc najpierw na wpół zgiętym nogi i ręce. Resztki tych nieszczęśników można było odnaleźć w żużlu. W pobliżu wyliczonych wyżej fabryk wykonywano masowe rozstrzelania i morderstwa aresztowanych, przy czym ciała niektórych z nich były tak oszpecone, że nie można było rozpoznać kim byli.

Zabici długo leżeli na miejscu egzekucji, nie pozwalano krewnym zabierać ciał swoich bliskich, pozostawiając ich na pożarcie przez psy i świnie, zwierzęta rozciągały trupy po stepie. Po wygnaniu bolszewików z okręgu Taganroskiego policja w towarzystwie ludzi z nadzoru prokuratorskiego, od 10 do 22 maja 1918 roku wykopywała trupy zamordowanych, następnie wykonano sekcję zwłok, co zostało skrupulatnie udokumentowane w protokołach… Przesłuchiwana w charakterze świadka osoba, obserwująca ekshumację, zeznała, że przekonała się osobiście, że ofiary terroru bolszewickiego przed śmiercią przechodziły bolesne męki, a sam sposób pozbawienia życia odróżniał się przesadnym, niczym nieusprawiedliwionym okrucieństwem świadczącym o tym, do czego może doprowadzić nienawiść klasowa i zezwierzęcenie natury ludzkiej. Na wielu trupach, poza zwykłymi ranami od kul, na całym ciele widoczne były ślady bicia i rany cięte w dużych ilościach: niekiedy te ślady świadczyły, że cięte było całe ciało; w szczególności pastwiono się nad twarzą, niektóre głowy nie miały twarzy; były trupy z odrąbanymi kończynami i uszami; niektóre z trupów miały zabandażowane rany, co jest dowodem, że zabrano ich z lazaretów i szpitali. Nie ma żadnej różnicy w opisach najazdu i zabijania w marcu i kwietniu 1918 roku. We wszystkich wsiach Dońskiego Okręgu Wojskowego i okręgu Kubańskiego. Nie ma takiej wsi, w której nie byłoby ofiar i stacja Ładyżeńska, gdzie zarąbano 74 oficerów i 3 kobiety. Zabicie kobiet to nie wyjątek. W Jekaterinodarze rannych dobija się toporami, wydłubuje się im oczy odrąbuje głowy; takie samo zezwierzęcenie jest w Nowoczerkasku, gdzie ze szczególnym okrucieństwem zabito 43 oficerów. Rzezie wywołują powstania, które w takich formach jak wyżej są dławione. „Historia powstań Kozaków” – zauważa w swoich „Esejach Ruskiej Smuty” generał Denikin – jest tragiczna i jednostajna”: w czerwcu powstało wiele wsi babińskiego oddziału – z wyjątkiem tych, którzy polegli w walce, stracono jeszcze 770 kozaków. I naprawdę tak nieludzkich scen przemocy, zabijania można by było przytaczać dziesiątkami… Takie obrazy bolszewickiej działalności można było zobaczyć w wielu miastach Krymu, – w Sewastopolu, Jałcie, Ałuszte, Symferopolu, Fieodosii. (…)

Powyższe fragmenty pochodzą z wstrząsającej książki pt. Czerwony terror w Rosji. Książkę można zakupić klikając w poniższy obrazek.

czerwony terror

 

Polecamy również: Dlaczego nie oglądamy katolickich filmów hiszpańskich? cz. 2

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!