Felietony

Odbija palma… męczeńska

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Pochylając się nad historią świata zauważamy przypływy i odpływy. Niekiedy są to przypływy i odpływy demokracji, niekiedy przypływy i odpływy religijności, a niekiedy tylko przypływy i odpływy mody. Dlaczego tak się dzieje – trudno mi powiedzieć, zresztą nie tylko mnie, ale również poważnym historykom, jakim na przykład był Lew Gumilow, syn wielkiej rosyjskiej poetki Anny Achmatowej, nazywanej „Anną Wszechrosji”. Otóż Gumilow, badając dzieje imperium Czyngis Chana, postawił pytanie, dlaczego właściwie ludy przez całe wieki pogrążone w letargu, ni stąd ni zowąd, nagle nabierają niesłychanego wigoru, wydają z siebie przywódców, którzy budują imperia, przez kilka stuleci wyciskają krew w ziemi, a potem znowu na całe wieki pogrążają się w letargu. Eliminując różne czynniki dochodzi do wniosku, że przyczyną zjawiska, które nazywa „pasjonarnością”, są wpływy kosmiczne. Wielu ludzi na takie dictum wzruszy ramionami, ale przecież wpływów kosmicznych na przyrodę, której gatunek ludzki jest przecież integralną część, chociaż – jak zauważył Konrad Lorenz – bardzo wielu ludziom pycha nie pozwala tego przyznać. Nie mówię już o takim zagadkowym zjawisku, które odnotowuje Jan Długosz, że za jego życia dzieci w całej Europie wychodziły z domów i gromadami wędrowały do Mont Saint Michel we Francji, gdzie doskonale widoczny jest wpływ Księżyca na flukty Oceanu, tylko o codziennym bezpośrednim dowodzie wpływów kosmicznych na gatunek ludzki; kobiety mają cykl regulowany właśnie przez Księżyc – a w tej sytuacji aprioryczne i wzgardliwe zaprzeczanie możliwości wpływów kosmicznych na Historię dowodziłoby tylko ciasnoty umysłowej. Ale mniejsza już o przyczynę, bo tak czy owak, przypływom i odpływom zaprzeczyć niepodobna.

Oto na przykład wśród pierwszych chrześcijan bardzo częste było pragnienie męczeństwa. Ponieważ w pierwszym wieku większość chrześcijan myślała, że powtórne przyjście Chrystusa nastąpi lada dzień i w związku z tym pragnęła skorzystać z szybkiej ścieżki wejścia do Królestwa Niebieskiego, za jaką uważana była śmierć męczeńska. Zachował się w tej sprawie niezwykle ciekawy dokument w postaci listu, jaki Pliniusz Młodszy, będący w roku 111 gubernatorem Bitynii wysłał do cesarza Trajana z zapytaniem, jak powinien postępować z chrześcijanami. Dotychczas zwalniał tych, którzy zaprzeczali swojej przynależności do zabronionej sekty – bo prawdziwych chrześcijan – zauważa – żadna siła do tego zmusić nie zdoła. Zbadawszy dokładnie te sprawy Pliniusz informuje cesarza, że chrześcijanie właściwie nic złego nie robią; nie kradną, nie oszukują, nie przywłaszczają sobie depozytów, tylko od czasu do czasu schodzą się celem spożycia wspólnego posiłku, całkiem zresztą skromnego. Cesarz w odpowiedzi chwali postępowanie Pliniusza i sugeruje, by specjalnie chrześcijan nie wyszukiwał, ale już ujawnionych – jednak karał, gwoli utrzymania powagi rzymskiego państwa – dając im wszelako szansę skruchy. Na uwagę zasługuje też zalecenie, by w takich sprawach nie uwzględniać anonimowych donosów, „jest to bowiem rzeczą zawierającą w sobie bardzo zły przykład i niegodną naszego wieku” – pisze cesarz Trajan. W świetle tej ostatniej rady, a zwłaszcza jej uzasadnienia, niepodobna już podtrzymywać opinii, jakoby XXI wiek, w którym gestapo wszystkich krajów podgląda, podsłuchuje i prowokuje obywateli, charakteryzował się jakimiś wysokimi standardami moralnymi, przynajmniej w porównaniu z wiekiem II, chociaż nietrudno zauważyć, że list cesarza Trajana jednak otwierał drogę do męczeństwa.

Ale o ile pod względem standardów moralnych między wiekiem II a XXI zieje ogromna przepaść, to jednak da się zauważyć również pewne podobieństwa – właśnie w modzie na męczeństwo. Oczywiście przy podobieństwach występują też różnice; o ile w wieku II pragnienie męczeństwa związane było z nadzieją na osiągnięcie Królestwa Niebieskiego, to w wieku XXI chodzi – po pierwsze – raczej o męczeństwo na pluszowym krzyżu („bo to ważne przecie wisieć na krzyżu, który cię nie gniecie”), którego doznał i którym niedawno tak pięknie się chwalił w telewizji przewielebny ksiądz Adam Boniecki, „redaktor-senior” „Tygodnika Powszechnego”, a po drugie – że celem tego pluszowego męczeństwa nie jest osiągnięcie żadnego tam „Królestwa Niebieskiego”, tylko rozgłosu, który jak najszybciej przełożyłby się na pieniądze. Oto w Ameryce producent filmowy Harvey Weinstein został zdemaskowany jako sprawca seksualnego molestowania aktorek. Kiedy sprawa wyszła na jaw, aktorki zaczęły sobie, jedna przez drugą, przypominać, że ten Weinstein je też molestował. Ciekawe, że to molestowanie przez Weinsteina przypominają sobie najsławniejsze aktorki, co to dostawały „Oskary”, podczas gdy brzydkich kaczątek Weinstein dlaczegoś nie molestował. Skłania to rozmaitych podejrzliwców do szukania związku przyczynowego między tym molestowaniem i olśniewającymi karierami tych męczennic. Na uwagę bowiem zasługuje okoliczność, że Weinstein miał je molestować „przez całe 30 lat” – a więc mniej więcej tyle, ile trwała i rozwijała się ich kariera. Przypomniały sobie o tym dopiero teraz, ale mówi się: trudno – lepiej późno, niż wcale zwłaszcza, że Weinstein podobno „żałuje” swego postępowania. Ta samokrytyka dodatkowo potwierdza sławną teorię konwergencji, sformułowaną jeszcze w początkach lat 60-tych przez prof. Zbigniewa Brzezińskiego, że tkwiące w śmiertelnym zwarciu antagonistyczne mocarstwa coraz bardziej się do siebie upodabniają. Czyż potrzebujemy lepszej ilustracji tej teorii, niż samokrytyka Weinsteina, utrzymana w klasycznym, stalinowskim stylu? I w jednym i w drugim przypadku chodzi o „odchylenia” od zatwierdzonej aktualnie linii politycznej, a, to czy owe odchylenia dotyczą ekonomicznego, czy seksualnego aspektu rewolucji komunistycznej, to rzecz przecież drugorzędna.

Skoro w Hollywood zdemaskowany został Harvey Weinstein, a tamtejsze gwiazdy, jedna przez drugą przypominają sobie, jak to je molestował („a potem lansował mnie przez całe dwie godziny…”), to trudno, by nie wywołało to reperkusji również w naszym nieszczęśliwym kraju. Kiedy tylko okazało się, że palmę męczeńską od Weinsteina otrzymała sławna Angelina Jolie, to i nasze damy („zachodzim w um z Podgornym Kolą, co ciągnie go do naszych dam”) też zaczęły sobie przypominać, jak to były molestowane. Niestety nie przez samego Harveya Weinsteina, bo nie dla psa kiełbasa i wedle stawu grobla – ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Toteż kiedy o molestowaniu przypomniała sobie panu Julia Kamińska, to piosenkarka, pani Riya Sokół nie mogła już czekać ani chwili dłużej i objawiła się światu, jako męczennica. Zaczęło się to podobno już w szkole, a i później trwało i trwało, aż dopiero, po wielu latach, pani Sokół, która, mówiąc nawiasem, pozostawała naturalną przyjaciółką uchodzącego za przedstawiciela Belzebuba na Polskę, a w każdym razie – na województwo pomorskie pana Adama Darskiego, używającego pretensjonalnego pseudonimu „Nergal” – sprawcom tego męczeństwa przebaczyła.

I dopiero w świetle tych wyznań lepiej rozumiemy decyzję władz Republiki Francuskiej, które każdą próbę molestowania zamierzają surowo karać. Wprawdzie wielu uczonych jurysprudensów twierdzi, że kary nie wpływają na przestępców, ale może nie mają racji i te surowe prawa doprowadzą do sytuacji, że mężczyźni stracą pociąg do kobiet i zaczną kochać się „inaczej” – albo między sobą, albo nawet z kozami. Ciekawe, że przewidział to zaraz po pierwszej wojnie pewien starszy Francuz, z którym Adam Grzymała-Siedlecki sobie wtedy w paryskich bistrach gawędził. Oto pewnego dnia gruchnęła wieść, iż w jakimś kabarecie pokazują „numer” w którym tancerka występuje całkiem nago. Ów Francuz bardzo się zmartwił i po dłuższej chwili zbolałym głosem powiedział: „tak przyzwyczają mężczyzn do kobiecej nagości, że mężczyzna straci pociąg do kobiety!” Kto wie, czy kobiety, które nie zawsze wiedzą, czego naprawdę chcą, dopiero wtedy doświadczą męczeństwa?

Stanisław Michalkiewicz

Autor jest stałym publicystą czasopisma Magna Polonia. Zachęcamy do zapoznania się ze spisem treści i zakupu! https://www.magnapolonia.org/sklep/

Kupując pomagacie odbudować rodzime media.

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!