Felietony

Mam sentyment do mizoginów ?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

„Ciekawe, że feminizm nie doprowadził do odnowy uczucia namiętności, a tylko do powstania nowej swobody, zwanej „koleżeństwem” – pisał pewien znany francuski mediewista René Nelli. Niektórzy odbiorcy sytuują jego nazwisko prawie wyłącznie na kartach tytułowych prac o katarach, my widzimy w nim przede wszystkim poetę oraz teoretyka kobiecej duszy.

W ostatnich dniach nastąpił wysyp różnych paskud genderowych – najmniej chyba w nich feministek, a może jest tak, że już z „wybrakowanymi” mężczyznami stopiły się w jedno i przypominają gigantyczną Bukę z „Muminków” – znaczną objętościowo, ale z nieujawnionym intelektem.

Mniej widoczna w kuchni, salonie i na ulicy staje się też mizoginia. Mężczyźni już chyba są znużeni medialnymi przekazami o niższości płci żeńskiej. Dotychczas – ujawniając zapędy mizoginów – artykułowali starannie tuszowany lęk przed zemstą ze strony kobiety albo skutek traumatycznych doświadczeń. Jakie są przyczyny mizoginizmu? Nakreślonych zaledwie kilka zdań nie wyczerpie problemu. Kłania się ze złośliwym uśmiechem kwestia wychowawcza. Matka traktowana bez należytego szacunku, wyśmiewana i obrażana w obecności dzieci, kąśliwe żarty postponujące pozostałe kobiety w rodzinie niezależnie od wieku. Mizoginia lub mizoginizm o bolesnej etymologii, gdzie misos to po grecku nienawiść, a pojęcie często porównywane jest to mizoandryzmu lub seksizmu.

Piękno kobiet jest już pod koniec drugiej dekady XXI wieku narysowane, namalowane, nakłute na skórze, że nikt prawie nie wie jak współczesne kobieta wygląda „au naturel”. Już w okresie staropolskim intelekt kobiety był problematyczny, ale nikt nie ukuł wówczas pojęcia, które zapowiadałoby wybuch „mizoginizmu” w XXI wieku. „Zanim pozna się smak miłości, trzeba zrozumieć jej koncepcję”.
Niejaki Andrzej Maksymilian Fredro – znany podówczas pedagog i mówca, a także moralista wypowiadał się o niewiastach z pogardą, zarzucając im, że gdy kochają – to za mocno, a gdy nienawidzą – to też za mocno. Wszystko – „za mocno”, co ponoć zdaniem Andrzeja Maksymiliana osłabia mężczyzn.

Przed laty była w Polsce pewna primabalerina, która powróciła do Polski nagle, pozostawiwszy za sobą Wielki Paryż. Po powrocie nie od razu zrezygnowała z francuskich numerów rejestracyjnych niepokojąco długiego i błyszczącego pojazdu. Olśniewała eleganckim strojem, niewymuszonym urokiem, szlachetną urodą, gracją ruchów. Odeszła nagle. Jak kobieta-motyl w rękach marionetkarza z filmu „Podwójne życie Weroniki”.

Wielu w felietonach i wywiadach nagle zaczęło deklarować długoletnią znajomość ze zmarłą, setki pogłębionych rozmów na koncie – oczywiście o sprawach osobistych, przemijaniu. Ktoś natychmiast – by skompromitować nawet post factum – upublicznił jej mocno zmazane, ale jakże osobiste zdjęcia. Ktoś w blasku fleszy zadeklarował, że jest w posiadaniu czerwonej podwiązki, która rzekomo do Damy należała. Tyle, że wszystkie te i inne rekwizyty, rzekomo psujące nienaganny wizerunek były „wyprodukowane”, by zszargać jej dobre imię. Znamy takie działania z czasów głębokiej komuny, z czasów solidarnościowych – a jak jest teraz? Dalej w różnych środowiskach atakowani są ludzie uczciwi, a „Dyzmo-gnidy” (uwielbiam tworzyć neologizmy!) zawsze się wywiną.

Dygresja: do 1939 roku tendencja była taka: im postać ze świata artystycznego, bardziej na piedestale, wyidealizowana, nieosiągalna, tym była bardziej wielbiona, a przez wielbicieli otaczana prawie aurą świętości.

I tu muśnięcie Norwida, rzeczony biały dramat:

„Rzecz główna, gdy kto istotnie przyjął
Jedne z owych postanowień, które
Całą reformują osobistość –
Stałość, według mego rozumienia,
Cennym, zaiste, jest klejnotem:
Lecz i ona oszukiwać może.
Bo na cóż stałym być względem komet,
Których odmieniły się obroty?”
– (kwestia Magdaleny)

Od II wojny: co piękne i szlachetne jest publicznie deptane, ośmieszane, opluć i słowem skutecznie zbrukać. „Jeśli dobre i piękne, to po prostu nie istnieje albo istnieć nie powinno” -tak chyba myślą niszczyciele, tyle że bardziej wulgarnie .

Na pocieszenie jednak zostaje nam powieść Antoniego Libery „Madame” i niegdysiejsze, nieistniejące wzorce PRAWDZIWYCH DAM. I nieliczni mizogini, z którymi wchodząc w spór czujemy się zaproszone na ucztę intelektualną.

Marta Cywińska

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!