Kultura

KTO WYDA KUMANIECKIEGO W STULECIE ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

To nie jest ten Kumaniecki, o jakim niektórzy z Was pomyśleli, więc nie ów znany filolog klasyczny, ani jego syn historyk, lecz ojciec i dziadek tamtych, doktor, później profesor prawa administracyjnego i statystyki na Uniwersytecie Jagiellońskim, Kazimierz Władysław Kumaniecki (1880-1941).

Poprzez minione STULECIE wydano różne zbiory dokumentów dotyczących wydarzeń z lat prowadzących do ODZYSKANIA PRZEZ POLSKĘ NIEPODLEGŁOŚCI, lecz ten jest chyba pierwszy:

„Zbiór najważniejszych dokumentów do powstania Państwa Polskiego (odezwy, memoriały, proklamacje, oświadczenia, deklaracje, rozkazy, manifesty i orędzia, noty, projekty ustawodawcze, uchwały, rozporządzenia, dekrety, ustawy na tle rozwoju historycznych wypadków 1912-1919 r.)”, Kraków-Warszawa 1920, Nakładem Księgarni J. Czerneckiego.

Śpieszymy odnotować, że liczy on sobie 188 stron formatu B5. Ma to niejakie znaczenie, skoro Dziennik Praw (czyli Dziennik Ustaw) za rok 1918, więc za ten w którym odbudowano Państwo Polskie, liczy zaledwie dwa tomy nieco większego formatu, prawda że dosyć opasłe. I porównać to z ową właściwą dla naszych czasów „biegunką legislacyjną”, kiedy to nie widać końca tych licznych tomów zawierających prawo uchwalone w jednym tylko roku. A zresztą, dziś to wszystko mamy „w internecie”, poprzez co pojęcie „tomu” traci swoją funkcję opisową.

Kumaniecki, układając w porządku chronologicznym dokumenty wytworzone przez czynniki takoż polskie, co i obce, a nadto zaopatrując je komentarzem, dla owych siedmiu brzemiennych w skutki lat naszej polskiej historii wyróżnił na początku roku 1920 następujące trzy okresy (a zarazem rozdziały swojej książki):

I – od odezwy Komisji Tymczasowej Skonfederowanych Stronnictw Niepodległościowych z grudnia 1912 r. do Aktu 5 listopada 1916 r.;
II – po Akcie 5 listopada, do Manifestu Rady Regencyjnej z 7 października 1918 r.;
III – po Manifeście Rady Regencyjnej, do tzw. małej konstytucji z 20 lutego 1919 r., czyli do zajmującej pół strony uchwały sejmowej „o powierzeniu Józefowi Piłsudskiemu dalszego sprawowania urzędu Naczelnika Państwa” oraz nieco późniejszych wybranych dokumentów dotyczących podstaw organizacji i działania Sejmu Ustawodawczego.

Rzecz jest zaopatrzona w skorowidz chronologiczny oraz rzeczowy i osobowy.

Przyjrzyjmy się temu jeszcze raz! Otóż specjalista w dziedzinie prawa oglądający wydarzenia gdzieś w połowie roku 1919 – bo i cykl wydawniczy musiał potrwać swoje, aż do początku roku 1920 – wyróżnia takie właśnie, a nie inne cezury dla tamtej naszej Wielkiej Historii. Zatem ów tak bardzo później, i to w jakże zmiennych okolicznościach, akcentowany i nadal przez nas świętowany, w rzeczy samej symboliczny 11 listopada 1918 roku gdzieś tam niknie.

Rangę mają, a właściwie miały, STO LAT TEMU, konkrety dotyczące władzy nad Polską: powołanie osobnego Królestwa Polskiego przez dwóch cesarzy na jesieni roku 1916, ogłoszenie niepodległości tegoż Królestwa przez jego Radę Regencyjną na jesieni roku 1918, oddanie zwierzchniej władzy już nie nad Królestwem, lecz nad Republiką Polską przez jej Sejm Józefowi Piłsudskiemu.

Czy nam się to podoba, czy nie, rzecz dzieje się z nadania prusko-austriackiego. Dwaj germańscy cesarze oswobodziwszy – jak oni sami to ogłaszali – ziemie polskie spod wiekowego jarzma moskiewskiego, powołali Królestwo i Radę Regencyjną – Rada Regencyjna oddała władzę nad niepodległą już Polską współpracującemu z Niemcami Piłsudskiemu – Piłsudski kontynuując dzieło Rady Regencyjnej przeprowadził wybory i zwołał Polski Sejm, po czym ogłosił, że się mu podporządkowuje – zaś tenże Sejm pozostawił Piłsudskiego na naczelnym w Państwie stanowisku, acz jednocześnie podporządkowując go sobie. Niejako po drodze Polska przestała być monarchią, a stała się republiką, co wciąż stanowi wielką tajemnicę tamtych czasów. Niemniej zakres władzy Piłsudskiego w Polsce pomiędzy listopadem 1918 r. a lutym roku następnego był zapewne większy, aniżeli upadających wtedy cesarzy.

Lecz my dziś mamy jeszcze wiosnę jubileuszowego roku 2018, a z nią kolejną ważną SETNĄ ROCZNICĘ. Na Zachodzie bowiem środowiska polityczne Stanów Zjednoczonych AP już półtora roku wcześniej, tj. w styczniu roku 1917 uznały były za korzystne dla siebie powstanie Polski zjednoczonej z trzech zaborów z dostępem do morza, co jako jeden z celów wojny przedstawił prezydent Wilson w dniu 8 stycznia 1918 roku. Lecz europejscy sojusznicy Stanów Zjednoczonych wcale nie byli w tej dziedzinie tak ochoczy. Był to wszakże czas, kiedy to tzw. Ententa, lecz także Stany Zjednoczone oraz Japonia, podejmowali zbrojną interwencję w zrewolucjonizowanej Rosji, wciąż jeszcze woląc mieć za politycznego antyniemieckiego partnera Rosję „białą”, a nie „czerwoną”. No i te zainwestowane w Rosji wielkie pieniądze, których „biali” raczej nie zamierzali rabować, ale „czerwoni” otwarcie robili z tego rabunku jeden z punktów swego politycznego programu. Tak czy owak, mocarstwa europejskie za swojego wschodniego partnera „z tamtej strony Niemiec” wciąż chciały mieć Rosję, a nie Polskę. Nie było przecież jeszcze wtedy mowy o tym, aby Armia Polska wracała z Francji do Polski, skoro na francuskim właśnie froncie Niemcy ponawiali wiosną i latem 1918 r. coraz to potężniejsze ofensywy.

Niemniej, obrachunki w sprawie Polski także w zachodniej Europie osiągnęły w połowie roku 1918 ten stan, że oto, jak odnotowuje Kumaniecki (s. 116):

„Na konferencji premierów Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch odbytej w Wersalu 3 czerwca 1918 roku powzięto między innemi także uchwałę utworzenia zjednoczonego i niezawisłego Państwa Polskiego z wolnym dostępem do morza, jako jeden z warunków trwałego i sprawiedliwego pokoju oraz panowania sprawiedliwości w Europie”.

To działo się dokładnie STO LAT TEMU. Na ów kolejny głos w trwającej od roku 1914 licytacji mocarstw w sprawie polskiej – której to dokumenty zebrał wszak Kumaniecki w swoim zbiorze – reagował przeciwnik, czyli państwa centralne na czele z Niemcami, lecz także i istniejący już przecież rząd polski, podległy Radzie Regencyjnej. Ten oczywiście cieszył się, że państwa europejskiego Zachodu, chociaż z tak wielkim opóźnieniem, przelicytowały jednak Niemców, lecz nie mógł tego jawnie okazywać, gdyż właśnie Niemców miał, by tak rzec, na karku.

O wersalskiej czerwcowej deklaracji przywódców Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch rząd nasz wypowiedział się zatem następująco:

„Nie wdając się w rozważania tej uchwały jako takiej rząd polski nie może nie zwrócić uwagi na chwilę, w której ta uchwała przyszła do skutku i na okoliczności, jakie temu towarzyszyły. Zanadto boleśnie przypomina nam ona chwilę, gdy dopiero po opuszczeniu Królestwa Polskiego przez wojsko rosyjskie rząd carski zdecydował się przystąpić do urzeczywistnienia jednego z tych samych praw, o które przez sto lat bezskutecznie dopominaliśmy się”.

Bo też wówczas, tj. od połowy roku 1915, Rosjanie, sojusznicy Zachodu, rozważali byli poniewczasie rozmaite warianty autonomii dla Polski, którą dzierżyli już Niemcy i Austriacy; i dla takiej też okupowanej przez Niemcy i Austrię Polski ogłaszał wolność rosyjski rząd rewolucyjny w marcu roku 1917. Teraz zaś mocarstwa Zachodu deklarowały mniej więcej to samo, lecz także, tak jak wcześniej Rosjanie, nie mając władzy nad Polską, nadal, jak i poprzednio, trzymaną przez Niemców.

Czerwiec, połowa roku STULECIA ODZYSKANIA NIEPODLEGŁOŚCI; może jakiś dzielny wydawca zdąży do końca bieżącego roku 2018 z edycją zbioru dokumentów w opracowaniu Kazimierza Wł. Kumanieckiego? Ale nie tego z roku 1920, lecz następnego, znacznie rozbudowanego i lepiej opracowanego, a wydanego w roku 1924 u tego samego edytora.

To, co należy opublikować i ogłosić w narodzie, zarówno w miękkiej oprawie, jak i w wersji luksusowej, liczy już nie niespełna dwieście stron formatu B5, ale 784 strony (!), a zatytułowane jest nieco inaczej:

„Odbudowa Państwowości Polskiej. Najważniejsze dokumenty – 1912 – styczeń 1924 (odezwy, proklamacje, memoriały, rozkazy, manifesty, orędzia, traktaty pokojowe, plebiscyty, decyzje Rady Ambasadorów co do granic, noty dyplomatyczne, Mała Konstytucja, wojny polskie, Marcowa Konstytucja, ordynacje wyborcze, autonomia wojewódzka, system monetarny, Bank Polski, ustawy, dekrety i rozporządzenia na tle wypadków historycznych)”.

Ponieważ w roku 1919 i 1920 historia Polski wcale nie osiadła „na laurach Niepodległości”, lecz dopiero wtedy dramatycznie przyśpieszyła, do wyodrębnionych wyżej trzech okresów, na które przypada łącznie 108 zamieszczonych dokumentów z komentarzem, Kazimierz Wł. Kumaniecki dołożył kolejne 199 (sic!), dzieląc je na dalsze trzy okresy-rozdziały:

IV – do 18 marca 1921, czyli do Traktatu Ryskiego i regulacji w sprawie obywatelstwa polskiego (aż 152 dokumenty);
V – do 15 marca 1923, czyli do ustabilizowania granic państwa (31 dokumentów);
VI – po 15 marca 1923; sprawy m.in. Gdańska oraz stosunków z Rosją Sowiecką (12 dokumentów).

Uzupełnienie doprowadzone zaś jest do stycznia roku 1924, a to poprzez publikację dalszych 4. dokumentów dotyczących powołania Banku Polskiego i naprawy skarbu.

I dopiero mamy Państwo Niepodległe, więc stabilne. A nie raptem wtedy – nikomu w niczym nie ubliżając – gdy rzecz ma się kończyć na tym, że skądinąd ofiarna i dzielna młodzież odbierze na ulicy „giwerę” zblazowanemu po pięciu latach wojaczki Niemcowi i zaciągnie radośnie wartę przed którymś z pałaców na Krakowskim Przedmieściu, albo i przed samym Zamkiem Królewskim. Doprawdy, nie zamykajcie sprawy w dniu jedenastego listopada, bo to stanowczo za mało!

Co do zbioru autorstwa Kazimierza Wł. Kumanieckiego, to jego dzisiejszy wydawca-redaktor mógłby się zastanowić, czy pozostawić go takim, jakim jest, czy może dodać doń aneks z kilkoma innymi jeszcze dokumentami. Z perspektywy STULECIA pewne sprawy inaczej widać. Lecz tylko dodać, z własnym wyodrębnionym komentarzem, gdyż ten sprzed STU LAT ogląd autora zbioru musi być koniecznie nienaruszony i zachowany, gdyż sam ten ogląd jest dla nas dokumentem i źródłem historycznym.

Kazimierz Wł. Kumaniecki przynależał do środowiska stańczyków, ale ponoć był jego nietypowym reprezentantem. W roku 2006 krakowski Ośrodek Myśli Politycznej wydał zbiór jego tekstów zatytułowany „W poszukiwaniu suwerena”, wraz z obszerną prezentacją osoby autora.

Marcin Drewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!