Felietony Kultura

Kto jeszcze śni o potędze?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Prolog

Największym wrogiem ale i potencjalnym przyjacielem dzieł sztuki jest czas. Weryfikuje on bowiem ich wartość. Prawdziwa sztuka przemawia do odbiorcy niezależnie od epoki w której powstała.

W tym kontekście przyjrzę się zbiorowi zatytułowanemu „Śniąc o potędze” w opracowaniu Agnieszki Haski i Jerzego Stachowicza. Zawiera on zbiór tekstów z gatunku science-fiction, pisanych przez Polaków w pierwszej połowie XX wieku. Choć książka jest częścią cyklu poświęconego historii alternatywnej to tak naprawdę fragmenty powieści w niej zawartych w chwili powstawania były próbą przeniesienia się w przyszłość a nie – pretekstem do rozważań „co by było, gdyby…” (choć kilka tekstów w omawianej pozycji rzeczywiście należy do nurtu historii alternatywnej). Ze względu na różnorodność tematyki książka powinna stanowić część serii wydawniczej poświęconej refleksji futurologicznej – a nie historii alternatywnej.

O czym jest ta książka?

„Śniąc o potędze” to zbiór fragmentów powieści science-fiction powstałych w pierwszej połowie XX wieku. Ich autorzy, zarówno mniej znani jak i pierwsza liga polskiej literatury (Słonimski, Prus) roztaczają wizje przyszłej a czasami „paseistycznej” Polski. Rzeczpospolita z zamorskimi koloniami albo skolonizowana przez Azjatów, wojna i pokój, wszystkie te tematy pojawiają się w przedstawianych dziełach. Autorzy opracowania pogrupowali fragmenty powieści tematycznie, każdy rozdział poprzedzając „introdukcją” oraz krótką biografią jego twórcy. Autorzy przyglądają się nie tylko literackiemu wymiarowi dzieł poszczególnych pisarzy ale też historycznemu, transponując obawy i nadzieje społeczeństwa wyrażane w owych powieściach. Czynią to podczas analizy istoty fantastyki postrzeganej poprzez pryzmat narodowych kompleksów oraz nadziei. Niegdyś wszak niektórzy politycy poważnie traktowali zamysł tworzenia zamorskich kolonii czy horoskop stawiany Hitlerowi.

Do samego opracowania nie mam zastrzeżeń, napisane jest ciekawie i wnikliwie. Same fragmenty powieści ewidentnie trącą myszką. Widać, że tworzone były pod „potrzeby” masowego odbiorcy, często są naiwne i operują nadmiernymi uproszczeniami (imiona członków pewnego plemienia są żywcem wyjęte z książeczek dla dzieci). Niemniej pewne prognozy przyszłości się sprawdziły. Zasiadając jednak do lektury tej książki należy liczyć się z pewną archaicznością wyboru zawartych w nich dzieł. Tym niemniej dla miłośników literatury przedwojennej owa budująca refleksja nad trwałością sztuki (także przed „pierwszowojennej”) jest to lektura obowiązkowa.

Stefan Aleksander Dziekoński

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!