Europa Felietony Wiadomości

Komisja Europejska uderza w serwis X. Domaga się cenzury

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Kiedy Komisja Europejska ogłosiła, że nakłada na platformę X Elona Muska karę w wysokości 120 milionów euro, reakcje były natychmiastowe. Jedni zaczęli wstawiać flagi Unii Europejskiej na swoich kontach, niemal wypierając się swojej narodowości i stając się „obywatelami Europejczykami”. Inni zaczęli pisać o tym, jak ważna jest konieczność regulacji mediów. Ale byli też tacy, którzy mają trochę rozumu i logicznie myśląc zrozumieli, że to nie jest żadna kara za niebieskie znaczki, ale za nieposłuszeństwo wobec Eurokołchozu.

Komisja Europejska uderzyła finansowo w serwis X. Ta decyzja nie miała jednak nic wspólnego z rzekomą troską o użytkowników. To po prostu demonstracja siły. Bruksela od dawna marzy o tym, aby podporządkować sobie cały cyfrowy świat. Walka dziś toczy się o to, kto kontroluje przepływ informacji.

Elon Musk — czy ktoś go lubi, czy nie — zrobił coś, czego unijne elity mu nie wybaczają. Przywrócił na X zasadę wolności słowa, i to w najbardziej klasycznym sensie: prawo do pisania i mówienia rzeczy niewygodnych, niepoprawnych i czasem brutalnych, ale prawdziwych. A to jest coś, czego współczesna Unia nie znosi najbardziej. Bo na wolności słowa nie da się zbudować aparatu kontroli. Trzeba pozwolić ludziom myśleć, a myślący obywatel to obywatel trudny do zarządzania.

UE wykorzystuje DSA – ten cyfrowy kodeks postępowania – jako narzędzie, które w rękach urzędnika staje się nowoczesnym kagańcem. Kara dla Muska to sygnał dla wszystkich platform: możecie działać, ale tylko w granicach, które wyznaczamy my.

To nie przypadek, że pierwszym celem stała się platforma, która najbardziej odstaje od europejskiego modelu sterowania narracją. Kara w wysokości 120 milionów euro za „deceptive blue ticks” i zbyt słabą transparentność reklam brzmi jak słaby pretekst — jakby ktoś desperacko szukał paragrafu, by uderzyć w dużego gracza. W myśl zasady: „dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf”.

Sekretarz stanu USA Marco Rubio ocenił, że nałożona grzywna to atak na wszystkie amerykańskie platformy technologiczne i amerykański naród ze strony zagranicznych rządów. Musk, do którego należy ukarana platforma, w serii wpisów wzywał do rozwiązania UE. Decyzję skrytykował też osobiście prezydent Donald Trump.

Cała sprawa rodzi pytanie: co będzie w przyszłości? Skoro Komisja Europejska może decydować, które zasady wolności słowa są właściwe, to czy zaraz nie pójdzie to dalej i nie zacznie nam dyktować, jakie poglądy możemy mieć i w jaką religię wierzyć — a właściwie: nie wierzyć w nic?

Zastanówmy się, czy chcemy żyć w świecie, w którym treści, jakie będziemy oglądać, regulować i cenzurować będzie cyfrowy inspektorat Unii Europejskiej? Dlatego Polexit to nie tylko opcja, ale konieczność. Musimy jak najszybciej opuścić tę łajbę, zanim wciągnie nas pod wodę wraz ze sobą.

Autor: Roman Majewski.

Polecamy również: Młodzi Syryjczycy i Ukraińcy pobili rówieśnika

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!