Felietony

Kidawa-Błońska w oparach absurdu

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

– Platforma jest za tym, żeby zrealizować te zobowiązania i to, do czego zobowiązał się rząd Polski, kiedy premierem była Ewa Kopacz, która wprowadziła mechanizmy zabezpieczające interesy naszego kraju. Przecież nie mówimy o setkach tysięcy migrantów. Mówimy o liczbie do 7 tysięcy. Na to jesteśmy przygotowani – powiedziała w porannej rozmowie Roberta Mazurka na antenie radia RMF FM Małgorzata Kidawa-Błońska, wicemarszałek Sejmu, zapytana o aktualne stanowisko Platformy Obywatelskiej w sprawie uchodźców.

Na pytanie o to, gdzie – jej zdaniem – pod Warszawą można by rozmieścić imigrantów odpowiedziała, że nawet polskie parafie zobowiązały się do ich przyjmowania.

Kiedy prowadzący rozmowę Robert Mazurek zwrócił jej uwagę, że nie jest biskupem ordynariuszem stwierdziła, że są samorządy, które wyrażały chęć zaopiekowania się matkami z dziećmi.

– Kiedy pani premier Ewa Kopacz podejmowała to zobowiązanie, że Polska jest w stanie bezpiecznie przyjąć do 7 tys. pod warunkiem, że są one sprawdzone – nasz kraj był na to przygotowany. Ile mamy milionów ludzi? To tylko 7 tysięcy. Jeżeli będę rządziła, na pewno 7 tys. osób rozlokuję w naszym kraju – zapewniła posłanka PO.

W dalszej części rozmowy Mazurek musiał wytłumaczyć posłance PO, przekonanej, że do Europy uciekają matki z dziećmi, że sytuacja wcale tak nie wygląda.

– Pani opowiada o jakimś wyobrażeniu o uchodźcach, a nie o realnym problemie. To nie są uciekające matki z dziećmi. To są bardzo często mężczyźni i wielu z nich oby tylko chciało szukać pracy, a nie innych sytuacji – powiedział Mazurek,

– Nie możemy traktować osób, które uciekają chcąc ratować życie, jako przestępców i się ich bać. To jest wbrew naszej religii. Pomagajmy słabszym, pomagajmy tym, którym dzieje się krzywda. Koniec kropka. To powinniśmy robić – stwierdziła oburzona posłanka.

Kidawa-Błońska stwierdziła również, że czuje się bezpiecznie w Europie i chętnie podróżuje po kontynencie. Z kolei odnosząc się do sprawy śmierci Igora Stachowiaka powiedziała, że powinniśmy uzyskać odpowiedzi na zadawane pytania, aby mieć większe zaufanie do władz.

– Jeżeli dowiadujemy się, że po roku śledztwa ze strony służb i policji śledztwo zostaje gdzieś zawieszone, nic nie wiemy, a dziennikarze wykonują porządnie swoją misyjną robotę, odnajdują materiały, które podobno zna nadzorujący śledztwo i w tej sprawie nie dzieje się nic, to muszą być pytania. Tak naprawdę nawet to, że podczas aresztowania tego człowieka, osobom które filmowały to zajście, zabierano materiały – tak nie powinno być – przekonywała Kidawa-Błońska.

Dodała, że różne złe rzeczy się zdarzały, ale mówimy tu i teraz o tym przypadku.

– Wyjaśnienie tego pozwoli stworzyć mechanizmy, które pozwolą tego uniknąć. Chciałabym też dowiedzieć się, czy inne sprawy zostały wyjaśnione – mówiła wicemarszałek Sejmu.

Zapytana o to, dlaczego dopiero teraz mamy wyciągać wnioski ze sprawy z Wrocławia, a rząd PO nie wyciągał ich z szeregu podobnych spraw odpowiedziała, że nie zna tych wszystkich spraw.

– Możliwe, że te sprawy zostały zamknięte, bo przeprowadzono śledztwa, w wyniku których winni zostali skazani. Ostatnio opozycja często przyznaje się do tego, że popełniała błędy i za nie zapłaciła. To odpowiedzialność polityczna i zawodowa – stwierdziła posłanka PO.

Ciekawe, czy pani poseł, tak gorąco wzywająca do otwartości na drugiego człowieka i do pomagania ludziom będącym w potrzebie, zamyka mieszkanie na klucz, czy też może pozostawia je otwarte, by bezdomni z okolicy mogli się tam przespać i skorzystać z wyposażenia lodówki.

/rmf24.pl, wpolityce.pl/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!