Wiadomości

Kandydat na prezydenta Iranu: “Jestem synem Azerbejdżanu”

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Chociaż ok 40 osób złożyło kompletne dokumenty, a ponadto spełniało wyśrubowane kryteria, które trzeba spełnić, by móc ubiegać się o stanowisko prezydenta Iranu, tylko siedmiu kandydatów dopuszczonych zostało przez Radę Strażników Konstytucji, złożoną z 12 szyickich duchownych i prawników, do startu w wyborach.

W sytuacji gdy najpoważniejsi rywale zostali wyeliminowani już w przedbiegach, wydaje się, że Ebrahim Ra’isi może już czuć się prezydentem. W tych okolicznościach tym bardziej zaczęto martwić się o frekwencję, która może okazać się rekordowo niska. Przy tym tradycyjnie już najniższa frekwencja spodziewana jest w regionach, gdzie dominuje ludność turecka…

Ale oto dwaj skazani na pożarcie kandydaci swoją kampanię wyborczą zdają się kierować do irańskich Turków. Jak twierdzą obserwatorzy sceny politycznej w Iranie, nie powinno to raczej wpłynąć na wynik wyborów, który to – zdaniem większości komentatorów – jest już przesądzony, ale może sprawić, że frekwencja na obszarach zamieszkałych przez Turków będzie nieco wyższa, aniżeli zakładano.

Abdolnaser Hemmeti, prezes irańskiego Banku Centralnego, pochdzący z Hamadanu, w Azerbejdżanie Południowym, podkreśla swoją turecką tożsamość. Z kolei Mohsen Mehralizadeh, były gubernator ostanu Isfahan, wcześniej wiceprezydent Iranu i szef Narodowej Organizacji Sportu Iranu w okresie rządów prezydenta Chatamiego, a jeszcze wcześniej – gubernator Chorasanu, swoje wystąpienie w nagranym spocie zaczął od słów: „Jestem synem Azerbejdżanu”. Do tego zwraca się on nie do Azerów, jak zwykło się mówić w Iranie, ale do Turków, jak oni sami się określają…

Czytaj też:

Persowie straszą azerbejdżańskim imperializmem

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!