Wiadomości

Jechał metrem na gapę, omal nie zabił kontrolera

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

O narażenie kontrolera biletów na utratę życia oskarża prokurator mężczyznę, który w warszawskim metrze zepchnął kontrolera na tory, bo nie miał ważnego biletu. Inni pasażerowie pomogli kontrolerowi wydostać się na peron, chwilę potem nadjechał pociąg.

Jak ustalili śledczy, 36-letni mężczyzna podróżujący metrem podczas kontroli biletów w pociągu nie potrafił okazać biletu. Twierdził, że kupił go przez aplikację. Gdy pociąg zatrzymał się na stacji Marymont, kontrolerzy poprosili pasażera o wyjście na peron.

Tam próbowali wylegitymować mężczyznę, by móc wypisać mu mandat za jazdę bez biletu. Pouczyli go również o możliwości złożenia reklamacji, jeżeli faktycznie wykupił bilet przez telefon. Pasażer nie chciał jednak współpracować z kontrolerami.

– Starając się uciec, odepchnął jednego z nich z dużą siłą. Kontroler spadł na tory – powiedziała szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Żoliborz Maja Kasperkiewicz-Radtke.

Pasażerowie pomogli pokrzywdzonemu kontrolerowi wydostać się z torowiska na peron. Według ustaleń śledczych chwilę później na stację wjechał kolejny pociąg.

W tym czasie drugi z kontrolerów ruszył w pościg za agresywnym gapowiczem, ale nie udało się go zatrzymać. Mężczyzna jednak podczas ucieczki zgubił kluczyki od samochodu. Policja opublikowała monitoring, ujawniając wizerunek podejrzanego. Został zatrzymany w październiku.

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Żoliborz oskarżyła 36-latka o narażenie kontrolera na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, połączone z „naruszeniem czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia powyżej siedmiu dni”.

Kontroler w wyniku upadku z peronu doznał licznych obrażeń: złamania paliczka, krwiaków na ciele i stłuczenia głowy. Po zdarzeniu trafił do szpitala.

Oskarżony odpowie przed sądem także za zniszczenie mienia, bo kontroler, którego popchnął, trzymał w dłoni terminal oraz telefon komórkowy. Urządzenia zniszczyły się podczas upadku. Były warte w sumie ponad 5 tys. zł. Oba te czyny prokuratura określa jako chuligańskie.

36-latek wyjaśnił, że nie pamięta zajścia na stacji Marymont, ale nie kwestionował swojego udziału. Mężczyzna jest objęty dozorem policyjnym. Grozi mu do pięciu lat pozbawienia wolności.

/TVP Info/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!