Felietony

Historia lubi się powtarzać

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Historia lubi się powtarzać – mawiali starsi ludzie, którzy przez swoje doświadczenie życiowe zauważali powtarzające się co jakiś czas schematy, z którymi od początku musiały mierzyć się nowe pokolenia. 100 lat temu na łamach „Gazety Gdańskiej” w numerze 34, wydanym trzy dni po zaślubinach Polski z Morzem, ukazał się artykuł podkreślający stanowisko naszych przodków w związku z próbą narzucenia na polskiej ziemi niemieckiej narracji historycznej. Autor poniższych słów, odnosząc się do zmian, jakie zachodziły w odrodzonej Polsce w obszarze pamięci historycznej, zapisał:

Zdobywcy Warszawy w 1831 roku feldmarszałkowi Paszkiewiczowi zarzucili mocną pętlę na szyję i zrzucili z piedestału pomnika na Krakowskiem Przedmieściu.

Zawisnął na stryku kat Litwy Murawjew. Wieszatel, którego pomnik jak na urągowisko, postawiono w sercu Litwy – w Wilnie.

W pierwszych dniach powstania usunął lud Wielkopolski w Poznaniu pomnik cesarza Niemiec, a na placu, gdzie go wzniesiono, powstanie pomnik Wolności.

Wszędzie, gdzie tylko istnieją te widome ślady niewoli, lud z własnego popędu usuwa je.

Tak się stało i w Tczewie. I cóż dalej? Obrażona hakata, którą z łaski zatrzymano na urzędach, nie chcąc od razu wyrzucić na bruk, zastrejkowała… Wystawiła szereg żądań, które uwłaczają naszej godności narodowej…

Żądanie postawienia napowrót usuniętego pomnika zakrawa na drwiny. Jakto, więc w Polsce mają trwać pomniki niewoli?

Kto tu gospodarzem: my czy oni?

Jako wolni z wolnymi, równi z równymi mamy budować państwo polskie. Czy żądania tej miary nie są zdradą stanu wobec tego państwa?

Gdziekolwiek stanie noga żołnierza polskiego, tam zniknąć winny z powierzchni symbole niewoli.

Hakata tczewska jest innego zdania. Żąda od Polaków przywilejów dla ochrony pomników katów Polski.

Odpowiedzią na jej żądania mogą być lochy kazamat, w których wczoraj jeszcze więziono prawych gospodarzy tej ziemi.

Innej odpowiedzi od nas nie dostaną[1].

Po 100 latach znów polskie społeczeństwo stoi przed podobnym dylematem. Tym razem naciski płyną ze strony Ukrainy, domagającej się odbudowy na polskiej ziemi, skrwawionej ofiarami mordów dokonanych przez bandy UPA – pomników UPA. W czasie, kiedy polskie lwy na cmentarzu we Lwowie zamknięte są w drewnianych skrzynkach, aby nie przypominały o chwalebnej walce naszej młodzieży, nazywanej przez radę obwodową Lwowa „miejskimi szumowinami”[2],  kiedy podejmuje się kolejne próby zlikwidowania nauczania języka polskiego na terenach Ukrainy, tysiące bestialsko zamordowanych Polaków do dnia dzisiejszego nie znalazło spoczynku w grobach im należnych, żądania takie graniczą z zupełną pogardą w stosunku do państwa polskiego ze strony ukraińskiej. Jednak najtragiczniejszym wydarzeniem związanym z tą sprawą jest informacja podana przez ukraińskiego ambasadora Andrija Deszczycia, który poinformował, że przedstawiciele prezydenta Andrzeja Dudy zapewnili, że strona polska odbuduje zniszczone pomniki UPA[3].

Sytuacja ta jasno ukazuje siłę, a raczej jej brak, polskiej polityki historycznej i roli polskiego MSZ, gdyż cokolwiek byśmy nie zrobili, przy obecnej polityce nie mamy co liczyć na zgodę strony ukraińskiej na podjęcie prac ekshumacyjnych ofiar ludobójstwa dokonanego przez bandy UPA. Nawet gdyby ziściły się słowa hymnu UON-u o Ukrainie od Sanu (nadmienić można, że hymn w nowej wersji był odegrany podczas parady w Kijowie w 2018 roku, w której brali udział polscy żołnierze ze sztandarem[4]), nie zmieni to nastawienia do Polski ze strony Ukrainy, rządzącej pod znakiem czerwieni i czerni, przypominającego hektolitry przelanej krwi naszych rodaków.

 

Wojciech Michał Niedźwiedziński


[1] Witamy! , Gazeta Gdańska, 1920, nr 34, s.1.

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!