Jak podaje portal nczas.com warszawski pub PiwPaw wciąż walczy z systemem. Mimo kontroli sanepidu i policji oraz skonfiskowania całego alkoholu przez funkcjonariuszy wciąż usiłuje działać. Wczoraj jednak aresztowano właściciela.
W związku z interwencją mundurowych poseł Grzegorz Braun oraz prezes Janusz Korwin-Mikke postanowili interweniować na policji.
Jak podkreślał jeden z liderów Konfederacji, PiwPaw jest w tragicznej sytuacji. Zadłużenie sięga bowiem 2 mln zł, a przedsiębiorcy wciąż muszą płacić za lokal.
– Myśmy zastali faceta, który jest skuty, spsikany gazem, zwija się po podłodze. Znaleźliśmy właściciela. Wygląda to bardzo brzydko. Uważam, że środki są co najmniej nieadekwatne – relacjonował Janusz Koriwn-Mikke.
Grzegorz Braun, usiłując namierzyć oficera dyżurnego na komendzie, wdał się w rozmowę z funkcjonariuszem-portierem. – Proszę mnie posłuchać. Mówi do pana poseł na Sejm. Proszę się skupić i proszę posłuchać – apelował.
– W każdej służbie jest zawsze jakiś przełożony. Niech pan nie mówi, że pan tu lata bez niczyjego rozkazu – dodał. – Nie ma w tej chwili na miejscu żadnego przełożonego – twierdził tamten.
Po chwili oddalił się i posłowie nie mieli już z kim rozmawiać. – Kończymy tę audycję, bo doszliśmy do ściany, po raz kolejny. Myślę, że to jest nasza rola, że dochodzimy do ściany i demonstrujemy możliwości i niemożliwości, ograniczenia systemu – mówił Braun.
– Policja poinformowała, że jej nie ma. Policja poinformowała, że tu nikt nie dowodzi, że wszyscy przełożeni są na mieście. Czyli tu, gdy kota nie ma, myszy harcują. Zmył się nawet portier – dodał.
Po tych słowach Grzegorz Braun i Janusz Korwin-Mikke postanowili wyjść z komisariatu. Jednak w drzwiach minęli policjanta w cywilu.
– Spada pan nam z nieba. Proszę pana, oni nie umieją znaleźć oficera dyżurnego – zagaił Braun.
– Panie pośle, ja tutaj jestem z innej bajki w ogóle. Załatwiam jedną sprawę. Jestem tu przypadkiem – odpowiedział policjant.
Brawo!
Źródło: nczas.com
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!