Felietony

Dziewczynka, która kłamała, że została napadnięta i że zniszczono jej hidżab, powinna zostać… przeproszona

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Tak, prawidłowo przeczytaliście tytuł. Do takich bowiem wniosków doszła
Danielle S. McLaughlin z Canadian Civil Liberties Association, emerytowana dyrektorka szkoły, dodając, że ta mieszkająca w Toronto dziewczynka teraz „potrzebuje dużo cierpliwości i zrozumienia”.

„To 11-letnie dziecko popełniło błąd, który rósł i rósł, aż rozwinął się w międzynarodową aferę. Powiedziała swojej rodzinie, w szkole i na policji, że nieznajomy podążył za nią i zaatakował ją nożyczkami, rozcinając jej hidżab. Dwa razy. Brat dziecka potwierdził, że był świadkiem tego wszystkiego. Dziewczynka opisała szczegółowo swojego napastnika i całe wydarzenie. Mężczyzna był Azjatą, uśmiechał się, był ubrany na czarno, nożyczki miały niebieski uchwyt” – czytamy w cytowanym artykule.

„Kiedy policja poinformowała o tym media, w szkole, do której uczęszcza dziecko, przeprowadzono konferencję prasową z udziałem przedstawicieli wielu redakcji” – pisze autorka, podkreślając, że przywódcy polityczni wszelkiej maści wyrażali oburzenie i przerażenie. Nawet CNN podchwycił tę historię.

Ale przeprowadzone przez policję dochodzenie wykazało, że cała ta historia nie miała miejsca. Do niczego takiego nie doszło.

„Ale coś się jednak zdarzyło. Dziewczynka, z powodów, których nigdy nie poznamy, poczuła potrzebę stworzenia opowieści, która szybko wyrwała się spod kontroli. Czy to ona zwołała konferencję prasową? Wydaje się to mało prawdopodobne. Czy to ona poprosiła policję o opublikowanie raportu w mediach? Raczej mało prawdopodobne” – czytamy w cytowanym tekście.

„Jako wychowawca, matka i babcia, miałam w swoim życiu pod opieką sporo 11-letnich dziewcząt. Mogą być apodyktyczne, niegrzeczne wredne, złe, niezależne, podatne na wpływy, słodkie, uprzejme, wrażliwe, zdezorientowane, przerażone i głęboko potrzebujące uwagi, a wszystko to w tym samym czasie” – czytamy dalej.

Autorka stwierdza dalej, że dzieci mają prawo do popełniania błędów, po czym dochodzi do konstatacji, że – choć równocześnie przyznaje, że prawdziwych motywów postępowania dziewczynki nie zna – winę za całe zdarzenie ponosi… społeczeństwo, które nie rozumie potrzeb dzieci. Ale najciekawsza końcowa konstatacja:

„Powtarzam, że nic nie wiem o dziecku z Toronto, ani o jego motywach, ale wiem coś o wpajaniu wiedzy o „niebezpieczeństwie ze strony nieznajomego”. Co może być łatwiejsze niż zaszczepienie w dzieciach lęku przed „obcym”? Mimo, iż wiemy, że dzieci w największym stopniu narażone są na krzywdę ze strony członków ich rodzin i przyjaciół, nadal straszymy ich jakimś wrogiem.”

Tak więc dziecka nie wolno karać, ani nawet rugać, gdy kłamie i czyni zło, ale przede wszystkim nie wolno mu wszczepiać lęku przed obcymi, bowiem bać powinno się ono raczej członków swojej rodziny i przyjaciół. Gratulujemy pedagogicznego podejścia, współczując tej sporej ilości dzieci pozostającej pod opieką autorki.

/wk/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!