Świat Wiadomości

Donald Trump straszy kraje NATO

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

-To, czy wypełnimy swoje zobowiązania wobec NATO zależy od tego, jak będą nas traktowaćpowiedział Donald Trump podczas spotkania wyborczego w stanie Iowa. Potem stwierdził, że USA były wykorzystywane przez europejskie kraje i że gdyby wygrał poprzednie wybory, nie doszłoby do rosyjskiej agresji na Ukrainę.

Donald Trump podczas spotkania w Des Moine w Iowa odniósł do obaw o to, że podczas swojej ewentualnej drugiej kadencji USA może wyjść z NATO. Pytany, czy utrzyma swoje zobowiązania wobec Sojuszu, były prezydent odparł, że “to zależy, czy będą nas porządnie traktować”.

-Oni nas wykorzystywali. Kraje europejskie nas wykorzystywały (…) oszukiwały nas na handlu, wykorzystywały naszą ochronę – mówił Trump. -Poszedłem do nich i powiedziałem: “Nie będę was chronił”. Oni powiedzieli: “Mówisz to poważnie?”. Powiedziałem, że tak. I następnego dnia zaczęły spływać miliardy dolarów – opowiadał Trump, dodając, że to dzięki niemu państwa europejskie mają środki na pomoc Ukrainie.

Były prezydent ponownie stwierdził przy tym, że gdyby nadal był w Białym Domu, nigdy nie doszłoby do rosyjskiej inwazji.  Obarczył też winą za konflikt prezydenta Joe Bidena, bo według niego okazał słabość, a ponadto pozwolił na wzrost cen ropy naftowej, co miało dać Putinowi środki na przeprowadzenie agresji.

Podczas wydarzenia w Iowa w USA, zorganizowanego na pięć dni przed pierwszymi republikańskimi prawyborami, które odbędą się w tym stanie, Trump usiłował też zmiękczyć swoje wcześniejsze wypowiedzi o tym, że zamierza być dyktatorem tylko pierwszego dnia prezydentury i że zamierza dokonać zemsty na swoich przeciwnikach politycznych. Republikanin stwierdził, że nie będzie dyktatorem i “nie będzie miał czasu na zemstę”, choć nie jest ona wcale takim złym pomysłem.

Środowy townhall transmitowany przez telewizję Fox News odbywał się w tym samym czasie, co debata republikańskich kandydatów na prezydenta w CNN. Podobnie jak w przypadku wcześniejszych czterech debat, Trump ją zbojkotował, wobec czego na scenie wystąpiło tylko dwoje innych kandydatów, którzy się do niej zakwalifikowali – gubernator Florydy Ron DeSantis i była ambasador USA przy ONZ Nikki Haley.

Haley i DeSantis ścierali się często w bardzo ostry i osobisty sposób, m.in. na temat dalszej pomocy Ukrainie. DeSantis był przeciwko, przekonując, że “wiele ludzi zginęło i trzeba znaleźć sposób na zakończenie tej wojny”. Według niego, priorytetem Ameryki jest ochrona własnych granic i zagrożenie płynące z Chin. Stanów Zjednoczonych nie stać, by zajmować się wszystkim jednocześnie. Skrytykował też Haley za opowiedzenie się za przyjęciem Ukrainy do NATO, twierdząc, że wciągnie to USA w wojnę.

Wspieranie Ukrainy to 3,5 procenta naszego budżetu. Nie chcę zresztą wysyłać gotówki, tylko sprzęt i amunicję. Nie musimy wybierać, jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo narodowe. Tu chodzi o utrzymanie bezpieczeństwa Amerykanów. Tu chodzi o uniknięcie wojny. Tu chodzi o uniknięcie tego, by nasi żołnierze musieli walczyć na wojnie – kontrowała Haley. Zaznaczyła przy tym, że opowiada się tylko za wojskową, a nie gospodarczą pomocą dla Ukrainy.

Haley, która podczas poprzednich debat wstrzymywała się od zdecydowanej krytyki Trumpa, w środowym starciu zaostrzyła ton. Skrytykowała go m.in. za próbę zmiany wyniku wyborów, za co – jak stwierdziła – Trump będzie musiał odpowiedzieć. Oceniła też, że wbrew temu, jak twierdzą w sądzie jego prawnicy, przed zarzutami w tej sprawie nie chroni go immunitet. Wyśmiała też wysuwane przez adwokata Trumpa teorie, że immunitet może chronić prezydenta nawet w przypadku rozkazania siłom specjalnym zamordowania przeciwnika politycznego.

-To jest absolutnie niedorzeczne. Nie możesz iść i zabić politycznego rywala i potem zasłaniać się immunitetem, bo jesteś prezydentem – mówiła.

Co ciekawe, w środę wycofanie się z wyścigu ogłosił najbardziej zażarty krytyk Trumpa, były gubernator New Jersey Chris Christie. Stwierdził, że nie widzi dla siebie ścieżki do zwycięstwa, a jego dalsze kandydowanie tylko pomogłoby byłemu prezydentowi w zdobyciu nominacji. W wyścigu do nominacji republikańskiej wciąż pozostaje biznesmen Vivek Ramaswamy, lecz jego notowania są na poziomie ok. 5 proc.

Polecamy również: Żyd-sodomita premierem Francji

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!