Felietony

Co tak naprawdę dzieje się obecnie na Ukrainie?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

O ile „twarzą” kolejnego już ukraińskiego Majdanu jest były prezydent Gruzji, Micheił Saakaszwili, ongiś przyjaźniący się z prezydentem Poroszenką, który uczynił go gubernatorem Obwodu Odeskiego, czego obecnie zapewne bardzo żałuje, o tyle kluczowa jest tu rola Siemiona Siemienczenki, który zanim stał się jednym z najbardziej znanych dowódców ukraińskich walczących na Donbasie, a następnie czołową figurą ukraińskiego życia politycznego, nazywał się Konstantin Griszczin – znany był pod ksywą „Kapitan” i miał bogatą przeszłość… kryminalną.

Cofnijmy się jednak do początków wojny na Donbasie, bo bez tego trudno będzie nam zrozumieć, co dzieje się na Ukrainie dzisiaj…

12 kwietnia 2014 roku Sławiańsk i Kramatorsk zostały opanowane przez paramilitarne oddziały sprzeciwiające się pomajdanowym porządkom na Ukrainie. Co prawda już wcześniej dochodziło do burzliwych demonstracji oraz okupacji budynków administracyjnych w różnych miastach Donbasu, ale to wydarzenia w Sławiańsku i Kramatorsku tak naprawdę stały się punktem zwrotnym.

Celem odzyskania kontroli nad wspomnianymi dwoma miastami władze w Kijowie wysłały do nich oddziały wojsk powietrzno – desantowych z Dniepropietrowska (obecnie – Dnipro), które to spotkały się z biernym oporem mieszkańców, którzy otaczali pojazdy wojskowe, a żołnierze nie wiedzieli, jak się mają wobec nich zachować. Ostatecznie wycofali się, pozostawiając wiele pojazdów (w tym kilka BMP i samobieżny moździerz 120 mm 2S9 Nona), które wpadły w ręce separatystów.

Efektem tego była utrata przez Kijów kontroli nad całym Donbasem i powstanie tam Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych. Dopiero na początku maja Ukraińcy zdecydowali się podjąć zbrojne działania przeciw oddziałom w Sławiańsku i Kramatorsku, które to w międzyczasie zostały zreorganizowane i które stawiły zaciekły opór regularnym formacjom ukraińskim.

Przez kolejne dwa miesiące o Sławiańsk i Kramatorsk toczono zaciekłe boje. Dodajmy, że równolegle na południu grupa uderzeniowa wojsk ukraińskich, zająwszy Mariupol, przedsięwzięła operację mającą na celu odcięcie DNR i ŁNR od połączeń z Rosją, wbijając się szerokim klinem wzdłuż granicy.

Ostatecznie wojska ukraińskie bitwę o o Sławiańsk rozstrzygnęły na swoją korzyść, przy czym momentem przełomowym było tu zdobycie w pierwszych dniach lipca najpierw Jampola, a następnie Nikołajkewki. W następstwie tego wojska ukraińskie zdobyły Sławiańsk, Kramatorsk, Konstantinowkę, Dzierżyńsk, Artiomowsk, Lisiczańsk, Siewierodonieck, Rubieżnoje i szereg innych miejscowości.

Na tym jednak sukcesy ukraińskie się skończyły. Striełkow zdołał bowiem wyprowadzić z zaciskającego się pierścienia okrążenia swoją brygadę (pięć batalionów plus jednostki wzmocnienia), przez co wojskom ukraińskim nie udało się w pełni zdyskontować tego sukcesu.

Od tego momentu zaczęła się seria porażek, żeby nie powiedzieć – katastrof formacji ukraińskich. Szczególnie bolesna była dla nich klęska zgrupowania, którego zadaniem było odcięcie Donbasu od połączeń z Rosją. Grupy uderzeniowe czterech ukraińskich brygad (79 brygady aeromobilnej oraz 24, 51 i 72 brygad zmechanizowanych) plus 3 pułk specnazu i jednostki pograniczników zostały okrążone w tzw. „kotle południowym”. W wyniku jego pokawałkowania, a następnie likwidacji znajdujące się w nim jednostki zostały zniszczone. Takiż los spotkał też grupę uderzeniową 30 brygady zmechanizowanej, która otrzymała zadanie wyjścia „na podanie ręki” próbującym wydostać się z matni pododdziałom 24 brygady zmechanizowanej.

Z kolei przyszła przegrana przez stronę ukraińską bitwa o Donieck (boje o Jasinuwatą i Iłowajsk), a także nieudana próba okrążenia Ługańska. Symbolem katastrofy stał się zwłaszcza Iłowajsk, który okazał się grobem ochotniczych batalionów. Tam też rozbłysła z całą mocą gwiazda Siemiona Siemienczenki, który dowodził wówczas batalionem „Donbas”, który to w kotle pod Iłowajskiem poniósł straszliwe straty.

A któż zacz ów Siemion Siemienczenko? Otóż zanim stał się jednym z najbardziej znanych dowódców ukraińskich walczących na Donbasie, a następnie czołową figurą ukraińskiego życia politycznego, nazywał się Konstantin Griszczin. W roku 1993, mając lat dziewiętnaście, podjął pracę w barze piwnym w Sewastopolu i tam związał się z grupą przestępczą trudniącą się nielegalnym handlem walutą, ale także kradzieżami, wymuszeniami i rozbojami. Występował wówczas pod ksywą „Kapitan”. W styczniu 1996 roku został aresztowany, a następnie skazany na 1,5 roku więzienia, jednakże już w czerwcu dzięki amnestii odzyskał wolność. Po wyjściu z więzienia prowadził różne podejrzane interesy, na czym wiele osób straciło spore pieniądze. Już wtedy próbował swych sił w polityce, bezskutecznie ubiegając się o mandat w wyborach do Rady Miejskiej Sewastopola. W roku 2002 wszczęto przeciwko niemu postępowanie karne, ale ten zapadł się pod ziemię. Pojawiły się pogłoski, że nie żyje. Ale oto po latach pojawił się cały i zdrowy – w zupełnie nowej roli i z nowym nazwiskiem.

Gdy większość wyższych dowódców zdołała się w porę ewakuować, dowództwo nad wszystkimi znajdującymi się w kotle jednostkami objął Siemienczenko, występujący wówczas w charakterystycznej masce. Jego apele o pomoc dla walczących w okrążeniu oddziałów, publikowane na Facebooku, elektryzowały opinię publiczną na Ukrainie.

Równolegle z walkami toczonymi pod Iłowajskiem, rozpędzone oddziały DNR, wdarłszy się w powstałą we froncie lukę, prowadziły ofensywę, w wyniku której odbiły szereg miejscowości w południowej części Donbasu, docierając aż na przedmieścia Mariupola.

Potem był jeszcze kocioł debalcewski, po czym przez kolejne miesiące, a wręcz można już powiedzieć – lata mieliśmy do czynienia z „dziwną wojną”. Bo niby to jakieś działania wojenne się toczyły, ale równocześnie między Ukrainą i Doniecką i Ługańską Republikami Ludowymi handel kwitł w najlepsze. Kres temu postanowili położyć „weterani ATO”, którzy przeszli przez piekło walk w kotle Iłowajska – z Siemionem Siemienczenką i Wołodymirem Parasiukiem, byłym dowódcą kompanii w batalionie „Dniepr”, na czele, którzy to dziś są deputowanymi do Rady Najwyższej Ukrainy. Rzucili oni hasło: „dość handlu na krwi”, po czym zorganizowali blokady szlaków komunikacyjnych łączących Ukrainę z DNR i ŁNR.

25 stycznia zablokowano linię kolejową Ługańsk – Lisiczańsk – Popasna. 2 lutego blokada stanęła także na tzw. „Bachmutce” (koło stacji Swietłanowo), przy czym 6 lutego policja podjęła próbę odblokowania torów w tym miejscu. 11 lutego zablokowano także trzecią linię kolejową – na odcinku Konstaninowka – Jasinowata. Następnie przystąpiono do blokowania szlaków drogowych, a 5 marca na stacji towarowej Konotop w Obwodzie Sumskim przejściowo zablokowane zostały tory łączące Ukrainę z Federacją Rosyjską.

Władze Kijowe skierowały przeciwko uczestnikom blokady policję i Gwardię Narodową, ale w starciach z zaprawionymi w bojach weteranami ATO nie miały one szans. W efekcie Kijów zmuszony został do wprowadzenia uregulowań prawnych, w wyniku których handel z DNR i ŁNR został zastopowany.

Ale oto w czerwcu bojcy batalionu „Donbas” zainicjowali akcję antyrejderską. Chodziło o przeciwdziałanie procesowi przejmowania, na podstawie fikcyjnych dokumentów, a w rzeczywistości przy użyciu siły, gospodarstw rolnych, warsztatów rzemieślniczych, a nawet dużych zakładów produkcyjnych, których prawowici właściciele byłi zastraszani przez liczne i do tego uzbrojone bandy, najczęściej funkcjonujące pod szyldem „firm ochroniarskich”.

Napady mające na celu siłowe przejęcie przedsiębiorstw miały miejsce w obwodach kijowskim, kirowogradzkim, odeskim, chersońskim, mikołajewskim, charkowskim i dniepropietrowskim. W sumie takich napadów doświadczyło 3000 gospodarstw, przy czym dynamika zjawiska miała tendencję wzrostową.

Za rejderami stali ludzie wysoko postawieni we władzach Ukrainy, wobec czego byli oni zupełnie bezkarni, a policja udawała, że o niczym nie wie, albo wręcz ich chroniła.

Rejderom postanowili przeciwstawić się bojcy „Donbasu”. Wszystko zaczęło się we wsi Brzezinka na Kirowogradczyźnie…

Oto któregoś dnia właściciel gospodarstwa z tejże wsi dowiedział się, że nie jest już jego właścicielem, bo dokonał „darowizny” całego swojego majątku nieznanej mu osobie, która to szybko „sprzedała” wszystko kolejnej osobie, która to z kolei błyskawicznie pozałatwiała w sądach i urzędach wszelkie formalności związane ze zmianą stanu własności.

Potem był najazd „rejderów”, czyli ok. 50-osobowej grupy z firmy ochroniarskiej „Borisfen”, należącej do deputowanego z ramienia Frontu Ludowego Jurija Berezy, którzy przybyli do Brzezinki, by przejąć przedsiębiorstwo i wyrzucić krnąbrnego gospodarza. W jego obronie stanęli jednak mieszkańcy wsi, którzy pogonili napastników. Stało się tak, bowiem do wsi przybyli, wezwani na pomoc, weterani ATO z batalionu „Donbas”, którzy ujęli się mieszkańcami. Przy okazji zatrzymano 31 napastników. Policja przybyła dopiero po dwóch godzinach, gdy było już po wszystkim.

Tymczasem następnego dnia na polecenie ministra Awakowa do Brzezinki ściągnięto oddziały Gwardii Narodowej z Krzywego Rogu. Gwardziści zaatakowali weteranów ATO, z których wielu zostało przy okazji dotkliwie pobitych (dwudziestu z nich trafiło do szpitala). Pośród zatrzymanych był między innymi następca Siemieczenki na stanowisku dowódcy batalionu „Donbas” – Anatolij Winogrodskij.

Zatrzymanych próbowano wywieźć do Umania, ale na drodze, przy wyjeździe z Obwodu Kirowogradzkiego, mieszkańcy zorganizowali blokadę. Policjanci grozili użyciem broni, ale blokada ani drgnęła… Na miejsce przybył gubernator obwodu. Ostatecznie zatrzymanych zwolniono.

W kolejnych dniach farmerzy i chłopi nie tylko z tej miejscowości, ale i z szeregu sąsiednich pogonili policję, po czym utworzyli oddziały samoobrony, które zaopatrzyły się w automaty Kałasznikowa. Pod ich osłoną, a także patroli zorganizowanych przez weteranów ATO (głównie z batalionu ochotniczego „Donbas”) przystąpiono tam do prac żniwnych. W takich to okoliczności doszło do powstanie Kirowogradzkiej Siczy.

„Brzezinka. Upłynęły dwa tygodnie. Na Kirowogradczyźnie farmerzy masowo zapisują się do „samoobrony przedsiębiorców”. Chłopi organizują się, otrzymują pozwolenie na broń, nawiązują kontakty z weteranami wojny o niepodległość i sąsiednimi obwodami” – pisał dwa tygodnie później na Facebooku Siemien Siemienczenko.

„W Brzezince czas żniw. Wieś ochrania Korpus Wewnętrzny Batalionu „Donbas”. Pododdziały specjalne policji oraz wojsk wewnętrznych chłopi ze wsi przegonili. […] Każdy kombajn, każde pole ochraniają weterani i samoobrona przedsiębiorców” – dodał Siemienczenko.

27 lipca mieszkańcy wsi wraz z oddziałami samoobrony przedsiębiorców i bojcami batalionu ochotniczego „Donbas” odbili wieś Dobre (również na Kirowogradczyźnie), którą przeszło rok wcześniej zajęli „rejderzy” i od tej pory się w niej rządzili. Policja zjawiła się, gdy było już dawno po wszystkim, przy czym została ze wsi przegnana. Z informacji, jakie pojawiły się w sieci, wynikało, że cały powiat (rejon) wilszański na Kirowogradczyźnie został „wyzwolony”.

10 września na Ukrainę powrócił, pozbawiony najpierw stanowiska gubernatora Obwodu Odeskiego, a następnie także ukraińskiego obywatelstwa, Micheił Saakaszwili. Przy polsko – ukraińskiej granicy czekały na niego tysiące przeciwników obecnych władz, w tym również bojcy batalionu „Donbas”, którzy przyjechali zwartą kolumną. Władze próbowały uniemożliwić Saakaszwilemu wjazd na Ukrainę, ale tłum na to nie pozwolił, rozrywając kordon policji i straży granicznej.

17 października w centrum Kijowa odbyła się demonstracja, po której przed budynkiem Rady Najwyższej Ukrainy stanęło „miasteczko namiotowe”, zwane też „obozem rewolucyjnym” – kilkadziesiąt polowych namiotów, kuchnie polowe… Dostępu do „miasteczka namiotowego” bronią barykady i zasieki. Straż pełnią tam oddziały samoobrony, których trzon stanowią bojcy batalionu „Donbas”.

W ostatnich dniach władze podjęły próbę kontrataku. Aresztowanych zostało kilka czołowych osób z „Donbasu”, w tym Anatolij Winogrodskij. Podjęto nieudaną próbę aresztowania Saakaszwilego, którego to jednak tłum odbił z samochodu, w którym umieścili go funkcjonariusze SBU. Nie powiodła się też próba szturmu „miasteczka namiotowego”, do której doszło w nocy z 5 na 6 grudnia.

Choć większość Ukraińców zdaje się być zmęczona panującym w kraju chaosem, ciągłymi przewrotami i rewolucjami, wcale nie jest powiedziane, że chaos ten nie pogłębi się jeszcze bardziej…

Jedno jest pewne – Poroszenko i jego ekipa ewidentnie nie radzą sobie z zarządzaniem państwem…

Wojciech Kempa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!