Felietony

Charczą, ale nie gryzą

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Wbrew opowieściom duchowego potomstwa Trofima Łysenki, które rozwnuczyło się po sterroryzowanych przez żydokomunę uniwersytetach i redakcjach rozkrzewiających nieubłagany postęp, jakoby nawet płeć – to znaczy: każda z 77 płci – była determinowana kulturowo, sytuacja jest odwrotna. Nawiasem mówiąc, liczba 77 oznaczała u Żydów coś w rodzaju nieskończoności, a co do kulturowego pochodzenia płci, to mamy przykład podciągania się pod tę tezę aktorów w trupie wystawiającej „Chłopów”, za które Reymont dostał nagrodę Nobla z literatury. Warto przypomnieć, że na tej nagrodzie Nobla najbardziej pożywił się niejaki Czeszer Mec, który ożenił się z wdową po Reymoncie. To tak, jak w przypadku malarza Leonharda. Jego małżeństwo z Lilpopówną Franciszek Fiszer uczcił komentarzem, że „Leonardo (da Vinci – SM) namalował Wieczerzę Pańską, a Leonhard zjada”. Wracając tedy do „Chłopów”, przez wrocławskich sudentów zaadaptowanych na scenę, to można tam usłyszeć frazę „Całe Lipce w mojej cipce”. Jeśli to nie przechwałki, to rzeczywiście – cipka w której mogą pomieścić się „całe Lipce”, musi mieć imponujące rozmiary. Słyszałem o czymś takim w młodości w popularnym w kołach wojskowych „Alfabecie”: „Koń na łące lubi się paść, k… cipkę ma jak przepaść”. Wtedy jeszcze nikomu nie przychodziło do głosy, by takie spostrzeżenia przenosić na scenę, ale teraz czasy najwyraźniej się zmieniły i wpatrywanie się w różne otwory ciała jest dowodem wysokiej kultury.

Wróćmy jednak do opinii, jakoby każda z 77 płci była determinowana kulturowo. Wprawdzie popierają ją nie tylko wszyscy przyzwoici, mądrzy i roztropni, ale austracki naukowiec był odmiennego zdania. Mówię oczywiscie o Konradzie Lorenzu, który z kolei uważał, że zdecydowana większość, a może nawet wszystkie zachowania, którym przypisujemy rodowód kulturowy, tak naprawdę determinowane są biologicznie. Jednym z przykładów na taką biologiczną inspirację zachowań kulturowych, jest etykieta. „Wasza wysokość”, kłaniam uniżenie”… Według Konrada Lorenza stanowi ona odzwierciedlenie postawy imponującej i postawy pokory, spotykanej u ssaków żyjących w stadach hierarchicznych i służącej ustaleniu hierarchii. Postawa imponująca polega na tym, że przybierający ją osobnik pragnie wydawać się większym i silniejszym, więc staje na tylnych nogach i stroszy sierść i wydaje groźnie brzmiące odgłosy, podczas gdy postawa pokory polega na wywołaniu wrażenia, że osobnik jest mniejszy – a najmniejszy wydaje się wtedy, gdy pełza po ziemi. Zdaniem Lorenza ludzie nie chcą tego przyjąć do wiadomości na skutek pychy.

Znakomitym przykładem wskazującym na biologiczne podłoże zachowań kulturowych jest opisana przez Lorenza scena, jak to dwa psy biegły wzdłuż płotu z drucianej siatki. Już nawet nie warczały, ale z wściekłością charczały na siebie i gdyby nie ta siatka, to pożarłyby się nawzajem w mgnieniu oka. Jednak kiedy tak biegły wzdłuż siatki, w pewnym momencie płot się skończył i psów nic już nie rozdzielało. Wydawałoby się, że właśnie teraz rzucą się na siebie i nawzajem pożrą. Tymczasem stało się inaczej. W jednej chwili cała wściekłość z nich wyparowała i w postawie pełnej godności, na sztywnych nogach rozeszły się w przeciwne strony.

Czyż nie jest to podobne do niedawnego incydentu z zastrzeleniem irańskiego generała Sulejmaniego przez amerykańskiego drona i ostrzelaniem amerykańskiej bazy irańskimi rakietami? Prasa amerykańska twierdzi, że do zastrzelenia irańskiego generała namówił prezydenta Trumpa sekretarz stanu Mike Pompeo, który 14 lutego ubiegłego roku zwołał do Warszawy „konferencję bliskowschodnią”, której uczestnicy namawiali się, jakby tu się rozprawić ze złowrogim Iranem. Powiadają, że sekretarz stanu nawet nie skonsultował swojej decyzji z władzami naszego bantustanu, które o tym, że mają być gospodarzami tej konferencji, dowiedziały się z doniesień prasowych. Bardzo możliwe, że złowrogi Iran o tym wie, bo ambasador tego kraju w Warszawie zapewnił, że ajatollachowi Chameneiemu, mówiącemu o „małym, bardzo złym kraju” nie chodziło o Polskę. Widać wie, że bez konsultacji z Departamentem Stanu nasi Umiłowani Przywódcy nie wiedzą, co myślą – co niedawno – oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” – dał do zrozumienia pan minister Jacek Czputowicz.

Dlaczego Amerykanie zastrzelili irańskiego generała? Tego oczywiście nie wiem, bo trudno wierzyć amerykańskiemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi, który najpierw, przemawiając do władz Kongresu Polonii Amerykańskiej w Chicago zapewniał, że Polaków „nie skrzywdzi”, a za kilka miesięcy skrzywdził nas, podpisując ustawę nr 447 JUST – ale bardzo możliwe, że chciał w ten sposób sprowokować złowrogi Iran do spektakularnego uderzenia na Stany Zjednoczone, a przynajmniej – na bezcenny Izrael, co stworzyłoby pretekst do starcia Iranu z powierzchni ziemi. Tak postąpiłyby z pewnością władze naszego bantustanu, które nie przepuszczają żadnej okazji, by stworzyć wrażenie, że Polska rozgrywa całą politykę światową i pchają palce między każde drzwi – ale w Iranie jest inaczej. Owszem, nie puścił płazem zabójstwa generała Sulejmaniego, wystrzeliwując serię rakiet w kierunku amerykańskiej bazy w Iraku, ale tak starannie celując, by od tego rakietowego ostrzału żaden żołnierz nie zginął. Zatem kiedy płot z drucianej siatki się nagle skończył, do żadnej poważnej konfrontacji nie doszło – być może również dlatego, że po uchwale irackiego parlamentu, by obce wojska opuściły ten kraj – z ofertą pomocy wojskowej wystąpiły wobec władz irackich Chiny. Ładny interes!

Skoro tedy strzelanina na razie się zakończyła, to rozpoczyna się pieniactwo. Tak się bowiem złożyło, że ukraiński samolot pasażerski z ponad 170 ludźmi na pokładzie rozbił się zaraz po starcie z lotniska w Teheranie. Początkowo władze ukraińskie wyraziły przypuszczenie, że przyczyną katastrofy była awaria silników, ale najwyraźniej musiały zostać przez Amerykanów obsztorcowane, że taką piękną katastrofę oddają Iranowi walkowerem, więc zaraz się zorientowały, że samolot „mógł być” zestrzelony przez irańską rakietę – zgodnie z ustaleniami służb USA. Tę opinie skwapliwie potwierdził kanadyjski premier i Anglicy. Władze irańskie oczywiście zaprzeczają, ale dzięki temu będą mogły, jak grzyby po deszczu, wyrosnąć teorie spiskowe, podobnie jak to było w przypadku katastrofy smoleńskiej. Jak pamiętamy, katastrofa ta przez kilka lat była intensywnie eksploatowana przez obóz „dobrej zmiany”, do czasu, aż wreszcie prezes Kaczyński uznał, że pora to emocjonalne rozhuśtywanie zakończyć, bo kult prezydenta Lecha Kaczyńskiego zyskał już wystarczające podstawy. W przypadku ukraińskiego samolotu katastrofa zostanie wykorzystana raczej jako argument uzasadniający kolejne nękanie Iranu w nadziei, że wreszcie naprawdę zrobi coś okropnego, a wtedy ostatnie państwo, uważane za potencjalne zagrozenie dla bezcennego Izraela albo przestanie istnieć, albo zostanie przynajmniej spacyfikowane, jak to miało miejsce w przypadku Iraku.

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!