Wiara

BISKUPI POLSCY DO NARODU – RÓWNO STO LAT TEMU

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

W PRL-u słuchaliśmy czytanych po kościołach listów biskupów polskich, obecnie też co pewien czas takie wypowiedzi są wiernym ogłaszane, Sto Lat Temu też tak było. Wtedy atoli biskupi polscy niejako schodzili się dopiero z trzech dotychczasowych zaborów w jeden krajowy polski Episkopat. Aczkolwiek w tamtych czasach suwerenność biskupa w jego diecezji była całkowita, zatem inna aniżeli obecnie, w trwającej już półwiecze epoce tzw. posoborowej. Tym większą wagę miała ówcześnie wspólna, zgodna i jednobrzmiąca wypowiedź ludzi składających się na to wyjątkowe grono.

Poniżej publikujemy arbitralnie wybrane fragmenty z długiego listu, a właściwie wielowątkowego elaboratu o tematyce społeczno-polityczno-religijnej, zatytułowanego „Biskupi Polscy do Duchowieństwa i Wiernych”, a datowanego – uwaga! – na dzień 10 grudnia 1918 roku. Broszurę tę wydano w Warszawie, w formacie A6; liczy ona stron aż 32. Prezentowane fragmenty pochodzą ze środka dokumentu, ze stron od 8 do 23. Pod tekstem podpisanych jest dwudziestu sześciu biskupów, których wymieniamy w kolejności jak w oryginale; trzech z nich zostało już w naszych czasach wyniesionych na ołtarze, co zaznaczono:

+Edmund Dalbor, Arcybiskup Gnieźnieński i Poznański
+(św.) Józef Bilczewski, Arcybiskup Lwowski (obrządku łacińskiego)
+Józef Teodorowicz, Arcybiskup Lwowski (obrządku ormiańskiego)
+Aleksander Kakowski, Arcybiskup Warszawski
+Karol Hryniewiecki, Arcybiskup tytularny Pergeński
+Kazimierz Ruszkiewicz, Arcybiskup tytularny Nakolieński, Sufragan Warszawski
+Adam Stefan Sapieha, Książę Biskup Krakowski
+Stanisław Kazimierz Zdzitowiecki, Biskup Kujawsko-Kaliski
+(bł.) Antoni Julian Nowowiejski, Biskup Płocki
+Marian Ryx, Biskup Sandomierski
+Augustyn Łosiński, Biskup Kielecki
+Antoni Karaś, Biskup Sejneński
+(św.) Józef Sebastian Pelczar, Biskup Przemyski
+Leon Wałęga, Biskup Tarnowski
+Marian Fulman, Biskup Lubelski
+Henryk Przezdziecki, Biskup Podlaski
+Piotr Mańkowski, Biskup Kamieniecki
+Karol Fiszer, Biskup Sufragan Przemyski
+Antoni Nowak, Biskup Sufragan Krakowski
+Wilhelm Kloske, Biskup Sufragan Gnieźnieński
+Stanisław Gall, Biskup Sufragan Warszawski
+Władysław Krynicki, Biskup Sufragan Włocławski
+(sł.b.) Wojciech Owczarek, Biskup Sufragan Włocławski
+Romuald Jałbrzykowski, Biskup Sufragan Sejneński
+Paweł Kubicki, Biskup Sufragan Sandomierski
+(sł.b.) Adolf Szelążek, Biskup Sufragan Płocki

Tenże list, aczkolwiek nieco zmieniony, w „wydaniu skróconym”, opublikowany został ponownie w roku 1919, lecz wtedy w Krakowie przez Ojców Jezuitów jako: „List Pasterski wszystkich księży biskupów polskich do duchowieństwa i wiernych w sprawie ważnych zagadnień chwili obecnej”. Wszelako z powyższej listy wynika, że nie byli to jeszcze rzeczywiście wszyscy polscy biskupi. Niektórzy oddzieleni byli od reszty barierą rewolucji i osobiście znajdowali się niekiedy w sytuacji bardzo trudnej, niekiedy nawet niebezpiecznej.

W sierpniu 1919 roku pasterze Kościoła w Odrodzonej Polsce ponownie wystąpili ze wspólną obszerną wypowiedzią adresowaną do ogółu wiernych oraz duchowieństwa i – skoro w podobnych dziejowych okolicznościach – to i o zbliżonej treści.

A zatem:

„Biskupi Polscy do Duchowieństwa i Wiernych”

Dan w Warszawie dn. 10 grudnia 1918 roku

fragmenty

(…) Są i tacy, którzy chcą budować gmach narodu bez pionu, którzy nie uznają Przykazań Bożych w życiu publicznym, a jak zakładają fundament bez Boga, tak też wznoszą budowanie Ojczyzny nie na sumieniu i nie na moralnej zasadzie. Są tacy, którzy wolę ludzi stawią nad wolę Bożą i za najwyższy trybunał uznają uchwały człowieka, choć by one nawet były powzięte przeciw sumieniu i przeciw Zakonowi Bożemu.
Są nawet systemy socjalne, które takie zasady wyznają, wśród nich zaś wyróżnia się socjalizm. Zwolennicy tego systemu, jak mówi Leon XIII, dochodzą do tego stopnia przewrotności, iż nie widzą nic wyższego nad sprawy tego świata, a szukając jedynie dóbr zewnętrznych i doczesnych całe szczęście człowieka w ich poszukiwaniu i radowaniu się nimi pokładają. Dlatego chcieliby oni, by w państwie władza należała do ludu. W ten sposób zniknęłyby klasy socjalne; gdy zaś obywatele jego znaleźliby się na jednym stopniu równości, stałoby się to zapoczątkowaniem zupełnego zrównania dóbr, byłoby zniesione prawo własności, a wszystko mienie, które należy do poszczególnych ludzi i same narzędzia przemysłu byłyby w tym państwie uważane jako bobra wspólne.
Socjalizm został potępiony przez Kościół, ale dziś potępia również nauki jego doświadczenie. Jego okrucieństwo, jego anarchię wykazała np. rewolucja rosyjska, która była owocem nauk socjalistycznych, a jak sami socjaliści przyznają, różniła się od socjalizmu tylko jedynie metodą postępowania. Do podobnej anarchii musi doprowadzić socjalizm wszędzie, gdzie by tylko jego zasady się przyjęły. Ale także i cała niemoc socjalizmu, ażeby zbudować społeczeństwo, okazała się w tej wojnie. Bo państwa potworzyły u siebie centralne organizacje, które odbierały żywność i odzież, czyniąc przymusowe zakupy, ażeby później rozdawać wszystkim w równych porcjach za okazaniem osławionych kartek, jak kartek chlebowych i innych. Był to system, który kopiował w słabej części przyszły ustrój państwa socjalistycznego, w którym „unaradawia” się wszelką własność na to, by państwo porówni wszystkim rozdawało i by w ten sposób znikła różnica między ubogim a bogatym.
Lecz cóż się okazało? Oto właśnie zarządy centralne, które miały uszczęśliwić ludność, stały się dla wszystkich ciężarem nie do zniesienia, który odbierał wolność i swobodę; niesumienni zaś spekulanci kosztem ubogich bogacili się groszem publicznym.
W tej nawet małej próbce państwa wedle recepty socjalizmu już się okazało, że ustrój taki zamiast wolności niesie niewolę, a zamiast równości najhaniebniejszy przynosi ze sobą wyzysk. Pomimo to wszystko zwolennicy tej nauki próbują jak najgwałtowniej werbować pod swój sztandar nieświadomych. Zwłaszcza zarzucają sieci na robotnika polskiego, a szczególniej na włościanina. Ich agenci urządzają dziś tysiące wieców, gdzie wygłaszają podbudzające mowy, rozdmuchują namiętności, a malując przyszłość jakoby jaki raj na ziemi, chcą pozyskać wasze głosy, ażeby przez was posiąść rząd i władzę.
Lecz nie wahają się oni nawet przed ogłaszaniem swoich programów w imię autorytetu i władzy. Ostrzegamy was, najmilsi, byście tym zgubnym naukom i słowom za nic nie dali posłuchania, byście je stanowczo precz odrzucali. One są w sprzeczności z zasadami Dekalogu, jak i (z) sumieniem; a nie wolno nam przyłożyć ręki do takiej roboty, która miast budować – burzy, miast wzmacniać – osłabia i rozkłada, a nadto obciąża winą wasze dusze. Pomnijcie na słowa Zbawiciela: „Co pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, jeśli na duszy swojej szkodę odniósł”.
Toteż poskramiajcie w was i ujarzmiajcie tę skłonność przede wszystkiem, która jest korzeniem tego zgubnego systemu, to jest chciwość i rządzę użycia.
(…)
Gdybyż przynajmniej fanatyzm partyjny u nas posiadał i rozum koryfeuszów doktryny zagranicznej; ale nie, on idzie ślepo za receptami dawnemi i nie umie się w tem rozeznać, czy nawet w myśl jego własnej doktryny jest czas, jest chwila i są warunki po temu, aby je stosować.
Jeśli robotnikowi mówią o „unarodowieniu” przemysłu, to u włościanina pragną obudzić i rozdmuchać chęć posiadania ziemi i w program, rzekomo narodowy, wstawiają program socjalistyczny o konfiskacie własności prywatnej, a w szczególności o konfiskacie ziemi. Ostrożni i oględni, chcąc pozyskać sobie głosy ludu i włościanina, nie odkrywają mu jednak całej swej nauki. Bo wedle ich doktryny należy uważać wszelką własność za niedopuszczalną i wszelką należy skonfiskować na rzecz państwa. Lecz o tem na razie milczą. Owszem, pozwalają zachować włościaninowi zamożnemu tyle morgów pola, ile go potrzeba na zwykłe wygodne chłopskie gospodarstwo. Na razie paść ma ofiarą tylko własność większa. Lecz z chwilą, gdyby lud dał się uwieść ich agitacji i dopomógł im swymi głosami do utwierdzenia ich rządów, wtedy niezawodnie staną wobec ludu już bez maski i będą się domagali konfiskaty tych morgów ziemi, jakie jeszcze włościanin posiada.
I wzbudzą potem walkę pomiędzy włościaninem a włościaninem; pomiędzy włościaninem, który więcej posiada, a tym, który mniej posiada; między tym, który posiada mało, a tym, który nic nie posiada. Temu, który mało ma, albo nic nie ma, szepną oni: „Patrz, oto twój sąsiad ma więcej od ciebie. Dlaczegóż nie miałbyś mu zabrać? Przecież prawo własności nie obowiązuje nikogo”.
Bądźcie więc czujni, najmilsi. Niech się nikt z was nie da uwieść tym złym podszeptom, które w was rozdmuchują pragnienie cudzego posiadania dzisiaj; skoro się na ten lep weźmiecie, obrócą burzę przeciwko wam samym.
(…)
Tak to i rozum i doświadczenie potępia równie fałszywą ich zasadę, jak i (potępia ją) Wiara i Katechizm, który uczy i woła: Nie kradnij! Nie pożądaj cudzego!
Występując przeciw zgubnym programom nie myślimy jednak wcale odmawiać potrzeby zdrowych reform tak socjalnych, jak agrarnych; owszem, uznajemy ich słuszność i sprawiedliwość.
(…)
Oprócz tej chciwości, o której wam mówimy, strzeżcie się wszelkiego w ogóle samolubstwa. Przeszkadza ono zawsze zdrowej budowie państwa. Cnota obywatelska mówi: byle Ojczyźnie było dobrze; byle ona była silna, zdrowa i potężna. A samolubstwo mówi: co mnie po drugich, co mnie po Ojczyźnie; co mnie po Polsce – byle mnie było dobrze w niej i z nią; byle dobrze było memu powiatowi – cóż mnie stolica obchodzi; byle dobrze było moim kresom (w mojej okolicy – M.D.) – cóż mnie naród cały obchodzić może; byle dobrze było mojej partii – to cóż mi zależy na tym, jak z nią jest Ojczyźnie; bylem ja rządził, byle na wierzchu była moja prawda, na wierzchu były moje rządy, a o resztę ja nie dbam. Tak przemawia egoizm partyjny, klasowy, powiatowy – jak go tam zresztą nazwać chcecie – który zawsze tylko szuka swego, swojej korzyści i swojego wyniesienia, choćby nawet kosztem widocznym dobra Ojczyzny. Czyż potrzebujemy wam, najmilsi, na to wskazywać, iż gdyby każdy patrzył tylko swego, a nikt nie patrzył dobra Ojczyzny, wtedy cały gmach Ojczyzny się rozprzęże i runie.
(…)
Dlatego dziś odzywamy się do was, jak odzywał się ongi Mojżesz do ludu swojego: „Oto kładę przed oczy wasze błogosławieństwo i przekleństwo. Błogosławieństwo, jeśli posłuszni będziecie przykazaniu Pana Boga naszego, które ja wam przykazuję. Przekleństwo, jeśli nie będziecie posłuszni mandatom Pana Boga waszego, ale zstąpicie z drogi, którą ja wam teraz ukazuję i pójdziecie za bogami cudzymi, których nie znacie” (Deut. XI, 20-26).
Zapytacie: Lecz cóż to za bogi cudze? Tym bogiem cudzym i nieznanym jest dzisiaj bożyszcze rewolucji, bo wydaje rozkazy przeciwne rozkazom Boga. Ono z serc ludzkich wyrzuca miłość, a sieje nienawiść. Ono niczego nie uznaje – obdziera, grabi, niszczy. Straszliwe to bożyszcze rewolucji jak Moloch pożera i dobytek, i spokój, i wolność swoich obywateli, i wolność sumienia. Wolność bowiem sumienia, wolność religijna, wolność przekonania i wolność słowa są zagrożone przez to bóstwo. A w końcu targa się ono na życie najspokojniejszych i najzacniejszych bo, jak krwawe bóstwo, z krwi żyje i krwią się syci. Oto są bóstwa obce, a nam nieznane.
Cóżby nas z nimi łączyło? Św. Paweł powiada: „Nie ciągnijcie w jednym jarzmie z niewiernymi, albowiem – co za wspólność nieprawości z prawością, albo co za łączność światła z ciemnością, albo co za umowa Chrystusa z Belialem, albo co za część wiernemu z niewiernym i co za zgoda Kościołowi Bożemu z bałwanami? A wszak wy jesteście Kościołem Boga Żywego” (Do Koryntian, 2, 6, 16).
Obce to są bóstwa i najemnicy, bo jaki jest ich sztandar, jaki symbol, jakie godło? Czy może godło swojskie, narodowe? Nie, boć przecie, kiedy Polska zatrzęsła się z radości, iż ma się urządzić sama i kiedy na znak swojego wesela i swojego triumfu chciała zatknąć biało-czerwoną chorągiew, nie dopuszczono do tego… (…) To nowe bóstwo chce wkroczyć do naszej ziemi w symbolu i sztandarze obcym. Skoro więc te bóstwa obce odrzucają wszelką łączność z nami, to jakżeby wyglądała ta łączność wasza z nimi? Prędzej to rozumiemy, że chcą powrócić do tych krajów, z których wyszły i gdzie się narodziły, gdyż tam ślepą siłę kładą za sumienie i sprawiedliwość. Niechże więc tam rządzą i władają, bo tam można jeszcze zrozumieć wspólność i łączność z nimi. Ale niechajże nie nachodzą nas i (niech) nie zaczyniają obcym duchem (naszego) narodu.
(…)
Agitacja wzywająca do grabieży idzie bardziej z zewnątrz, ale agitacja roznamiętniająca lud idzie z wewnątrz, idzie od organizacji i partii, które są i działają w Kraju. Piętnujemy i potępiamy ich robotę, jako rozkładową i w najwyższym stopniu szkodliwą; a choć się wypierają tak zwanego rosyjskiego bolszewizmu, to jednak ściśle na nim się wzorują, wedle jego recept postępują. Tak samo jak tam, i u nas poczynają się zakładać organizacje, które pracę odmierzają nie podług jej wartości, ale jedynie i wyłącznie mierzą ją miarą swych partyjnych zamiarów i celów. Nikt nie jest zdolny obliczyć, jaki stąd powstaje przewrót pojęć i jaka anarchia. Poczyna się też niszczyć hierarchiczne stopnie; coraz częściej słychać o usunięciu pod wpływem agitacji przełożonych przez podwładnych i o własnym wybieraniu sobie przełożonych nowych. Zaś między pracodawcę a robotnika wciskają się nieproszeni agitatorowie, którzy rozprzęgają wszelkie podstawy władzy. Tych zaś, którzy im ulegać nie chcą, zmuszają do strajków i zewnętrznego stosowania się do swoich życzeń. A jeśli do tego obrazu przydamy jeszcze obietnice szafowane na prawo i na lewo, rozdawania cudzej własności, jak ziemi i fabryk, to wtedy zapytujemy, jakaż jeszcze dzieli różnica sprawców takiej anarchii w Kraju od najstraszniejszego ruchu rewolucyjnego?
Wołają oni tak samo, jak wołali w Rosji umiarkowani rewolucjoniści, iż są na to potrzebni, by uchronić naród od stoczenia się w przepaść; a jednak naprawdę oni to sami, którzy sprawują robotę zupełnego rozkładu i anarchii. Zawsze są gotowi porwać władzę w swe ręce, zawsze ją usiłują za cenę wszelką posiąść. Gdy ją jednak posiądą, wtedy obalają wszelki autorytet i samo pojęcie władzy w społeczeństwie, a sami, połowiczni i bezsilni, oddają się w zupełną zależność i służbę już najstraszniejszej rewolucji i popierają ją wszędzie całym swym wpływem, a nieraz pieniędzmi.
Więc ostrzegamy was, najmilsi, przed straszliwym pożarem, który nam zagraża. Wiemy, najmilsi, dobrze, że nasz lud i nasi robotnicy brzydzą się anarchią i zbrodnią, a rządzą się sumieniem, które na nich woła: Nie kradnij! Nie pożądaj cudzego mienia! Nie zabijaj! Ale wiemy także i o tem, że zła agitacja może łacno obałamucić człowieka. Dlatego zaklinamy was, najmilsi, na zbawienie waszych dusz – nie dajcie przystępu tym głosom i pomnijcie na ostrzeżenie Proroka: „Biada tym, którzy kładą światło za ciemność, a ciemność za światłość”.
(…)
Osobno ostrzegamy was, najmilsi, przed gwałtami popełnianymi na Żydach. Wiemy i znamy wasze zarzuty przeciwko nim i nie odmawiamy wam słuszności i sprawiedliwości. Ale pamiętajcie, że własną organizacją ekonomiczną potraficie się najlepiej uchronić przeciwko lichwiarskiemu podnoszeniu cen, jak i wyzyskowi. Lecz nigdy nie wolno popełniać zbrodni, ażeby samym sobie wymierzać akt sprawiedliwości albo zemsty. Nie zwracamy tych słów jako zarzutu przeciwko wam. My wiemy, że agenci żydowscy w usługach bolszewizmu sami sieją burzę, która przeciwko nim się obraca. My wiemy, że w smutnych i karygodnych wypadkach zaburzeń żydowskich brali udział masami z więzień powypuszczani złoczyńcy, jak i rosyjscy jeńcy (tłumnie wracający przez Polskę z niemieckiej niewoli – M.D.), którzy korzystając z braku wojska w naszym kraju dopuszczali się gwałtów na Żydach. I my dlatego protestujemy przeciwko oskarżaniu o te wykroczenia was albo całego narodu. Tysiączne głosy, które nas dochodzą, utwierdzają nas tym więcej w przeświadczeniu, że z tymi bolesnymi wypadkami nic nie ma wspólnego nasze społeczeństwo, że wraz z nami nad nimi ubolewa, że wraz z nami je potępia.
Ale odzywamy się, najmilsi, jednak do was wszystkich, abyście nie kalali rąk waszych haniebnymi pogromami, które potępiamy tak ze stanowiska ludzkiego, jak i ze stanowiska Prawa Bożego. Pomnijcie na to, że w czasach najstraszniejszych żydowskich pogromów w Rosji Polacy tak chlubnie się zapisali na kartach historii przez to, że nigdy do nich się nie przyłączyli i nigdy się nie splamili; a Żydzi się użalać chociażby na jeden najmniejszy z naszej strony ucisk nie mogą. (…)

Wybrał i wstępem opatrzył Marcin Drewicz, grudzień 2018

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!